- Mam nadzieję że masz na sobie ubrania. - Powiedział Leon podchodząc do mojego łóżka.
- Co ty robisz?!?? - Wrzasnąłem przestraszony czując jak bez zawachania z lekkością mnie płodnosi.
- Mówiłem że jak nie pójdziesz normalnie to zaciągniemy cię siła. - Przełożył mnie sobie na ramię tak że głowę miałem z tyłu a nogi z przodu na jego piersi.
- A co wy tak nagle nie chcecie siebie pozabijać co?! - Zwróciłem się do ich obu.
- Dla twojego dobra. - wyznał Kruk patrząc mi w oczy gdyż szedł za Leonem.
- Jasne. - Poddałem się. Z drugiej strony to miło z ich strony że nie chcą bym głodował.
Weszliśmy na salę gdzie wszyscy już jedli. Dopiero teraz sobie uświadomiłem jak to musi wyglądać że jestem noszony przez Leona. Jego silny uścisk się poluzował i ostrożnie postawił mnie na ziemi.
- Dzięki chyba, tak myślę. - powiedziałem pod nosem rumieniąc się, wszyscy na nas patrzyli. Ale Leon to usłyszał i uśmiechnął się promiennie.
W wielkim naczyniu na środku stolika była jakaś zupa, ale nie chce jej. Do naszego stoliku zaraz przynieśli trzy talerze z naleśnikami na słodko. Mimo obrzydzenia do jedzenia jakie aktualnie czułem zjadłem połowę swojej porcji.
Siedzieliśmy w trójkę. To było trochę zabawne jak Kruk próbował nie być chamski dla Leona ale odrobine mu nie wychodziło. Jestem wdzięczny że zaciągli mnie tu i nie pozwolili bym był sam. W mojej głowie zakwitł pomysł, nowe marzenie gdzie we trójkę wygrywamy tą pierdoloną rzeźnie. Ale boje się pozwolić sobie ponownie mieć nadzieję. Bo miałem ją od początku gdyż to ja z siostrą miałem przeżyć. Ale teraz... Jej nie ma. Wiec nie chce już mieć nadziei. Tylko walczyć i wygrać to, jak nie z nimi to sam.
***
Wszyscy porozchodzili się do swoich pokoi. Nie chcę być teraz sam. Samemu ze sobą zamkniętym w czterech ścianach. Za cicho, a moje myśli są za głośno. Szarpany takim poczuciem trafiłem pod drzwi Leona. Już wczoraj w wiadomości wysłał mi numer pokoju ponieważ jesteśmy umówieni dziś na pozniej. Ale nie wytrzymałbym tyle sam.
Podnoszę rękę w geście by zapukać. Czy tak wypada przychodzić bez zapowiedzi? Pierdole to. I tak mamy być straceni w najbliższych dniach nie ma czasu na maniery. Moja dłoń uderza mocno i trochę boleśnie w twarde drewno wydając charakterystyczny dźwięk pukania.
Po chwili słyszę odgłos chwytania za klamkę i przede mną staje brązowowłosy chłopak. Jego trochę przydługie kosmyki odstają prawie w każdą stronę.
- Sandy? - wypowiada moje imię znajomym głosem.
W pierwszej chwili nie rozpoznałem twarzy. Lecz powoli obraz łączy się w całość. Czyli Leona bez bluzy. Stoję tak osłupiały przed jego drzwiami jak głupi wpatrując się w jego czekoladowe oczy, które rozbawione wybuchają śmiechem.
- Bylismy umówieni na potem ale... Nie chcę być teraz sam. - Przyznałem mu. Nie wiem czemu nie potrafię skłamać gdy tak się na mnie patrzy. Nie powinienem mówić mu tak prywatnych rzeczy które ukazują jak słaby jestem. Ale jakoś nie potrafię.
- Luz, wchodź. - Otworzył szerzej drzwi uśmiechając się promiennie. Na jego uśmiech odrazu myśli w mojej głowie ucichły. Wygląda naprawdę bardzo ładnie.
Jego pokój byl prawie identyczny co mój, prócz kilku małych szczegółów, jego zeczy były ładnie ułożone na półkach.
- Ładnie tu masz. - Stwierdziłem niezręcznie siadając na skraju jego łóżka.
- Dzięki. - Zaśmiał się z mojej głupoty i usiadł na środku materacu opierając plecy o zimną ścianę.
Jest ubrany w niebieskie spodenki i żółta bluzkę. Która szczerze pasuje mu.
- miło mi że do mnie przyszedłeś. - Przyznał patrząc w jakiś punkt w pokoju.
- Nie mam aktoralnie nikogo innego. - Znowu mu się zwierzyłem. Skarcilem za to siebie w duszy. - Z krukiem się pokłóciłem. A i nie chciałem czekać tak długo sam na umówioną godzinę.
- Mhm. - Mruknął przytakująco.
- To czemu nosisz kaptury ? - Zapytałem w końcu przechodząc do sedna.
- Jest kilka powodów. Ze względów że nie jestem podobny do ojca i mogą być plotki że jestem adoptowany czy coś. Drugi to taki że nie chce być sławny bo to tylko zawracanie dupy przez paparazzi, laski ktore chcą cię tylko zaciągnąć do łóżka. I z tym się wiąże kolejny powod. Bo nie chce być oceniany przez pryzmat wyglądu... - Oznajmił bez owijania w bawełnę.
Teraz to wszystko ma sens.
- Rozumiem cię całkowicie. - Pokiwałem głowa. Spoglądając na niego.
- Dzięki. Teraz twoja kolej ale po tym co się dziś stało zrozumiem jeżeli nie zechcesz powiedzieć teraz. - Zwrócił się do mnie.
- Nie nie. Chce ci powiedzieć, jestem tyle ma siłach. - Odrazu zaprzeczałem jego tezie. On powiedział mi więc ja powiem mu. Ucieszył się na tą wieść.
- no więc gdy byliśmy młodsi matka była tutaj w programie. Była nawet jako jedna z 4 ostatnich osób. Ale zginęła, mimo że wszyscy jej wiwatowali. I dlatego wszyscy byli tak mocno nastawiani na jej pomstę.- Oh... - Leon widocznie nie wiedział co powiedzieć. - Współczuję. Naprawdę. Wiem jak to jest. Gdy miałem jakieś 3 latka moja mama zginęła w pożarze który spowodował mój ojciec. Od tamtego momentu nie chcę mieć z nim nic wspólnego, jestem bardzo podobny do mamy. To też dlatego zakrywam twarz. Później gdy byłem starszy ojciec wysłał moją siostrę tutaj. Nita. Tak miała na imię. - Jego oczy jak od rzucenia zaklęcia stały się szklane. Nie mogłem patrzeć na to jak bardzo cierpi mówiąc to. Usiadłem bliżej niego i objąłem ramieniem przytulając tak jak zawsze siostra mi robiła. Czułem jego ciepło i zapach.
- Idoioto. - Wyszeptał. - To ja powinienem cię pocieszać. - Wyszarpnal się lekko i teraz to on przytulał mnie. Byłem bardzo blisko. Co prawda jest odemnie wyższy i bardziej umięśniony przez co taka pozycja jest mega wygodna. Odwzajemilem uścisk kładąc głowę na jego ramię. Dawno nigdy nie przytulałam się do kogoś innego niż siostra czy mama. Leon jest całkiem miła opcja patrząc na to że obie odeszły... To nie znaczy że zaraz stanie się moim bratem czy coś. To tylko przyjacielski przytulas na pocieszenie.Snułem teorie o nim i o ojcu. Ale wszystkie zaprzeczył w jednym momencie. I to co mówił napewno jest prawdą. Jego emocje i ból cierpienie jest prawdziwe. Jestem tego pewien. Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę, każdy z nas uspokoił się aż nie usłyszałem głośnego dzwonka.
Oboje odskoczyliśmy od siebie zaskoczeni. Odebrałem telefon.
CZYTASZ
Jak nie Ty, to Ja { Leondy }
FanfictionSandy wraz z siostrą walczą na zawodach zadymiarzy. Poznają tam wiele nowych osób niestety większość, jest skazana na porażkę czyli pewną śmierć. Jednak troje z nich może zwyciężyć, przeżyć. Szanse są niewielkie a zawodników dużo. Mimo tego Sandy ma...