- Edgar, Sandy i Angelo! - Usłyszałem krzyk poco o następnych zawodnikach wśród których byłem ja.
- Uda ci się. - Szepnął mi do ucha Leon powodując ciarki na całym ciele, nie puszczając mnie z uścisku.
- Dzięki. - Opowiedziałem mu tylko jednym słowem. To chyba nie najlepszy moment do wyznawania uczuć. Pozatym znamy się kilka dni. Idiotyczne.
Powoli stresując się wyszedłem na arenę. Wygram to dla Kruka, Tary i Leona.
- Slayyy! - Koło mnie pojawił się Angelo, strasząc głośnym krzykiem. - Nasza ekipa zabłyśnie jesteśmy dobrzy. - Zapstrykał palcami.
- Ta. - Odpowiedział mu ironicznie Edgar.
- Bull, Piper, Rosa. - Nasi przeciwnicy.
Szczerze mówiąc nie wiem czy uda nam się ich pokonać. Wydają się mocnymi zawodnikami.
Stanąłem na kółku łądując je. Edgar i Angelo chowali się w pobliżu gdyby ktoś tu przyszedł. Nagle coś mnie prawie trafiło i zza ściany wyszła Piper. Angelo zaczął strzelać w jej stronę swoim strzałami. Trafiał. Sypnąłem piachem i ostatecznie leżała nieruchomo. Z drugiej strony widziałem jak idzie reszta jej grupy.
Pobiegłem na drugie kółko. Mam nadzieję że mój zespół sobie poradzi z tamtym. Stałem i ładowałem okrąg. Słyszałem strzały. Zaraz bardzo szybko przybiegł tu Bull, niszczac po drodze ścianę. Widziałem jak Rosa już nie żyje wykrwawiając się, więc on został ostatni. Sypałem zabójczym piachem który zrzerał i gnił jego skórę. Za chwilę on również padł. Dokończyliśmy ładowanie okręgów i wygraliśmy! Myślałem że będzie gorzej.
Weszliśmy zpowrotem do szatni, żegnani oklaskami, tam poczułem na ramionach czujs dotyk. Nie widze kto stoi za mną. Ale zaraz zobaczyłem przed sobą Leona. Dotyk z tyłu nadal był.
- Zabiłeś ją. - przy moim uchu rozległ się znajomy dziewczęcy głos. Który następnie pchnął mnie mocno na podłogę.
- Co do..?- Nie wiedziałem co powiedzieć podniosłem się szybko.
Przede mną stała Colette.
- Zabiłeś Piper skurwielu!!! - Rzuciła się na mnie z pazurami, i przewróciła. Czułem jak wbija mi je w brzuch. Odpychnalem ją ale wracała. Leon też próbował ją odpychać. Ktoś pobiegł po roboty. Które zaraz się zjawiły. Laserem zastrzelili ją. Krew znów się lała. Na mnie. Posunąłem ją ze mnie i wstałem. Kurwa. Co to ma być. Z adrenaliny cały się trząse.
- Zadymiarz „colette” został wyeliminowany. - Robót mówiący to był największy i wyglądał na szefa tutaj. Na jego plakietce pisało Surge.
Niektóre roboty wzięły jej ciało. Inne sprzątały to co się z niej wylało. Nam kazali pójść już coś zjeść i do swoich pokoji.
Leon mocno złapał mnie i przycisnął do siebie.
- Będziesz brudny od krwi. - przypomniałem mu.
- Trudno. - Oznajmił tylko. Czułem jak jego serce szybko bije. Też się wystraszył.
Poszliśmy na obiado kolacje. Szczerze mówiąc gdy tylko poczułem zapach jedzenia zrobiło mi się nie dobrze. Po tym co się stało, nie chcę nic jeść. I Brunet mnie do tego nie zmuszał. Piłem więc tylko herbatę a potem udaliśmy się do swoich pokoi.
Usiadłem na łóżku otulając się kołdrą. Zastanawiam się czy pójść do Leona albo coś. Teraz mamy chwilę wolna od strachu o własne życie. Jeszcze nie wyjawili jutrzejszej rozgrywki. Nie wiem co robić.
W drzwi pokoju ktoś zapukał. Głuchy dzwiek zadzwonił mi w uszach. To Leon? Jestem o tym wręcz przekonany. Otwieram drzwi a tam stoi brawley, uśmiechając się tak jak zawsze. No nie powiem zawiodłem się.
- Na jutrzejszą walke musicie sami dobrać się parami. - Oznajmił
- a w co będziemy grać? - Zapytałem szybko gdy tylko chciał już odejść.
- Tego wyjawić nie mogę. - I poszedł.
Zamknąłem za nim drzwi. Parami, tak? Ja i Leon. Możemy być parą. Jak to brzmi. Usmiechnąłem się głupio.
Zaraz znów rozległo się pukanie. Otworzyłem. Tym razem faktycznie stał tam chłopak w bluzie kameleona.
- Sandy.. słyszałeś o jutrzejszym? - zapytał.
- Że mamy się dobrać w pary. - Potwierdziłem.
- Chcesz być moja para? - Zapytał zupełnie nie świadomy tego jak to brzmi.
Zarumienilem się, Leon jest dosadnie szczery. Tańczyłem i skakałem w duchu, to jest spełnienie moich marzeń.
- Tak. - Pokiwałem głowa.
Leon uśmiechnął się, uśmieszkiem niegrzecznego chłopca. Przesunąłem się by wszedł do mojego pokoju. I to też zrobił. Zamknąłem za nim drzwi.
- Jeżeli mamy być w dwójkach to podejrzewam że poprostu będziemy musieli zabijać przeciwników. - Oznajmił swój pomysł siadając na łóżku.
Usiadłem koło niego.
- Możesz mieć rację. - Przyznałem.
Siedzieliśmy chwilę w niezręcznej ciszy.
- Odkąd cię poznałem stałeś się dla mnie ważny. - Ni z gruchy ni z Pietruchy zaczął Leon.
- Ty dla mnie też. - Serce bije mi jak szalone. Czy Leon odwzajemnia moje uczucia?
- jesteś moim jedynym przyjacielem tak na serio. - Zaraz moja ekscytacja spadła gdy tylko wypowiedział te słowa. Tylko przyjacielem? Nie jestem dla niego niczym więcej?
- Nie wiem co bym zrobił gdybyś dzisiaj umarł. - kontynuował swój monolog. - Dlatego musimy to wygrać, razem.
- Tak. - Powiedziałem tylko nie wiedziedząc co więcej powiedzieć. Nie mogę mu wynzac swoich uczuć. A co gdyby je odrzucił i już nie będzie chciał mnie znać. Jesteśmy tylko chłopakami, przyjaciółmi. Mimo tego że bycie gejem jest tu akceptowalne, to nie znaczy że mój obiekt westchnień zaraz nim jest. Chodź sporo na to wskazywało. Na przykład jego niektóre teksty, zachowanie. Wydawało się bardzo gejowe. Albo poprostu to sobie wymyśliłem. W nadziei że mogę być z kimkolwiek zechce.
Patrzyłem gdzieś w odległy punkt w pokoju, myśli zasłoniły mi oczy. Czemu nie mogę go pocałować tu j teraz i mieć odpowiedź? Jestem okrapną pizdą.
Leon niespodziewanie położył się kładąc głowę na moje kolana.
- Mogę? - zapytał sennym i zmęczonym głosem.
- Jasne. - Pokiwałem z uśmiechem. Dlaczego on musi być taki pociągający.
- Musimy być jutro zgrani. - Zaczął.
- Damy rade. - Dodałem mu otuchy i widziałem jak chłopak usypia na moich kolanach.
***
Rano obudziłem się, byłem w ubraniu, ktoś obejmował mnie ręką wtulajac się do moich pleców. Szybko uświadomiłem sobie kto to taki. Nie ma słów które opiszą to co czuje. Jestem tak szczęśliwy ta mała rzeczą ale też jednocześnie trochę smutny tym że jestem tylko przyjacielem, ale mam nadzieję że się to zmieni.
Nie musiałem długo czekać aż Leon się obudzi. Puścił mnie i wstał. Sam udawałem że śpię żeby nie było niezręcznie. Po chwili chłopak zaczął mnie budzić więc również jak gdyby nigdy nic wstałem.
Uśmiechnął się do mnie promiennie. Dzisiaj tak jak poprzedniej nocy z nim bardzo dobrze spałem i się wyspałem. To jest niesamowite jak na mnie działa.
CZYTASZ
Jak nie Ty, to Ja { Leondy }
FanfictionSandy wraz z siostrą walczą na zawodach zadymiarzy. Poznają tam wiele nowych osób niestety większość, jest skazana na porażkę czyli pewną śmierć. Jednak troje z nich może zwyciężyć, przeżyć. Szanse są niewielkie a zawodników dużo. Mimo tego Sandy ma...