Po zjedzeniu udaliśmy się do tej samej szatni co zawsze. Siadając i obserwując rozwój sytuacji na ekranie.
Poco gadał o dzisiejszej rozgrywce. Nazwanej: " gorące strefy". Na arenie są dwa kółka które jeżeli ktoś na nich stoi się ładują. Drużyna musi naładować 2 kółka, do połowy. By wygrać. Oczywiście zabijanie jest dozwolone, wręcz wskazane. I oczywiście przegrani ci którzy przeżyją są pozbawiani życia natychmiast. Rozpoczęło się "losowanie" pierwszej drużyny.
- Leon! - poco wypowiedział jego imię jako pierwsze z wszystkich uczestników. Serce biło mi jak oszalałe. Mimo tego jestem przekonany że sobie poradzi, przynajmniej żywię taką nadzieję.
- Shely! - wypowiada następne imię. Skojarzyło mi się z tą dziewczyną która zjechała mnie wzrokiem i chciała spławić gdy wpadłem na Colta. To chyba ona.
- Melody! - Jej totalnie nie skojrzayłem. Ale zaraz zobaczyłem która to jest. Piękna różowo włosa dziewczyna wstała zbierając się do wyjścia.
Leon również wstał chcąc już iść. W ostatnim momencie ,gdy adrenalina uderzyła mi do głowy wstałem i złapałem go za ramię. Odwrócił się zaskoczony. Jego twarz była tak bardzo blisko mojej. Jego lekko ciemniejsza skóra taka gładka delikatna, usta takie cudownie malinowe. Mogłem się pochylić i go pocałować, nikt mi tego nie zabroni. Ale jednak tylko spojrzałem gdzieś, byle nie w te oczy i wyszeptałem szybkie.
- Powodzenia. Uważaj na siebie.
- Nie masz się co martwić. Wrócę tu. Nie dam ci jesze spokoju.- Pocieszył mnie, jak gdyby słyszał moje myśli i czytał jakie uczucia mną rzucają.
Puściłem go dając mu wyjść na tą śmiertelną walkę.
Teraz żółty szkieleton czyta ich przeciwników. Jeszcze mogę się tam pojawić. Tak mało jest już ludzi ze to bardzo prawdopodobne. Modlę się by do tego nie doszło. Dlaczego nie pocałowałem go gdy tylko miałem okazję. Nie przytuliłem na pożegnanie. Dlaczego jestem takim idiota. Wkurzyłem się. Gdy tylko zejdzie z areny zapytam go... Albo nie... Nie wiem co powinienem zrobić w tym przypadku.
- Frank! - ogromny zombi na podobiznę Frankensteina wstaje. Gdy tylko przypominam sobie jak zgniatał przeciwników młotem cały zaczynam się trząść. Mam nadzieję że Leon sobie poradzi.
- Kruk, Bibi! - Poco wypowiedział drogie i trzecie imię. Uszą nie mogłem uwierzyć. Nie spodziewałem się tego. Nie jestem na to gotowy. Albo kruk albo Leon.
- Kruku, powodzenia! - Przytulam pierzastego. On oddaje uścisk.
- Widziałem Leona w akcji. - Przyznaje smutno. - Gdyby coś mi się stało.. wygraj tą pierdoloną rzeźnie za mnie dobrze? - Do jego kruczych oczu napływają łzy.
Życie jest tak okrutne.
- Jasne że tak. - Mówię mu nadal ściskając jego pierzaste ciało. - Przepraszam że byłem na ciebie zły śmierć mojej siostry to nie twoja wina. - Byłem na siebie zły że go tak traktowałem. W końcu jako jedyny jest od początku dla mnie miły, a ja go nie doceniłem.
- Obiecuj że to wygrasz. - Mówił dalej przez łzy.
- Obiecuje. - Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Leona jestem pewny, jego umiejętności, inteligencji zwinności. Ale w starciu z Krukiem.... Już raz go pokonał. I oboje o tym wiedzieliśmy.
- Kiedyś się spotkamy... KRA KRA! - krzyknął ostatecznie gdy roboty ciągnęły go na arenę do jego drużyny.
Kruk, stał na uboczu nie ufał nikomu.
Nie, o nim powinno się napisać:
Kruk, kruk nie stał na uboczu, ufał tylko najbliższym przyjaciołą, zawsze można było na nim polegać, mimo jego ironi, zawsze umiał pomóc innym.
Usiadłem jak na szpilkach chyba wszystko co może mnie boleć, zabolało mnie. Patrzyłem na ekran z nadzieją i wyczekiwaniem. Pozytywy z tej sytuacji są takie, że to nie ja stoję na przeciwko któregoś z nich. Innych chyba nie ma. Chociaż mogę się jeszcze pocieszać że jeden przeżyje.
-BRAWL! - Krzyknął przez mikrofon poco dając znak Zadymiarzą do walki.
Patrzyłem to na ekran to na podgląd mapki z boku gdzie są.
Leon zbliza się do jednego z wyznaczonych okręgów. Jednakże zaraz zniknął z radaru. Poprostu wyparował. I koło zaczyna się ładować. Kruk zaś idzie z frankiem na drugie i łądują je walcząc z dziewczynami z drużyny Leona. Nagle jedna z nich Melody bardzo szybko przebiega w te i we wte sprawiając że frank upada na kolana. Koło już prawie załadowało się do całości tak samo drugie, gdzie Leon już się pojawił i walczy z Bibi. Zabił ją z łatwością i dokończył ładowanie kółka.
Kruk szybko się zemścił zabijając Melody. Frank nadal zipie próbując uderzyć shelly. Lecz ta trafia go raz po raz. Widać że Drużyna Leona ma przewagę.
Dochodzi do zbliżenia. Drużyna niebieska kruk i frank skończyli ładować jedno kółko i Pierzasty wybiera się na drugie gdzie na drodze staje mu Leon. Kamera pokazuje obu chłopaków poruszają ustami mówiąc coś ale nie słychać tego. Następnie Kruk wyrzuca wokół shurickeny podczas gdy Leon trafia swoimi czterema idealnie w głowę gardło serce i brzuch Kruka. Ten ginie.
Koszmarny widok. Widzieć jak przyjaciele się zabijają. Lecz w podświadomości wiedziałem że tak będzie. Shely dobija franka i razem z współzawodnikiem ładują do końca drugie koło. To koniec wygrali.
- Niesamowite zabójstwo! - Drze się poco. Od jego slowiczego głosu i przekazu robi mi się nie dobrze. Na ekranie jeszcze raz są przebitki wszystkich morderstw w spowolnionym tepie.
Zamykam oczy na minutę dając hołd krukowi.
- Zawsze do ciebie wracam. - otworzyłem oczy. Leon Uśmiechnął się. Stojąc przede mną. Emocje we mnie zaczęły wzbierać. Silne emocje, pragnienia, i nie nawiść złączyły się w jedno wielkie poczucie frustracji.
- Kruk zginął z twojej ręki. - Wypomnialem.
- Wolał z mojej niż z czyjejś innej. Sam mi to powiedział.- Oznajmił spokojnie i bez emocji.
- Coś jeszcze ci mówił? - Zapytałem z nadzieją ale i obawą, reakcja Leona na śmierć osoby z którą gadal zaledwie kilka minut temu nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia. Jesteśmy do tego przygotowywani ale szczerze mówiąc gdzie jest chodźby najmniejszy odruch człowieczeństwa. Tak, Leon jest idealny pod każdym względem ale ten aspekt jest trochę creepy.
- Żebyśmy oboje wygrali. Ja i ty. I tylko jeszcze żebym o ciebie zadbał. - Mówiąc ostatnie zdanie popatrzył gdzieś w dół, zawstydzony.
- Dobrze... - Nie wiedziałem co więcej powiedzieć, przytuliłem go mocno a on również zrobił to samo obejmując mnie.
CZYTASZ
Jak nie Ty, to Ja { Leondy }
FanfictionSandy wraz z siostrą walczą na zawodach zadymiarzy. Poznają tam wiele nowych osób niestety większość, jest skazana na porażkę czyli pewną śmierć. Jednak troje z nich może zwyciężyć, przeżyć. Szanse są niewielkie a zawodników dużo. Mimo tego Sandy ma...