- Przysięgam, jeśli jeszcze raz będę musiała przeczytać o właściwościach korzenia mandragory, mój mózg wybuchnie! - jęknęła Viola, dramatycznie opierając czoło o grzbiet grubej księgi.
Eira uniosła wzrok znad swojego zwoju i uśmiechnęła się lekko do przyjaciółki. Siedziały w bibliotece Akny, otoczone stosami książek i pergaminów. Światło późnego popołudnia wpadało przez wysokie okna, tworząc złociste smugi na zakurzonych regałach.
- Daj spokój, Vi. To nie jest aż takie trudne - powiedziała Eira, starając się dodać otuchy koleżance. Jej palce, poplamione atramentem, bawiły się końcówką pióra.
Viola podniosła głowę i spojrzała na nią z niedowierzaniem. Jej kręcone, ciemne włosy były w nieładzie, a na nosie miała ślad od atramentu.
- Łatwo ci mówić, panno Genialna W Każdej Dziedzinie. Niektórzy z nas muszą się naprawdę namęczyć, żeby to wszystko zapamiętać. - Viola westchnęła, potrząsając głową. - Czasami zastanawiam się, czy nie powinnam była zostać przy hodowli kur.
Eira odłożyła pióro i spojrzała na przyjaciółkę z mieszaniną rozbawienia i współczucia. Minął rok od kiedy dołączyła do Akny, i choć nauka przychodziła jej z łatwością, wciąż pamiętała swoje początkowe trudności.
- Wiesz, że to nieprawda. Jeszcze w wielu rzeczach ty jesteś lepsza ode mnie. W końcu uczysz się tu dłużej niż ja. - puściła oko do Violi, starając się rozluźnić atmosferę.
- Masz rację. - wyprostowała się z uśmiechem, który rozjaśnił jej twarz. - Nigdy nie zapomnę miny Cavida, gdy zszywałaś mu rękę.
Eira poczuła, jak jej policzki robią się ciepłe.
- Nawet mi nie przypominaj. - mruknęła i spojrzała na przyjaciółkę, jakby chciała jej zakleić usta rozgotowaną owsianką.
- Biedny chłopak. - kontynuowała Viola, ignorując ostrzegawcze spojrzenie Eiry. - Był tak zdesperowany, żebyś zwróciła na niego uwagę, że z pierwszą lepszą raną przybiegł do Akny w podskokach. Nalegał, abyś to ty mu pomogła, mimo naszych sprzeciwów. Jednak się uparł, bo nie wiedział, na jakie cierpienia się skazuje.
- Potrafię zadawać rany, ale nie dokońca je zszywać. Szczególnie w momencie kiedy pacjent intensywnie wpatruje mi się w dekolt. - dodała Eira, kręcąc głową na wspomnienie tego niezręcznego incydentu.
- Przynajmniej teraz omija cię szerokim łukiem. - zaśmiała się Viola, a po chwili zastygła w przerażeniu. Jej oczy rozszerzyły się komicznie. - Czy my właśnie nie zaczynamy zajęć z Ranią?!
Dziewczyny spojrzały na siebie w panice, po czym zerwały się w pośpiechu ze swoich miejsc. Książki i zwoje posypały się na podłogę, gdy w biegu zbierały swoje rzeczy.
- Rania nas zabije! - jęknęła Viola, potykając się o róg dywanu.
- Nie, jeśli zdążymy przed nią! - odkrzyknęła Eira, chwytając przyjaciółkę za rękę.
Razem wybiegły z biblioteki, ich śmiech i tupot stóp echem odbijał się od kamiennych ścian Akny, gdy pędziły na zajęcia z przygotowywania mikstur i wywarów.
Przez ostatni rok Eira całkowicie dała się pochłonąć nauce zielarstwa. To, co początkowo miało być tylko tymczasowym zajęciem, stało się jej pasją. Zioła, ich właściwości i zastosowania zaczęły ją niezwykle intrygować. Każdego dnia odkrywała coś nowego, a jej umysł chłonął wiedzę jak spragniona ziemia deszcz po długiej suszy.
Dni Eiry wypełnione były różnorodnymi zajęciami: od porannych zbiorów ziół w ogrodach Akny, przez godziny spędzone nad kotłami z bulgoczącymi miksturami, po wieczorne studiowanie starożytnych ksiąg w bibliotece. Nie miała czasu myśleć o przeszłości czy przyszłości, skupiała się na tym, co tu i teraz. To pomagało jej ukoić ból po stracie rodziców i zdradzie Cedrica.
CZYTASZ
Córka Dawnego Świata
FantasiW świecie, gdzie magia jest jedynie odległym wspomnieniem, osiemnastoletnia Eira wierzy w legendy o czasach, gdy Talmhain tętniło magiczną mocą. Setki lat temu potężny czarodziej Thalor zapieczętował całą magię w tajemniczym klejnocie znanym jako Se...