Zboczyli z głównego traktu na wąską ścieżkę wiodącą do osady na skraju lasu. Mieszkańcy przechadzali się uliczkami, pochłonięci codziennymi sprawami, ledwie dostrzegając przybyszy. Fanitia powiodła wóz wzdłuż chat ku krańcowi wioski, gdzie w cieniu starych dębów krył się niewielki domek.
Zeskoczyła zgrabnie z kozła i ruszyła w stronę ganku. Na dźwięk pukania drzwi uchyliły się i na werandę wyszła starsza kobieta o łagodnym obliczu.
- Merga - westchnęła Fanitia z ulgą. - Jak dobrze cię widzieć.
Przyjaciółka Fanitii powitała ich ciepłym uśmiechem i zaprosiła gestem do środka. Gdy przekroczyli próg, otoczył ich intensywny aromat suszonych ziół zdobiących ściany przytulnego wnętrza.
- Tutaj będziecie bezpieczni - zapewniła Merga, zamykając drzwi. - Możecie mi zaufać.
Fanitia i Willem przystąpili do działania. Eira obserwowała, jak Willem zdejmuje zniszczone przebranie i wyciąga swój czarny płaszcz Szperacza. Gdy okrył nim ramiona, jego sylwetka nabrała pewności, gotowa na nadchodzące wyzwania.
- Eira - powiedział, zbliżając się. - Musisz się przebrać.
Spojrzała na swoją zbroję, ułożoną starannie na stole. Z każdym ruchem, gdy zakładała ją na siebie, czuła, jak znajomy ciężar wraca na jej barki. To nie była zwykła zbroja - chroniła nie tylko ciało, ale i ducha. Pogładziła miejsce, gdzie Alaida starannie zszyła dziurę pozostawioną przez miecz podczas walki w Lerton. Na wierzch narzuciła ciemnogranatowy płaszcz matki - jej osobistą tarczę przeciw wszelkim przeciwnościom.
Willem zbliżył się, trzymając w dłoniach dwa znajome ostrza.
- Nie mogłem pozwolić, żeby przepadły - powiedział cicho, a jego palce musnęły jej dłonie, gdy przekazywał jej sztylety. - Znaczą dla ciebie zbyt wiele.
Serce zabiło jej mocniej na widok ojcowskich ostrzy. Były cenniejsze niż złoto - stanowiły część jej tożsamości, naturalne przedłużenie jej rąk.
- Willem... Jak zdołałeś je odzyskać?
Uśmiechnął się czule, a jego dłoń spoczęła na jej policzku.
- Zakradłem się do twojego pokoju w Mudcairn - odparł. - Nie mogłem zostawić czegoś tak cennego dla ciebie. Zrobiłbym to znowu, bez wahania.
Na tyłach domku czekały dwa konie, których sylwetki rysowały się na tle gęstego lasu. Eira od razu rozpoznała charakterystyczne, siwe umaszczenie swojej ukochanej klaczy.
- Sari! - zawołała, podchodząc do niej i gładząc jedwabistą, srebrzystą sierść. Klacz zamrugała łagodnie i przytuliła łeb do jej dłoni. Była nie tylko wierzchowcem, ale przede wszystkim wierną towarzyszką ich wspólnej wędrówki.
Jej wzrok powędrował ku drugiemu zwierzęciu i znieruchomiał w zachwycie. Kary ogier o sierści czarnej jak bezksiężycowa noc, ozdobionej białymi skarpetkami, stał wyprostowany w majestatycznej pozie. Jego sylwetka emanowała siłą i nieujarzmioną dzikością, jakby w każdej chwili był gotów wyrwać się w galop ku horyzontowi.
- To Arion - powiedział Willem z nutą zakłopotania, dostrzegając jej zdumione spojrzenie. Podszedł do ogiera, który natychmiast przywitał go czułym szturchnięciem. - Nie było wcześniej okazji, by o nim wspomnieć. Zostawiłem go przed wyprawą do Narin. Nie chciałem narażać go na niebezpieczeństwo.
Eira zauważyła, jak twarz Willema rozjaśniła się w obecności konia, jak jego oczy błyszczały, gdy gładził lśniącą, czarną szyję zwierzęcia.

CZYTASZ
Córka Dawnego Świata [Kroniki Talmhain TOM I]
FantasiPrzed siedmioma wiekami potężny czarodziej Thalor podjął decyzję, która na zawsze odmieniła oblicze świata - zapieczętował magię w tajemniczym klejnocie znanym jako Serce Talmhain. Jego czyn sprawił, że cała magia zniknęła z powierzchni ziemi, pozos...