Obudziłam się w swoim pokoju przykryta kocem. Nie mogłam sobie przypomnieć nic po tym, jak Cam i ja poszliśmy do chłopaków... dziwne to trochę, ale dobra... Wstałam do pozycji siedzącej...- Jak ja się tu znalazłam? - pomyślałam.
Wstałam i poszłam do toalety, żeby się ogarnąć. Po ogarnięciu swoich spraw fizjologicznych i higienicznych, odważyłam się zejść na dół. Gdy weszłam do salonu, zobaczyłam bliźniaków grających na padach w jakąś strzelankę. Chyba nigdy się im to nie znudzi. Spojrzałam na kuchnię. W niej był Cam... Podeszłam do bliźniaków. Siedzieli na podłodze. Dobra? Ale gdzie Dylan? Jak na zawołanie, Dylan zsunął się ze schodów.
- KURWA! - krzyknął, łapiąc się za głowę.
Podskoczyłam w miejscu i szybko spojrzałam w stronę schodów, jak wszyscy. Nie wiem czemu i dlaczego, ale podeszłam do Dylana i złapałam go za głowę, odtrącając rękę, którą trzymał się za głowę. Odgarnęłam jego włosy. Nie krwawił... żadnej poważnej rany... mały siniak. Odetchnęłam.
Odsunęłam się od niego i pomachałam mu na pożegnanie. On, trochę zdezorientowany, mruknął coś, po czym wściekły poszedł do kuchni po lód. On głupi? Lodu nie trzyma się gołego, lód nie może mieć kontaktu ze skórą. Cam w międzyczasie wyszedł na taras. Podeszłam znowu do mojego poszkodowanego brata i palnęłam go w rękę, wyrwałam lód. Sięgnęłam po gruby ręcznik papierowy i zawinęłam w niego lód. Zauważyłam karteczkę i długopis. Sięgnęłam po te rzeczy i napisałam:
"Lód nie może mieć bezpośredniego kontaktu ze skórą. To niezdrowe!"
Dylan patrzył dziwnie na to, co napisałam, i przyłożył sobie już owinięty lód do głowy.
- A ty skąd to wiesz, dziewczynko? - powiedział, podnosząc na mnie wzrok.
Westchnęłam. Powinien wiedzieć skąd. Włożyłam kartkę do kieszeni moich dresów. Podeszłam do Shane’a i przytuliłam go od boku. Naprawdę tego teraz potrzebowałam.
- O, cześć, młoda - powiedział.
Okej. Czyli nie zauważył mnie, jak byłam przy Dylanie? Shane wyciągnął swoją rękę z mojego uścisku i objął mnie nią, nie dotykając moich pleców. Wtuliłam mocniej twarz w jego żebra.
- A no właśnie. Opatrunek będzie Ci trzeba zmienić - przypomniał sobie.
Jęknęłam trochę rozczarowana.
- Tony? Tobie Vinc kazał zmieniać jej opatrunki, co nie? - Shane spojrzał na bliźniaka.
Tony coś odmruknął, po czym wstał z podłogi. Spojrzałam na niego. Tony teraz poszedł do kuchni i wyciągnął z niej opatrunki i coś jeszcze. W tym samym momencie wszedł Cam. Spięłam się cała i znowu wtuliłam twarz w Shane'a.
- Co się dzieje? - zapytał Cam.
Shane przekręcił głowę, żeby spojrzeć na ojca.
- Trzeba Lili zmienić opatrunek na plecach - poinformował go Shane.
Cam spojrzał na niego dziwnie. W tym samym czasie Tony przyszedł i usiadł za mną.
- Zdejmij bluzę, podnieś koszulkę - powiedział Tony obojętnie.
Odkleiłam się od Shane'a i zdjęłam bluzę, przy okazji odsłaniając opatrunek. Usiadłam po turecku. Usłyszałam kroki za mną.
- Daj to, synu. Jeszcze jej krzywo zrobisz ten opatrunek - powiedział Cam.
Spięłam się jeszcze bardziej, gdy usłyszałam, jak Tony wstaje. Po chwili poczułam, jak dłonie Cam'a dotykają mojej największej rany. Mimowolnie się wzdrygnęłam.
- Przepraszam... - mruknął, skupiony na czymś, Cam.
Zamknęłam oczy, czując, jak gazik dotyka moich ran. Szczypało i... strasznie piekło, ale nie na tyle, żebym się skuliła. Na każdy nieoczekiwany ruch wzdrygałam się. Czułam, że każdy mnie obserwuje... dlaczego? Nie czułam na sobie wzroku tylko Cam'a... czułam, jak każdy patrzy na mnie i moją reakcję. Znowu każdy się patrzył i wiercili we mnie dziurę...
To niekomfortowe... spuściłam głowę i zacisnęłam oczy.
- Bardzo boli? - zapytał nagle Cam z... troską?
Pokręciłam głową przecząco.
- Trzęsiesz się... - dodał ciszej z wyczuwalnym zdziwieniem w głosie.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Spojrzałam na swoje ręce. Rzeczywiście... Trzęsłam się. Przez ten czas, gdy Cam robił mi opatrunek, próbowałam się uspokoić. Na szczęście udało mi się to.
- Skończone - poinformował mnie Cam.
Po tym jak wstał, wstałam również ja, by rozciągnąć kości.
- CZEKAJ! - krzyknął nagle Shane i wskazał na moje ramię. - Co ci się stało! - dodał przerażony, podchodząc do mnie i łapiąc za ramię.
Ukradkiem spojrzałam na Dylana. Jednak mój wzrok wrócił na trzymającą moje ramię rękę Shane'a. Puścił mnie, a ja poszłam po ołówek.
*Walnęłam się o framugę drzwi* napisałam, nie chcąc zrobić problemów Dylanowi.
- O framugę drzwi?! Boże... Młoda, uważaj... - powiedział Shane, przytulając mnie.
Uśmiechnęłam się lekko. Jestem głodna... Ale nie poproszę nikogo... Trudno, jeden dzień bez jedzenia to i tak nic, zważywszy na to, ile wcześniej zjadłam. Poszłam do pokoju i wyciągnęłam mój szkicownik-notatnik. Usiadłam na łóżku i zaczęłam coś szkicować, by zapomnieć o głodzie. Nie wiem, ile czasu tak siedziałam, ale wiem, że długo, i siedziałabym dłużej, gdyby nie fakt, że ktoś zapukał do moich drzwi i wszedł.
Dylan? Co on tu robi.
- Hej, dziewczynko. Widziałem, że nic nie jadłaś - powiedział i dał mi talerz z kanapkami.
Spojrzałam na niego dziwnie. Zamknęłam zeszyt i odłożyłam go.
- Eh... dobra, chciałem Ci podziękować i przeprosić... Przepraszam, nie wiedziałem, że taki siniak ci zostanie... Dziękuję, że nikomu nie powiedziałaś... Miałbym kłopoty - powiedział, drapiąc się po głowie.
Uśmiechnęłam się do niego. Przykro mi, Dylan... ale ja mam na ciebie haka...
Pomyślałam z miłą miną. Gdy Dylan wyszedł, sięgnęłam po kanapki i zjadłam je szybko. Najedzona stwierdziłam, że powinnam skorzystać z tego, że nie jest gorąco i się przejść.
---
LUDZIE JA PRZEPRASZAM! Ale jestem na wyjeździe co nie i nie miałam czasu napisać nic bo rano wychodziłam a wieczorem wracałam wyczerpana. Pewnie niedługo wstawię też kolejny rozdział drugiego fanfiku. Przpraszam że rozdział taki krótki.
CZYTASZ
Liliana Monet (Rodzina Monet)
Fiksi PenggemarA co gdyby... Hailie miała na imie Liliana. Gdyby nie miała łatwego życia i chciała je skończyć ale nie miała odwagi? I pewnego dnia trafia do szpitala gdzie poznaje swoich braci? W książce występuje opis przemocy fizycznej jak i psychicznej. Jeśli...