Impreza i przeprosiny

43 1 0
                                    

26 lipca 2024, Wielka Brytania


Olli


Kathrine pisała do mnie wiadomość, za wiadomością, odpisywałem na każdą, ale bardzo zmartwiły mnie jej treści. Napisałem do niej kolejne sms-y, ale nie odpisywała, jakby zniknęła. Byłem bardzo zmartwiony, aż do niej zadzwoniłem, mruknęła, żebym wpadł do baru, którego wyśle mi lokalizację.

Zobaczyłem ją tam, jak piła wódkę. Z butelki. Przysiadłem się do jej stolika, od razu biorąc z jej dłoni butelkę, po czym upiłem z niej trochę alkoholu.

— Wiesz, że to pije się z kieliszków, a nie z butelki? Oszalałaś już. Chcesz sobie zniszczyć zdrowie?

— Co u ciebie i Freda? Podobno myślał już nad wspólnym zamieszkaniem z Doriane...

— Wiesz... — westchnąłem. — Jest dorosły, więc bierze za wszystko odpowiedzialność.

— Co jeżeli ona go zrani? — wypaliła, przejmując ode mnie butelkę, prawie się z niej napiła, ale zabrałem ją i odłożyłem na stolik, tak, aby nie była w zasięgu ręki dziewczyny.

— Kathrine, spokojnie. Doriane taka nie jest... Też na początku tak myślałem, ale okazała się być naprawdę w porządku.

— Chociaż tyle dobrego — szepnęła.

— No dobra, ale ja nie po to tutaj przyszedłem... Kiedy powiesz mi, że jesteś we mnie szaleńczo zakochana, a wymówka z Fredem i Dori to tylko przykrywka? — zapytałem.

— Co?! — zdziwiła się. — Nie wkręcaj mnie, nie kocham cię.

— Ta, na pewno. Inaczej byś tu nie zatapiała swoich smutków w alkoholu...

— Zamknij się wreszcie.

— Sama siebie oszukujesz.

— Nie — zaprzeczyła z determinacją.

Patrzyłem na nią z politowaniem i głębokim żalem, gdy piła całą butelkę alkoholu. Przeraziłem się jej dziwnym zachowaniem.

Żal mi było ją tutaj zostawić samą, na pastwę losu, więc zabrałem ją do mojego mieszkania. Położyłem ją na moim łóżku, przykrywając kołdrą.


* * *


Oglądałem trening Formuły 3, gdy usłyszałem ciche kroki, które należały do blondynki.

— O, Kathrine, wreszcie wstałaś! — zawołałem, patrząc na nią.

— Co... Co oglądasz? — spytała.

— Nie widzisz? Trening Formuły 3.

— No tak, faktycznie, głupie pytanie.

— Mocno wczoraj zabalowaliśmy... Prawie spadłaś ze schodów, które były w klubie. Przebrałem cię w moją koszulkę, bo cała się obrzygałaś, ale spokojnie, łapy miałem przy sobie.

— O matko...

— Matko nie, ale jeśli potrzebujesz tat...

— Nie, nie, nie! — krzyknęła, przerywając mi w połowie zdania.

— Jak cię do mnie przywiozłem, to gdy wychodziliśmy z auta, powiedziałaś, że będziesz wymiotować. Obrzygałaś swoje ciuchy i ogródek mojej sąsiadki, która zajmuje się czasami moim kotem, i tak nie spała, bo obudziłaś ją swoimi krzykami.

— Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło, a narobiłem ci tylko problemów.

— Nie przepraszaj, po prostu masz słabą głowę. A teraz chodź, jako twój tatuś, dam ci jakieś ciuchy.

Welcome To The Final Show...|Carlos Sainz x Charles Leclerc|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz