Rozdział 5

6 1 0
                                    

*Rozdział niepoprawiony *

Kolejny dzień przyszedł szybciej niż bym chciała, ból głowy wyrwał mnie ze snu nad ranem i z głośnym jękiem ściągnął mnie z łóżka. Wiedziałam, że wino w towarzystwie Kiry to fatalny pomysł jednak potrzebowałam rozluźnienia i nie żałowałam ani odrobinę. Zegarek wskazywał szósta rano, jęknęłam przeciągle i ruszyłam w kierunku kuchni by zaparzyć sobie kawę i zacząć przygotowywać dzieciom śniadanie. Była sobota, więc jeśli Maxim wrócił na noc do domu to wyjdzie do pracy przed ósma, miałam w planach spędzić czas z dziewczynkami. Ostatnio bardzo mało robimy razem cokolwiek i zaczynałam tęsknić za ich obecnością. Jednak dom i praca zajmowały większą część mojego czasu.
W kuchni pierwsze co rzuciło mi się w ręce to aspiryna i szklanka z wodą. Włączyłam ekspres by nastawiać swoją ulubioną kawę i usiadłam na hokerze przy blacie opierając obolała głowę na dłoniach. Zgrzyt klucza w zamku wyrwał mnie z chwilowego zawieszenia, nasłuchiwałem kroków, które ewidentnie skierowane były w stronę kuchni, Maxim wrócił do domu co oznaczało, że noc spędził w hotelu albo w biurze. Kiedy przekroczył próg pomieszczenia wyglądał dobrze, jego koszula nie była pomięta jednak to dokładnie ta sama co wczorajszego wieczora wiec to nie biuro było jego nocną ucieczkom. Tam trzymał zapasowe ubrania i miał łazienkę więc nie kłopotał by się z ubieraniem tych samych rzeczy.
- Wyprasuj mi koszule i przygotuj garnitur. Ja idę wziąć prysznic za godzinę mam spotkanie. – Rzucił pospiesznie po czym pędem wyszedł z kuchni. Skoro miałam sprawiać pozory dobrej żony wykonałam jego polecenie i zaledwie pół godziny później mężczyzna już był w drodze do pracy. Zadaniem gosposi, która przychodziła do nas raz w tygodniu było uprzątnięcie domu do idealnego stanu. I choć ja na co dzień prałam sprzątałam i gotowałam dobrze było mieć kobietę, która zadba o cotygodniowe sprzątanie. Maxim nie zgodził się na codzienną pomoc domowa, ponieważ to ja byłam jego Panią i to do moich obowiązków należały wszystkie te rzeczy. Zgadzałam się z tym, jednak było nas stać na dodatkowa pomoc a kobieta, która w razie moich niedyspozycji zajmował by się dziewczynkami była by dla mnie wybawieniem. Jednak jak Maxim coś powie to tak ma być bez zbędnych dyskusji. Jego zdanie zawsze jest ostatnie i przywykłam do tego na tyle by załatwiać wszystko sama nie prosząc o pomoc.
Punktualnie o ósmej usłyszałam tupot stup na schodach i ciche chichoty. Uśmiechnęłam się radośnie i nałożyłam na trzy talerze solidne porcje naleśników. Postawiłam na stole jeszcze kubki z parującą herbatą i syrop klonowy, do którego miłość moje córki odziedziczyły po mnie.
- Mamusia? – Na dźwięk głosu najmłodszej z dziewczynek odwróciłam się w ich stronę.
- Dzień dobry moje śpiochy. – Z szerokim uśmiechem podeszłam by ucałować każdą z osobna.
- Dlaczego nie śpisz mamo? – Zapytała Tina a ja przyjrzałam się jej dokładnie. Po bladej skurcze nie było ani śladu, jej policzki nabrały zdrowego koloru a oczy wyraźnie świeciły z podekscytowania
- Wstałam wcześnie rano, jak się czujesz? – przyłożyłam dłoń do czoła córki chcąc sprawdzić czy temperatura na pewno nie wróciła. Kiedy poczułam przyjemne łagodzące ciepło pod palcami odetchnęłam z ulgą.
- Tina czuje się świetnie a ty musisz zacząć spać dłużej mamusiu, chciałyśmy Ci zrobić śniadanie. – Wtrąciła Czterolatka a ja uśmiechnęłam się promiennie na to wyznanie. Kochałam je całą sobą, byłam wdzięczna, że mogę być ich mamą.
- Kocham was – Wyszeptałam przytulając je mocno. – Siadajcie jeść zanim ostygnie. – Dziewczynki ochoczo pobiegły w kierunku stołu, Tina pomogła Sarze usiąść na krześle po czym sama zajęła swoje miejsce a ja przyglądałam im się z szerokim uśmiechem. Dziewczyny traktowały się nawzajem jak przyjaciółki. Prawie w ogóle nie było słychać kłótni między nimi i zawsze jedna drugiej chętnie wyskakiwała z pomocą. Raz młodsza z córek tak wydarła się na pewnego chłopca w piaskownicy, który obsypał Tinę piaskiem, że maluch uciekł do mamy z płaczem. Byłam zadowolona z siebie, że udaje mi się wychować dziewczynki w zdrowej relacji. Nie chciałam by z czasem stały się dla siebie obce, marzyłam by jedna mogła polegać na drugiej w każdej sytuacji. Kiedy dziewczyny pałaszowały śniadanie ja układałam w głowie plan dnia. Do telefonu Michaela postanowiłam zająć się zaległa praca a później zamierzałam poświęcić czas dziewczynkom. Po śniadaniu wysłała dzieci do łazienki a sama poszłam do gabinetu po laptop, wszystkie potrzebne dokumenty i przeniosłam je do salonu. Przygotowałam też kredki i kolorowanki, kilka opakowań puzzli i napoje. Gdy dziewczynki zbiegły na dół usiadły obok mnie i wspólnie ustaliliśmy co będą robić kiedy ja zajmę się praca. Nauczyłam się wykonywać swoje obowiązki z dziećmi u boku więc hałas i bałagan, który panował dookoła nie rozpraszał mnie już tak jak kiedyś.  Punktualnie o godzinie dwunastej zamknęłam laptop a chwilę później rozdzwonił się mój telefon.
- Mam bardzo ważny telefon idę do kuchni zajmiecie się sobą przez chwilkę? – upewniłam się a kiedy obydwie ochoczo pokiwały głowami odebrałam połączenie. – Isobelle Morgan słucham.
- Witaj Isobelle z tej strony Michael Steward byliśmy umówieni na różowe. –  Uśmiechnęłam się szeroko choć mężczyzna nie mógł tego zobaczyć. Niepewność, którą usłyszałam w jego głosie lekko mnie rozbawiła.
- Witaj Michael dziękuję, że dzwonisz. – Mój głos brzmiał na spokojny choć w środku cała trzęsłam się ze zdenerwowania
- Chciał bym się z Tobą umówić w dogodnym dla Ciebie terminie w kancelarii mojego brata. Rozmawiałem już z nim na twój temat i jest skóry do pomocy. – Wyjaśnił pokrótce.
- Wspaniale. Dostosuje się do Twojego brata, mam nienormowany czas pracy.
- W takim razie w Poniedziałek godzina dziesiąta trzydzieści pasuje Ci?
- Tak oczywiście. Michael chciała bym tylko by ta sprawa nie doszła do mojego męża. Jeśli ten dowie się, że planuje coś w jego sprawie zrobi mi piekło na ziemi. Potrzebuje prawnika, który jest od niego niezależny.
- To oczywiste. Carl jest jednym z najlepszych prawników w kraju. Gwarantuje Ci bezpieczeństwo z jego strony Isobelle. – Odetchnęłam z ulgą.
- Dziękuję. Wyślij mi proszę adres kancelarii twojego brata bym mogła się tam dostać na czas.
- Przyjadę po Ciebie. Miłego dnia Isobelle. – Zakończył połączenie a ja nadal miała ciarki od intensywności jego głosu. Był bardzo pewny siebie a fakt, że jego brat ma kancelarie prawną odrobinę wytrącił mnie z równowagi. Ciągle obawiałam się, że mogę trafić na kogoś kto będzie od mojego męża. I choć zapewnienia Michaela odrobinę mnie uspokoiły, niepokój i tak krążył gdzieś w mojej głowie.
Miałam w planach spędzić dzień z moimi dziećmi jednak, każda czynność którą wykonywałam by zadowolić je choć odrobinę wywoływała u nich frustrację i niezadowolenie. Nie podobał im się fakt zamknięcia w domu pomimo ładnej pogodny a ja bałam się wybrać z nimi na spacer czy plac zabaw. Gorączka Tiny nie wróciła od wizyty w szpitalu jednak z tyłu głowy ciągle miałam to przerażenie, które mnie opanowało gdy zobaczyłam swoją córkę w takim stanie. Nie należę do kobiet które chodzą na skróty ale tego popołudnia byłam poddenerwowana i wrażliwa na wszystko bodźce. Nasłuchiwałem otwierania drzwi, jak by w każdej chwili mógł wkraść mi się do domu ktoś obcy. Zdenerwowana swoja niemocą włączyłam dziewczynka bajkę, która przyjęły ochoczo a ja sama ułożyłam się wygodnie w fotelu przymykając oczy. Byłam zmęczona, wykańczała mnie myśl, że przez najbliższe kilka miesięcy będę musiała pracować na najwyższych obrotach będąc atakowana z każdej strony. Byłam niemal pewna, że pierwszym w co uderzy mój mąż gdy dowie się o papierach rozwodowych będą dzieci. Wiedziałam, że muszę zabezpieczyć się tak, by w żaden sposób mi nie zagroził ale perspektywa utraty dziewczynek jest dla mnie czymś okropnym. Nie potrafię sobie wyobrazić co zrobię jeśli coś pójdzie nie tak. Strach paraliżował mnie tak bardzo, że nie potrafiłam funkcjonować z własnymi dziećmi w wolny dzień przez co byłam na siebie zła jeszcze bardziej. Ciągle w głowie powtarzałam sobie, że jestem dobrą matką ale powoli zaczynałam w to wątpić. Kiedy dziewczynki zasnęły na kanapie przed końcem kolejnej z bajek, którymi je uraczyłam odetchnęłam z ulgą. Marzyłam by położyć się do łóżka i zapomnieć o dzisiejszym dniu. Dziewczynki ponownie ułożyłam w pokoju Tiny by spały razem a ja zajęłam niewielkie łóżko Sary licząc, że mój mąż nie będzie miał ochoty mnie szukać. Byłam jednak cholernie naiwna. Niespełna godzinę po położeniu się w łóżku musiałam kolejny raz spełniać mój „małżeński obowiązek” ze łzami w oczach zasnęłam dopiero około drugiej w nocy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 03 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Teraz JAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz