Rozdział Dwudziesty Drugi

80 14 3
                                    

Harry budził się powoli z snu. Minął tydzień od wizyty Narcyzy i od tamtego czasu jego relacja z jej synem znacznie się poprawiła, parę dni temu nawet kupił mu telefon za który dziękował mu dzień w dzień. W końcu też skontaktował się z wujkami, którzy już za parę dni wrócą do domu. Rozmawiał także codziennie z Astoria z którą Draco załapał nawet dobre kontakty.

Mimo tych wszystkich pozytywnych rzeczy i jego lepszych relacji z Draco tego dnia Harry zdziwił się gdy obudził się w łóżku Draco bez niego, w końcu dziś mieli mieć wspólny dzień filmowy.

Przeszukał cały dom jednak ani śladu po blondynie, dzwonił nawet do niego, ale ten nie odpowiadał. Wiedział, że pojechał gdzieś na motorze ponieważ nie było ani samego motoru ani kasku i stroju.

Gdy dobijała dwunasta Harry leżał bezczynnie w salonie nie wiedząc co ma zrobić, posprzątał cały dom oglądał telewizję, ale nic nie było w stanie go na tyle wciągnąć by nie wróciłc po chwili na kanapę.

- No i co Hubi, gdzie się podział twój pan co ?- spytał się psa leżącego obok niego, a ten zaszczekał jedynie sekundę później nastawiając uszy po tym jak telefon leżący na stole zaczął dzwonić.

Brunet szybko sięgnął po telefon mając cichą nadzieję na to, że na ekranie pojawi się uśmiechnięta twarz blondyna, jednak na ekranie pojawił się jego chrzestny od którego szybko odebrał.

- Halo?

- Cześć szczeniaku jak tam ? Co porabiasz? - spytał Syriusz jak zawsze szczęśliwy.

- Nic ciekawego, oglądam telewizję, a co tam u was wiecie już kiedy wracacie ?

- Jeszcze nie wiemy, ale mamy nadzieje, że za dwa dni będziemy w domu, właśnie co do tego mamy do ciebie prośbę..

...

Już po paru godzinach od czasu kiedy rozmawiał z swoim chrzestnym w domu Draco nie było już prawie żadnych jego rzeczy. Teraz leżał u siebie i odpoczywał, przez parę godzin sprzątał dom tak by na przyjazd wujków wszystko było wysprzątane. Teraz rozmawiał z Astoria która opowiadała o tym jak to nikt nie chce przyjąć jej do pracy chodź tak na prawdę aplikowała tylko do dwóch miejsc i to takich do których potrzeba lat doświadczeń, jakich ta nie posiadała.

-no, ale jak ja niby mam mieć lata doświadczeń jak nikt nie chce mnie przyjąć by dać mi doświadczenia ?

- Może u Ariela idź do pracy, oni szukają pracowników

- Ale ja nie chcę pracować w kwiaciarniach ja chcę coś lepszego no

- Co ja Ci poradze nie masz doświadczenia, ani jeszcze nie ukończyłas szkoły, jedyne na co możesz liczyć w tej chwili to Macdonald jakieś sklepy, kawiarnie i kwiaciarnie, nie możesz aplikować do jakiś biur czy jakiś prac na które ludzie zbierają doświadczenia i dyplomy latami, naprawdę myślałaś, że przyjmą Cię w roli architekta czy nauczyciela ? Ty się jeszcze uczysz !- zaśmiał się patrząc na obrażoną twarz przyjaciółki.

- Jesteś taki niby mądry, a sam do swojej pracy nie chodzisz. Wogóle gdzie twój maczo? Czemu nie jesteś u niego ?

- Nie było go jak wstałem, posprzątałem tam i wziąłem swoje rzeczy do mnie i posprzątałem bo mnie łapa poprosił bo niedługo wracają i na dwa dni sobie pomieszkam u siebie, może Draco ode mnie odpocznie. Dom mu zakluczyłem jeśli nie wróci w nocy to z Hubertem jeszcze wyjdę, ale mam nadzieję, że będzie już wtedy.

- A jak tam między wami ? Na domkach Cię pocałował, a teraz co, nic? No musi coś być, ty to do niego wzdychasz od dawna, a on co ? No opowiadaj

- Nie wzdycham do niego! Może troszkę mi się podoba ale to tyle ! Poza tym on mnie tak nie lubi, pocałował mnie raz poza tym nie zrobił tego sam z siebie, a za to, że mnie do ciebie zawiezie, to raczej dla niego nic nie znaczyło- powiedział lekko przygaszony

- Jest bardzo dla mnie miły, troszczy się mną i opiekuje teraz nawet gdy mam tą nogę złamaną to wszędzie mnie nosi bo mówi, że nie mogę się przemęczać, jest na prawdę świetny, ale nie wiem czy warto jest robić coś w jego stronę, nie chce go stracić, zależy mi na nim - powiedział patrząc za okno.

- Poza tym teraz będziemy jedynie sąsiadami, w końcu Łapa i Luniek będą tu, a wiesz jaki Syriusz staje się nadopiekuńczy jeśli chodzi o mnie i chłopaków

- No - zaśmiała się - Pamiętam jak rok temu usiadł za tobą w tej kawiarni za rogiem gdy byłeś z Cedrikiem na randce, potem tak go wystraszył, że gdy na ciebie patrzył to uciekał

- Ej to nie było śmieszne! Unikał mnie cały czas, aż szkoda, lubiłem go, ładny był miał takie umięśnione barki i ręce, z twarzy też nie brzydki chodź był trochę zazdrosny o wszystko, robił mi o wszystko afery nawet o ciebie się pruł, do tego był trochę głupii - powiedział wspominając stare czasy.

Tam gdzie wcześniej mieszkał znaleźć jakiś innych gejów było bardzo trudno, a jak już chciał się z jakimś umówić to jego ojciec chrzestny skutecznie wszystkich odstraszał, trochę był mu za to wdzięczy bo z biegiem czasu zauważył, że z nimi wszystkimi było coś konkretnie nie tak, chodź kiedyś strasznie się wkurzał na swojego wujka.

- Wiesz co ja się chyba pójdę umyć i położyć, coś słabo się czuje, chyba jestem przemęczona.

- Dobry pomysł, też chyba pójdę spać, w końcu cały dzień pracowałem, dobranoc

- Branoc, zadzwoń wieczorem

- Dobrze, tak zrobię idź spać - rozłączył się i odetchnął. Żałował, że już nie spotyka się tak jak kiedyś z Astorią, w końcu to jego najlepsza przyjaciółka i mimo codziennego rozmawiania, brakuje mu jej.

...

Gdy słońce chowało się za horyzontem czarny motor parkował w garażu, blondyn powoli wprowadził go do garażu i wyszedł do domu marszcząc brwi. Coś mu nie pasowało, Hubert biegał tuż za nim gdy młody Malfoy biegał po całym domu szukając choćby śladu po Potterze. Nie było jego butów, jego ciuchów, jego zapachu, a co najgorsze jego samego, cały dom wyglądał idealnie, był wysprzątany pachniał chemią do sprzątania, nie było ani grama kurzu czy brudu świadczącego o tym, że ktoś tu mieszkał poza nim.

Jednak on to wiedział, pamiętał każdy dzień, każdą godzinę i każdą sekundę jaką z nim spędził i nie ma zamiaru odpuścić szukania go, wiedział, że od czasu wypadku stał się trochę nadopiekuńczy względem Harrego, jednak nie miał jak na to poradzić, zależało mu na nim i noc gdy musiał jechać z nim do szpitala nie widząc czy przeżyje była najgorszą nocą w całym jego życiu.

Wybiegł więc z swojego domu przeskakując przez płot oddzielający jego dom z domem w którym miał nadzieję, że znajdzie Harrego. Stanął przed frontowymi drzwiami i szarpnął za klamkę, klnąc pod nosem gdy drzwi ani drgnęły, wiedział, że musi być jakieś inne wyjście, obiegł więc cały dom i w końcu znalazł, tylne drzwi, jednak też zamknięte, mimo tego coś innego przykuło jego uwagę, okno wychodzące na kuchnię było otwarte na oścież. Było dość wysoko, ale da radę, był zdeterminowany, wdrapał się na parapet zewnętrzny i powoli odczepial moskitierę która była w jego drodze.

Musiał dowiedzieć się gdzie jest jego Harry i czy wszystko z nim okej, widział już, że na stoliku przed kanapą leżą kwiatki które wyglądają jakby były dopiero co zerwane. Gdy ściągnął połowę moskitiery wszedł przez okno do domu starając się nie robić dużego bałaganu.

Sprawdził wszystkie pokoje na dole wiedząc już, że okularnik tu był niedawno. Ruszył więc na górę mając nadzieję, że znajdzie Pottera, przejrzał pokoje, aż został mu jeden, ostatni.

Odetchnął głęboko i nacisnął na klamkę.

W głowie krążyła mu tylko jedna myśl; Żeby jego Harry był cały i zdrowy

...

Hi muffiny!
Dawno nie było rozdziału, ale wracam ! Byłem chory i nie miałem weny, ale w końcu wróciłem do domu i wziąłem się za pisanie
~Ksiexycowy

Miłość wyglądająca przez okno // DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz