rozdział piąty

297 18 8
                                    


Była sobota wieczór, avadooki nie mógł się jednak skupić na tym co miał właśnie robić. Siedział w ciszy przed swoim notesem i książkami o mitologii z różnych krajów. Nie był w stanie się jednak skupić. Wszystkie słowa zlewały mu się w jedno, a w głowie miał istny chaos nad którym nie był w stanie zapanować. Poddał się wiedząc, że nic nie wskóra.

Wstał więc powoli z krzesła patrząc na cały wysprzątany pokój. Wspomnienia z poranka zasypały mu głowe. Pamiętał jak wstał rano szczęśliwy i od razu po zjedzeniu śniadania zaczął sprzątać z uśmiechem na ustach. Wyszedł do Remusa który siedział w kuchni przy stole popijając szczęśliwy kawę patrząc przez okno na las wstający do życia i zaczęli rozmawiać o przeprowadzce, która miała miejsce już miesiąc temu.

Od kiedy pamiętał, Remu zawsze wstawał około piątej rano jedynie po to by zrobić sobie kawę, poczytać gazetę która każdego ranka była dostarczana pod ich drzwi i poobserwować przyrodę z uśmiechem na ustach. Lubił to w Remusie, to była jego nieodmienna rutyna od kiedy pamiętał. Lubił schodzić do niego gdy był zestresowany nadchodzącym dniem, lub gdy chciał o czymś porozmawiać, ten wtedy zawsze go wysłuchiwał. Rozmawiali zawsze aż Syriusz nie wstanie. Wtedy przestawali rozmawiać i zaczynali robić śniadanie, a Łapa zawsze podchodził do nich mierzwiąc włosy Harrego i składając czuły pocałunek na ustach Remusa. To była ich Rutyna od kiedy brunet przyszedł do niego ranka tuż przed pierwszym dniem w nowym przedszkolu. Remu posadził go wtedy na stole dając mu szklankę mleka i podzielił się z nim swoją czekoladą. Rozmawiali, aż do około ósmej rano gdy Syriusz wbiegł do kuchni krzycząc, że Harry uciekł. 

Brunet podszedł powolnym krokiem do okna. Hera stała tam dumnie się prezentując przywołując Harremu uśmiech na usta. Pamiętał doskonale jak na nocowaniu jego przyjaciele opiekowali się nią jak dzieckiem komplementując i rozmawiając. Hera od tamtego czasu bardzo urosła wypuszczając w świat dużo nowych liści. 

Bliznowaty zerknął w bok. Szczepan znów domagał się zmiany doniczki. Prawie trzy letnie drzewko Bonsai było jedynym które ma Harry, które miało zmienianą doniczkę już siódmy raz.  Czasem Harry nie mógł uwierzyć jak bardzo to drzewko się rozrosło od dnia zakupu.

Podniósł lekko swój wzrok wyglądając za okno, patrząc prosto w okno sąsiada. Szmaragd zderzył się z Szarością. Policzki Bruneta zapiekły gdy z zawziętością patrzył w te piękne oczy przypominające mu pełnie księżyca którą kocha oglądać z Remusem. Teraz jednak nic już nie miało znaczenia, ani Remus, ani Hera. Czas zwolnił swój bieg gdy Harry patrzył w oczy swojego sąsiada. Oderwał wzrok od jego oczu i przeskanował  go wzrokiem. Kawałek po kawałku. Od czubka głowy, aż do pasa. 

Patrzył jak z blond włosów powoli skapują kropelki wody na goły, bardzo wysportowany tors. Czuł jak uginają mu się nogi na ten, jakby nie patrzeć bardzo seksowny widok. Potter już ostatnio zauważył, że blondyn jest w jego typie, przystojny, ostry, umiejący się postawić, władczy, blond i wysoki. Teraz jednak gdy widział go w całej okazałości czuł, że ten jest wręcz idealny. Nie wiedział czy dziękować, czy przeklinać duży wzrost blondyna. Ten jest wszak o głowę od niego wyższy i teraz, gdy stoi cały goły w oknie Harrego bardzo kusi by spojrzeć trochę niżej. 

Potter chodź bardzo próbował nie był w stanie się oprzeć. Spojrzał w dół i o merlinie, blondyn ma się czym pochwalić. Brunet poczuł, że zarumienił się jeszcze bardziej, a nogi coraz bardziej odmawiają posłuszeństwa.   Czuł jeszcze większy wstyd gdy uświadomił sobie w co on jest ubrany. Bowiem różowa pidżama w pieski nie jest zbyt pociągająca. Podniósł głowę i zauważając wścibski uśmieszek na twarzy wyższego natychmiast uciekł od okna.

Zjechał plecami po ścianie i schował twarz w dłoniach. Jak on mógł się tak ośmieszyć? Czy on naprawdę jest tak napalony, że nie mógł się powstrzymać? Ośmieszył się dosłownie przed bogiem sexu, do tego tym który chodzi z nim do klasy. 

Jego życie jest skończone!

...

-Nie rozumiesz, on nie przepuści okazji by mnie ośmieszyć, moje życie jest skończone!-powiedział Harry będąc na kamerce z swoją najlepszą przyjaciółką. Od razu gdy zauważył swój telefon na szafce pomyślał o tym by zadzwonić do Astorii, ona zawsze umiała mu pomóc w tego typu sytuacjach. 

-Nie przesadzasz? Ostatnio o tym twoim "bogu sexu" tylko narzekałeś jaki on nudny, i że nie umie się bawić- Harry nie mógł zaprzeczyć, była to czysta prawda. Teraz była jednak inna sytuacja, mimo tego jaki charakter ma Dracon, to z wyglądu jest inaczej. Bynajmniej tak tłumaczy to sobie Potter, w końcu Malfoy jest bardzo w jego typie, i chodź nigdy by sie do tego nie przyznał, brunetowi bardzo zależy na jego opinii.

-Sprawdzałeś w ogóle, czy on nadal tam jest? Może na ciebie czeka?-zaśmiała sie.

-Nie chcę sprawdzać, za bardzo się boję- powiedział cicho. Nigdy nie lubił przyznawać się do swoich słabości. Wychowywali go w końcu byli huncwoci, oni lubili robić jedynie żarty wykorzystując ludzkie słabości, pokazywali je jednie wokół siebie, i chodź Remus zawsze mu powtarzał, że słabości to nic złego, to nigdy nie udało mu się wbić to Harremu do głowy. Zawszę miał wtedy w głowie sytuację gdy w przedszkolu jeden chłopak- Dudley wykorzystał jego słabości przeciwko jemu i zniszczył mu jego ukochaną pluszową zabawkę- Sonię, pluszowego białego pieska którego Harry miał od kiedy się urodził. Co prawda Remus go pozszywał, jednak trauma została.

- Sprawdź- oznajmiła. Brunet zawachał się na chwilę, jednak przeszedł powoli na czworaka do okna i powoli się wychylił. 

Okno na przeciwko było otwarte, pewnie blondyn wietrzył swój pokój, jego samego tam jednak nie było. Harry już spokojniejszy rozejrzał się. Po prawej stronie widział skrawek ulicy i świeżo posadzone przez niego i Remusa drzewa i inne roślinki z przodu domu, które sądzili tydzień temu. Widział także cały bok dwa razy większego domu sąsiadów. Biały dom sąsiadów był duży, mieli jednak bardzo mało roślin przez co Harremu nie zbyt się podobał. Po lewej stronie widział kawałek lasu i tańczące w rytm wiatru drzewa. Gdy usłyszał nawoływania Astorii z telefonu otrzonsnął się z transu. 

-Harry? Jest tam czy nie? Harry?! Odpowiesz czy nię?!- krzyczała.

-Jestem, jestem, nie musisz strzępić ryja. Nie ma go.- Odpowiedział patrząc na przyjaciółkę. Po chwili zaczął jednak piszczeć niezrozumiałe słowa do telefonu, a Astoria choćby chciała nie była w stanie nic zrozumieć, z słowotoku przyjaciela. Po chwili ten jednak zaczął brać głębokie wdechy.

-Astoria.-powiedział trochę bardziej opanowany.

-No co?!- krzyknęła niecierpliwiąc się na to co ma jej do powiedzenia.

-ON MA SZCZENIAKA!- krzyknął odwracając kamerkę pokazując blondyna w samych bokserkach z szczeniakiem w ręce. Po chwili oboje zaczęli piszczeć, a Harry uciekać gdy szczeniak zaczął na niego szczekać i Malfoy zobaczył go z telefonem przy oknie nakierowanym prosto na niego.

W tej chwili Harry cieszył się, że Syriusz zabrał Remusa a randkę, ponieważ jego piszcznie napewno by ich zaalarmowało.

...

Hi muffiny!
Rozdziały wracają, bo mi nudno.
Ksiexycowy

Miłość wyglądająca przez okno // DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz