Ariana Kleks
Nie wiedziałam, ile czasu mnie nie było w mieszkaniu. Dlatego szybko włożyłam rękę do kieszeni i wyciągnęłam telefon... To, co zobaczyłam na ekranie, aż mnie zamurowało. Nie było ponad dwadzieścia cztery godziny. Miałam setki wiadomości i nieodebranych połączeń.
Przewijałam listę powiadomień, widząc liczne nieodebrane połączenia od przyjaciół i rodziny oraz wiadomości pełne zmartwienia. Wyglądało na to, że wszyscy byli zaniepokojeni moją nieobecnością. Wśród nich zauważyła wiadomość od mojej cioci, w której pisała, że bardzo się martwiła i próbowała się z nią skontaktować, a także kilka wiadomości od przyjaciół, którzy obawiali się o moje bezpieczeństwo.
Moje serce ścisnęło się na myśl o tym, jak bardzo wszyscy się martwili. Uświadomiłam sobie, że musiałam im wyjaśnić, gdzie byłam i dlaczego. Wiedziałam, że rozmowa z dziadkiem była nieunikniona, ale teraz potrzebowałam najpierw zadbać o to, aby uspokoić tych, którzy martwili się o mnie przez ostatnie godziny...
Ale coś mi nakazywało w tym momencie porozmawiać z doktorem Paj-Chi-Wo. Byłam pewna, że rozmowa z nim była nieunikniona i nie mogłam jej dłużej odkładać. Musiałam skonfrontować się z prawdą, którą odkryłam, i wyjaśnić, co naprawdę się stało.
Wzięłam głęboki oddech, czując, jak moje serce bije szybciej na myśl o nadchodzącej konfrontacji. Skierowałam się w stronę kamienicy, w której mieszkałam.
Zbliżałam się do tego budynku, czując, jak każdy krok staje się coraz cięższy. Gdy dotarłam na miejsce, zauważyłam, że jedno z okien mieszkania mojego dziadka było wciąż otwarte. To był dobry znak — oznaczało, że mógł być w domu...
Ruszyłam w stronę drabiny, która została rozłożona. Tak jakby już ktoś naszykował ją specjalnie... Wahając się, wspięłam się po metalowych strzeblach i weszłam na balkon, a następnie przeszłam przez okno i znalazłam się w ciemnym pomieszczeniu.
Zawsze tak wchodziłam... jeszcze przed tym, jak dowiedziałam się całej prawdy o mnie... A on przyzwyczaił się do mojego towarzystwa o każdej porze dnia. Za każdym razem zachęcał mnie do rozmowy. Był otwartym człowiekiem, a jednocześnie takim skrytym... A teraz... ja już wiedziałam, dlaczego tak się zachowywał, dlaczego zdecydował się zachować anonimowość... Ukrywał cały ból... Chciał się skupić na chronieniu mnie i Ady...
Zaczęłam płakać, czując, jak ciężar emocji, który nosiłam w sobie, wreszcie znajduje ujście. Łzy spływały mi po policzkach, a serce wypełniała mieszanka smutku i ulgi. Czułam, że wracam do miejsca, które zawsze było dla mnie bezpieczne, choć teraz miało zupełnie inny sens.
Weszłam do salonu, gdzie jedynym źródłem światła była migocząca świeca ustawiona na biurku. Mimo ciemności, jej blask rzucał ciepłe, złote cienie na ściany, tworząc atmosferę spokojnej intymności. Całe pomieszczenie było ciche, z wyjątkiem cichego szumu wiatru zza otwartego okna.
Na biurku dostrzegłam kilka szkiców rozsypanych w nieładzie. Zbliżyłam się, wciągając głęboko powietrze, gdy zobaczyłam rysunki. Były to portrety mojej matki — każdy z nich przedstawiał ją w innym świetle, ale zawsze z wyrazem miłości i czułości. Jej delikatne rysy, uśmiech, który był zawsze pełen ciepła i dobroci. Każdy rysunek opowiadał o uczuciach, które jej ojciec musiał skrywać, a które teraz ujawniały się w tych intymnych portretach.
Widok tych szkiców złamał mi serce. Zrozumiałam, że mój dziadek, mimo że starał się być silny i pełen determinacji, również cierpiał. Ukrywał ból po utracie córki, a te szkice były jego sposobem na zachowanie jej pamięci.
Słyszałam ciche chrapanie dochodzące z sypialni — Paj-Chi-Wo musiał spać. Czułam, jak moje łzy płyną, gdy zasiadłam przy biurku, wpatrując się w rysunki, które opowiadały o miłości, jaką miał do matki.
CZYTASZ
Moja bajka | Akademia pana Kleksa (wolnopisane)
Hayran KurguAriana Kleks, po zakończeniu pierwszego roku w Akademii, stara się znaleźć równowagę między światem magicznym a rzeczywistym. Mimo że prowadzi normalne życie w realnym świecie, tęskni za Akademią, gdzie jej ojciec, Ambroży Kleks, pełni funkcję profe...