ROZDZIAŁ TRZECI

184 14 1
                                    

Innez

- Scheiße.

Mamroczę pod nosem przekleństwo, zawracając po raz kolejny, kiedy punktor na mapie Google ponownie zaczyna krążyć wokół własnej osi.

Zaczynam trząść się z nerwów i złości.

Powinnam być już dawno na miejscu, a zamiast tego nieplanowanie zwiedzam zatłoczone ulice miasta, pełne turystów i Hiszpanów, w obcisłej, nieprzepuszczającej powietrza sukience i kosmykach grzywki, jaka przykleja się do spoconego czoła.

Duchota panująca dzisiejszego dnia w Barcelonie jest nie do zniesienia.

Skręcam w kolejną ulicę. Praktycznie biegnę przed siebie, w dwunastocentymetrowych szpilkach, żeby po chwili dostrzec na ekranie telefonu, że oddalam się od miejsca, do którego zmierzam.

- Scheiße.

W ostatniej chwili powstrzymuję się przed tym, by rzucić telefonem o chodnik. Zdeptać go. Kopnąć i nigdy więcej nie ufać mobilnej nawigacji, jednak, gdy tylko unoszę do góry zamaszyście rękę, dostrzegam, że ktoś mi się przygląda.

Jest to mężczyzna.

Nie wygląda na bezdomnego, który chciałby mnie zaczepić, prosząc o kilka euro. Z kolei, patrząc na jego styl ubioru, prawdopodobnie nie chciał mnie też okraść.

W takiej sytuacji wyjścia były dwa.

Albo zaciekawił go mój nagły wybór złości, albo moja sukienka podwinęła się podczas mojego bieguna tyle, że mogłam startować w Miss United Nations, w kategorii nogi – która prawdopodobnie nie istniała.

Nie ważnym jednak dla mnie, w tym momencie było to czym dokładnie zwróciłam na siebie jego uwagę. Potrzebowałam pomocy, a on był jedynym człowiekiem, który zatrzymał się wśród pędu życia, wielkiego miasta i mógł mnie poratować swoimi cennymi sekundami.

- Lo siento [1]- zaczynam płynnym hiszpańskim, przystając tuż naprzeciw niego- Szukam drogi do- pochylam się nad ekranem telefonu, chcąc pokazać mu nazwę ulicy.

- I'm sorry but I don't speak Spanish.

Moje serce opada boleśnie na dno podbrzusza. Właśnie traciłam szansę na coś wielkiego i to przez okropnie kiepską orientację w terenie, jaką odziedziczyłam w jedynym spadku po mojej babce. Kobieta potrafiła wyjść ze swojego domu i nie pamiętać, jak do niego wrócić.

Oczywiście był temu winien jej status – wszędzie, gdzie tylko zapragnęła pojechać, woziła ją prywatna taryfa i szofer.

- Oh, okay don't worry, I'm speaking English too- mój umysł samoistnie przełącza się na brytyjski akcent, który przez lata trenowałam oglądając Absolutely Fabulous- Więc potrzebuję dostać się do...

Podnoszę odruchowo do góry twarz, w momencie, gdy kątem oka dostrzegam ruch. Stojący obok mojego ramienia mężczyzna ściąga okulary przeciwsłoneczne, które ukazują prawdę jego twarzy.

- Doprawdy?- kontynuuję w języku angielskim- Nie potrafisz mówić po hiszpańsku?

Gabriel Alvarez.

W Barcelonie żyło ponad półtora miliona ludzi, a ja spotykam po raz kolejny mężczyznę, którego już więcej miałam nie zobaczyć.

- Mówisz płynnie po hiszpańsku, niemiecku i angielsku- wylicza kolejno języki, którymi się posługuję, jakby każdy z nich był osiągnięciem w liczącej się dla narodu dziedzinie- Rodzice muszą być niezwykle dumni.

LOVERS | 🔓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz