ROZDZIAŁ PIERWSZY

351 17 2
                                    

Wystarczyły mi tylko dwa słowa, bym wiedziała, że siedzący za mną mężczyzna straci zaraz kilka milionów.

Uśmiecham się przyjaźnie do kelnera, który stawia przede mną zamówioną wcześniej lemoniadę i informuje, że moje danie będzie gotowe do dziesięciu minut. Na odchodne dodaje, że moją skromną przystawkę wykonuje sam szef kuchni i dopiero w tym momencie zastanawiam się, czy dobrze trafiłam.

Wybrałam pierwszą, lepszą restaurację, która miała być schronieniem przed skwarem Hiszpańskiego słońca, z luksusem klimatyzacji, a zamiast tego mrugam kilkukrotnie na widok cen w karcie. Z moich obserwacji zaczynały się od dwucyfrowych kwot, ale może był to efekt zbyt długiego przebywania na słońcu.

Sięgam po szklane naczynie, chwytając za rurkę dodaną do napoju. Chcę ugasić pragnienie, które pali moją krtań. Roztopiony lód w lemoniadzie powinien przenieść mnie w stan błogości i nadać moim splatanym myślą ukojenie – w końcu tego potrzebowałam.

Niestety tak się nie dzieje.

Moje brwi spotykają się, tworząc pojedynczą linię, a na usta wkrada się grymas, kiedy orientuję się, że udało mi się wytrzymać dokładnie pięć minut, w środku restauracji, gdzie na żywo, muzyk wygrywał jedną z sonat Ludwiga van Beethoven'a.

Beethoven.

Mimo że dzieliło nas to samo pochodzenie, niespecjalnie przepadaliśmy za sobą. Nie miałam nic do jego życiowej historii – bardziej za złe miałam mu jego sukces. Mianowicie, grali go wszyscy i wszędzie. Na bankietach i w restauracjach. Artyści na międzynarodowych arenach dawali popis swoich umiejętności za jego pomocą. Dzięki temu zdobywali nagrody, tytuły oraz sławę. To wszystko mogłoby się wydawać zbyt pochopnym stwierdzeniem z mojej strony.

Jak można nie lubić Beethoven'a?  

Można, bo wśród tego wszystkiego była jeszcze moja starsza siostra Kimberly.

Kim nie miała za grosz talentu muzycznego. Każdy nauczyciel, który odwiedzał nasz dom, mówił dokładnie te same słowa, które ja powtarzałam w umyśle za każdym razem, kiedy słyszałam, jak otwiera wieko fortepianu.

Najgorszym w tym wszystkim był upór, czyli zakorzeniona przez przodków cecha naszej rodzinny, więc słowa krytyki ze strony uczonych wcale nie przekonywały moich rodziców i Kimberly, na temat wyboru innej ścieżki zainteresowań – tej pozbawionej muzyki. Moja opinia, też zdała się tutaj na marne. W konsekwencji siostra pobierała nauki przez sześć lat.

Sześć długich lat, w ciągu których nauczyła się grać wyłącznie dwie sonety – i na nieszczęście wszystkie należały do Beethoven'a.

Tak, więc teraz kiedy słyszę, jak mężczyzna, w doskonale skrojonym pod swoje gabaryty smokingu, przesuwa zwinnie palce po klawiszach, przypomina mi się, jak bardzo gardzę moim starym przyjacielem Wolfgangiem.

- Ten mężczyzna próbuje cię oszukać.

Mój głos wsuwa się subtelnie pomiędzy melodię a brzdęk sztućców, kiedy kątem oka dostrzegam, jak jeden z zajmujących stolik za mną gości restauracji podnosi się ze swojego miejsca i rusza w stronę łazienki.

- To chyba niegrzeczne przysłuchiwać się czyjejś rozmowie.

Kąciki moich ust delikatnie unoszą się do góry, kiedy niska barwa głosu, wypowiada każde, pojedyncze słowo płynnym hiszpańskim. Mieszkałam tutaj już prawie miesiąc, a i tak za każdym razem dostawałam gęsiej skórki, kiedy słyszałam ten akcent.

- Pan wybaczy, ale niestety mam bardzo wrażliwy słuch- delikatnie odwracam głowę, tak by nasza rozmowa była zarezerwowana dla naszej dwójki- Szczególnie, kiedy mężczyźni nie specjalnie przejmują się tym, że o formalnych sprawach, jednak powinni rozmawiać o pół tonu ciszej.

LOVERS | 🔓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz