ROZDZIAŁ SZÓSTY

144 12 1
                                    

Innez

Siódme piętro.

Przechodzę przez bramki na parterze, gdzie kartę dostępu udostępnia mi miły, pulchny pan z ochrony o imieniu Sasha.

Siódme piętro.

Zamawiam jedną z sześciu wind w wąskim korytarzu.

Tuż obok mnie kobieta w czerwonym żakiecie czeka by wyjechać na czwarte piętro do biura, którego nazwa musi mieć powiązanie z branżą IT, a otwierające się drzwi tuż za mną, metalowe drzwi sygnalizują, że ktoś już kończy pracę, kiedy ja dopiero zaczynam swoją.

Siódme piętro.

Przeglądam się w lustrze.

Sprawdzam ułożenie włosów, poprawność w obrysowaniu ust oraz wygładzam ubranie. Mój żołądek od samego rana jest tak zaciśnięty, że w odbiciu wyglądam, jakbym schudła pięć kilo i okropnie zmizerniała.

W sumie, czego mogę się dziwić. Jadę na spotkanie z niewiadomą.

Winda po chwili zatrzymuje się na siódmym piętrze, a kiedy chcę wykonać pierwszy nerwowoy krok do przodu, stopy nie chcą ze mną współpracować. Z reguły nie odczuwam stresu. Zawsze potrafię zachować zimną krew i myśleć trzeźwo, w nawet najbardziej absurdalnych sytuacjach. Teraz najwidoczniej było inaczej – choć posiadałam wiedzę, by odpowiedzieć na każde pytanie zadane mi przez przedstawiciela działu HR lub Gabriela.

Kiedy kilkoma głębszymi wdechami, udaje mi się pokonać wewnętrzny lęk, przystaję przed ciężkim, marmurowym biurkiem, zza którego energicznie podnosi się młoda blondynka, próbując przełknąć na szybko wzięty kęs sałatki.

- Spokojnie. Proszę dokończyć.

Uśmiecham się do niej przyjaźnie.

- To może poczekać. Słucham?- mówi oschle, jakbym niechcący nakarmiła jej chomika żelkami, od których nabawił się alergii na żelatynę, a nie przerwała w obiedzie- Znaczy dzień dobry- blondynka przymyka na sekundę powieki, bierze oddech i na powrót zerka w moją stronę- Proszę, zacznijmy jeszcze raz, od początku. Witam w Finixen. Nazywam się Sylvia Hidalgo- wystawia w moją stronę dłoń, którą uprzejmie obejmuję- W czym mogę pomóc?

Od nadmiaru bodźców i szybkości jej słów, mrugam kilkukrotnie powiekami, zanim słowa docierają do mojego umysłu w jej ojczystym języku.

- Guten Tag- tym razem, to ja mam ochotę zamknąć powieki i zapaść się pod ziemię- Znaczy. Dzień dobry- dodaję po hiszpańsku, kiedy brwi dziewczyny łączą się w jedną, podłużną linię zamyślenia- Byłam dzisiaj umówiona na rozmowę z Panem Gabrielem Alvarez.

Linia zamyślenia zamienia się w namacalny dystans, który uderza we mnie z taką intensywnością, że za chwilę będę zmuszona podtrzymać się tego masywnego blatu, by nie zostać odprawiona z kwitkiem.

- Przepraszam- dodaje z nerwowym uśmiechem- Zapomniałam się przedstawić. Innez Fisher.

Twarz blondynki pochłania konsternacja. Tylko nie wiem, czy za jej pomocą próbuje przypomnieć sobie moje nazwisko pozostawione jej przez szefa czy jednak jest to wyraz intensywnego myślenia, jak szybko mnie spławić.

- W dniu dzisiejszym?- przytakuje- Oh. Musiała zajść pomyłka.

Rozpędzona pięść wbija się w mój brzuch, zadając mi pierwszy cios zawodu.

- Nie mam Pani nazwiska w kalendarzu prezesa. Jeśli z jakiś niewiadomych przyczyn miała mieć Pani dzisiaj spotkanie, a wątpię, żeby tak było, to wiedziałabym o tym- dodaje uszczypliwie, chcąc zagnieździć we mnie ziarno niepewności- Niestety nawet nie miałam, jak Pani powiadomić, że dzisiaj prezes przebywa na delegacji i...

LOVERS | 🔓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz