35

48 5 29
                                    

Po wyjściu z pokoju Felixa i Chana nie miałem za bardzo nic do roboty, więc po prostu udałem się do swojej sypialni, decydując się poświęcić czas na porządne rozciągnięcie, bo przez nagły powrót do treningów miałem spore zakwasy. Właściwie nie spore. Okropne.

Usiadłem na podłodze i zacząłem się rozciągać co trwało przez następne piętnaście, może dwadzieścia minut. Położyłem się na łóżku i zacząłem z nudów oglądać media społecznościowe.

-Co tam Hannie?- nie zwróciłem uwagi na to że Minho wszedł.

-Nic- uśmiechnąłem się lekko.

-Co robisz?

-Nudzę się.- znów się uśmiechnąłem, odkładając telefon na szafkę nocną.- wskakuj- poklepałem miejsce obok siebie. Usłyszałem cichy śmiech Minho, po czym rzeczywiście zrobił to o co prosiłem. Wtuliłem się w niego natychmiastowo.

-Co się z ciebie taka przylepa ostatnio zrobiła?

-Ja...przeszkadza ci to?

-Mówiłem ci już że nie. Pytam tylko dlaczego, bo bałeś się kontaktu fizycznego.

-Nie wiem...z tobą wszystko jest jakoś inaczej- cmoknąłem go delikatnie w policzek i wtuliłem się w niego mocniej. Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem. Przecież byliśmy tylko przyjaciółmi.

Zauważyłem delikatne rumieńce na twarzy Minho. On czuję do mnie coś więcej? Nie, to niemożliwe.

Tę chwilę przerwał dzwonek mojego telefonu. Tata. No tak, dzisiaj piątek.

-Halo?- zapytałem trzęsącym się głosem.

-Kiedy będziesz?- przymknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech. W moich oczach zebrały się łzy.

-Daj mi godzinę.

-Dobra, ale radzę ci być bo źle się to dla ciebie skończy.

-Będę- wydusiłem i zakończyłem połączenie. Zacząłem cicho płakać. Minho wtulił mnie w siebie.

-Będzie dobrze Hannie...

-kiedyś nienawidziłem jak ktoś tak na mnie mówił...

-Dlaczego?

-Mój tata ma tak samo na nazwisko

-Och...przepraszam

-Nie masz za co, nie przeszkadza mi to. Możesz tak mówić dalej, podoba mi się. A teraz puść mnie, muszę się zbierać.

-Gdzie idziesz?

-No do domu. Tata mi kazał przyjechać, lepiej będzie dla mnie jak to zrobię.

-Na pewno uważasz że to dobry pomysł?

-Nie mam wyboru. Jak nie przyjdę to będzie tylko gorzej. Idę pod prysznic.- powiedziałem, po czym wziąłem potrzebne rzeczy i poszedłem do łazienki.

Szybko się umyłem i ubrałem, a później zacząłem suszyć włosy. Cały czas miałem łzy w oczach. Wiedziałem że cokolwiek będę sobie wmawiał, on i tak mnie zgwałci. Ja tak bardzo nie chcę.

Pojedyncza łza spływająca mi po policzku wybudziła mnie z transu. Szybko ją starłem i wyszedłem z łazienki.

-Nie płacz...będzie dobrze obiecuję.

-Nie płaczę. Wszystko jest dobrze. Wychodzę. Gdyby reszta się pytała to im powiedz. Nie wiem kiedy wrócę.- nie wiem czy w ogóle wrócę- dodałem w myślach.

Podjechałem taksówką do mojego „rodzinnego" domu i niepewnie nacisnąłem dzwonek. Usłyszałem kroki. Już nie było czasu na wycofanie się. Trzy razy dałem radę, teraz też dam. Muszę. Nie mam wyboru.

Drzwi się otworzyły. Zobaczyłem mojego ojca. Jak zwykle był pijany. (Z dupy puściło mi się play with fire pomocy nie ma już dla mnie ratunku)

-No w końcu jesteś. Ile myślałeś że będę czekać?!

-Przepraszam- wyszeptałem. Bałem się. Krzyczał. Bałem się nawet kiedy Minho na mnie krzyknął a co dopiero on.

Mężczyzna pociągnął mnie za kaptur bluzy i wciągnął do środka.

-Potrzebuje kasy Jisung. I ciebie. Zabawimy się, dasz mi kasę a później cię zabije.

-Nie mam pieniędzy.- uderzył mnie w brzuch. Aż wstrzymałem oddech z bólu i zgiąłem się w pół, nie dość że uderzenie było mocne, to do tego miałem tam sporo ran przez co bolało podwójnie.

-Nie okłamiesz mnie Jisung, nie jestem debilem

-Ale ja naprawdę...

-Jesteś idolem od prawie czterech lat i nie masz pieniędzy, tak?- powiedział sarkastycznie. W moich oczach zalśniły łzy. Ale to w sumie była moja szansa.

-Dam ci ile chcesz ale mnie puść.

-Oj nie nie, nie ma tak łatwo. Tak, dasz mi tyle ile chce, ale najpierw się zabawimy skarbie.- w jego ustach brzmiało to tak obleśnie. Gdy Minho to mówił, było słodkie i za każdym razem chciałem usłyszeć to jeszcze raz. A teraz? Moim jedynym marzeniem było żeby było już po wszystkim.

Tata niespodziewanie pociągnął mnie za nadgarstek, a ja pisnąłem z bólu przez znajdujące się tam rany.

-Cicho bądź gówniarzu. Zrobiłeś to teraz masz.- w moich oczach kolejny raz tego dnia zaświeciły łzy.

-Proszę tato, przestań...

-Już zapomniałeś? Zasługujesz na to

-Ja...- chwilę biłem się z myślami- masz rację. Rób co chcesz. Zasługuję.- mężczyzna uśmiechnął się szatańsko i pociągnął mnie w stronę schodów do piwnicy.

Płakałem. Płakałem, krzyczałem i kopałem ale on nic sobie z tego nie robił. Po prostu mnie rozbierał. Widziałem ten jego oceniający wzrok kiedy zobaczył moje rany. Z satysfakcją przejechał paznokciami po kilku z nich, przez co zaczęła się z nich sączyć krew.

Mężczyzna ściągnął moje spodnie i bieliznę. Znów czułem się jak kilka lat temu. Popchnął mnie na ten sam stół co za pierwszym razem. Nie miałem siły się opierać. Rozłożył moje nogi i szybko i mocno we mnie wszedł. Z moich ust wydobył się krzyk bólu, a po policzkach spływało jeszcze więcej łez. Już nie miałem siły się rzucać. Po prostu płakałem i krzyczałem kiedy mój własny ojciec mnie gwałcił.

Gdy skończył, po prostu wyszedł, zostawiając mnie samego. Nie miałem siły na nic. Po prostu zamknąłem oczy i głęboko oddychałem. Nie potrafiłem się nawet ruszyć z bólu ale miałem to teraz gdzieś.

Otworzyłem oczy. Patrzyłem prosto na biały sufit. Z moich rozdrapanych ran dalej sączyła się krew, znowu czułem się tak samo brudny jak kilka lat temu.

Nie miałem już nawet siły płakać. Nic nie czułem. To znaczy czułem. Obrzydzenie do samego siebie i pragnienie śmierci.

Jakimś cudem się ubrałem i powoli wyszedłem po schodach na wyższe piętro domu. Wyszedłem z tego przeklętego budynku i zadzwoniłem na numer jedynej osoby którą chciałem teraz widzieć. Jedynej przy której czułem się bezpiecznie.

Jeden sygnał. Drugi. Trzeci.

Błagam odbierz.

Czwarty. Piąty.

Mówiłeś że mam do ciebie dzwonić gdyby coś było nie tak. Teraz właśnie jest.

Szósty.

-Hannie, wszystko dobrze?- odetchnąłem z ulgą. Odebrał.

-M-Minho?- moja bariera puściła po usłyszeniu jego głosu i znowu zacząłem panicznie płakać.

-Hej spokojnie, wszystko dobrze, tak? Przyjadę po ciebie tylko wyślij mi adres, okej?

-Nie musisz...

-Ale chcę. Wyślij adres.- trzęsącymi rękami wykonałem polecenie i znów przyłożyłem urządzenie do ucha, by usłyszeć jego kojący głos.

-Będę za dziesięć minut.

I Sing For You *Minsung part 1*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz