20

55 7 1
                                    

Obudziłem się w pokoju moim i Minho, na szczęście nie byłem w szpitalu. Potrzebowałem chwili by połączyć fakty.

-Hej Hannie, jak się czujesz?

-Ja...całkiem dobrze- skłamałem- tylko trochę boli mnie głowa, ale poza tym to okej.

-Jisung...możesz mi wytłumaczyć, co to miało znaczyć? Jesteśmy przyjaciółmi, martwię się o ciebie...

-Nie masz o co, jestem nikim.- uśmiechnąłem się lekko. To jedno akurat było prawdą.

-Odpowiedz na pytanie. Co to miało znaczyć? Miałeś tylko przećwiczyć kilka razy choreografię, a wyszło na to, że rano Felix znalazł cię nieprzytomnego w sali do ćwiczeń.

-Ale teraz przynajmniej umiem...

-No i co z tego, skoro teraz masz 40 stopni gorączki, i wszyscy dopilnujemy, żebyś przez co najmniej trzy dni nie wychodził z łóżka.

-Ale niedługo comeback...

-To będzie dla ciebie nauczka żeby więcej tak nie robić. Kiedy ostatnio jadłeś?

-Nieważnie. Nie zamierzam jeść. W tym czasie co byłem w szpitalu i tak przytyłem pięć kilo...- powiedziałem niechętnie. Teraz czułem do siebie jeszcze większy wstręt i obrzydzenie niż wcześniej. Ważę teraz głupie 46 kilogramów... No to sobie pomdleję w najbliższym czasie...żeby to zrzucić to przez około 2 tygodnie nie mogę nic jeść, dołożę do tego treningi, i będzie akurat na comeback...- uśmiechnąłem się lekko. Wiedziałem, że jeśli coś sobie postanowię, to dokładnie tak będzie.

-Pamiętasz naszą umowę? Ty nie jesz to ja też nie jem, a teraz jeszcze raz się zastanów czy na pewno nie jesz.

-Minho... proszę, daj spokój... muszę to robić, nie mogę nikogo zawieść, dobrze o tym wiesz, poza tym, jak jestem chudszy to lepiej się czuję sam ze sobą, i jest mi dużo łatwiej...nie chcę ci przy okazji zrobić krzywdy, bo ja już dużo razy byłem przez to w szpitalu, nie wspominając o innych, niezbyt pozytywnych skutkach...- powiedziałem niechętnie, i spróbowałem podnieść się z poduszki, ale coś mi nie wyszło, bo gwałtownie zakręciło mi się w głowie i opadłem z powrotem na materac.

-Właśnie o tym mówiłem- westchnął chłopak.- masz jeść, już ledwo trzymasz się na nogach... a właściwie to się na nich nie trzymasz, bo masz problem usiąść, a co dopiero wstać...- starszy odwrócił wzrok. Widziałem że ranię go tym że nie jem.

-Ja przepraszam jeśli cię tym ranię... nie chcę tego robić, nie chodzi mi o to, ja chcę schudnąć, a nie mieszać w to ciebie... masz jeść normalnie, zaburzenia odżywiania to nie jest nic fajnego, wierz mi... (to akurat do wszystkich was misie, pamiętajcie że takie jakie jesteście jesteście wyjątkowe i nie potrzebne wam żadne diety bo jesteście dokładnie takie jakie macie być)

-Wiem, że to nic fajnego, dlatego chcę wyciągnąć z tego ciebie

-Ale ja nie chcę z tego wychodzić, więc nic nie poradzisz

-Nie byłbym taki pewny

-No to proszę bardzo. Działaj

-Skoro tego chcesz- powiedział obojętnie- od dzisiaj jesz ze mną, bez ciebie nic nie zjem, i po każdym posiłku siedzisz ze mną, Chanem albo Felixem przez godzinę. Inaczej załatwię ci u Chana brak udziału w comebacku, pamiętaj, że jest moim najlepszym przyjacielem.- chłopak przez cały czas był obojętny. w czasie gdy mi zbierały się łzy w oczach. Myśli mieszały mi w głowie, nie wiedziałem co powinienem robić. Przez lata miałem w głowie że muszę być idealny, i gdy znalazłem na to sposób, ktoś zdecydował mnie szantażować. Nie chciałem zrobić krzywdy chłopakowi, bo- wbrew pozorom- wiedziałem co może się stać przy tak nieodpowiedzialnych dietach. Jeżeli o mnie chodzi to miałem to w dupie, dopóki byłem chudy było okej, ale nie chciałem zrobić przy okazji krzywdy komuś innemu. Nawet nie wiem kiedy zacząłem płakać.

-Ja...ja nie wiem co mam robić, Minho...- wyjąkałem.- chcę być idealny a żeby taki być to dalej muszę to robić, a nie chcę ci zrobić przy okazji krzywdy. To bardzo niebezpieczne i niezdrowe tyle nie jeść

-Skoro zdajesz sobie z tego sprawę to dlaczego to robisz?

-Bo już dawno przestałem dbać o siebie i martwić się sobą, bo mam w dupie swoje zdrowie, i najważniejsze jest dla mnie to głupie uczucie satysfakcji, za każdym razem, gdy widzę że schudłem... bo mam wrażenie że tylko wtedy będę idealny, czyli taki jaki mam być, ale wiem że cokolwiek zrobię, to będę niewystarczający. O mnie się nie martw, naprawdę, proszę, jedz normalnie, bo nikomu nie życzę tego gówna, sam mam tego już dość, ale jednocześnie czuję, że nie mam wyboru i muszę to robić dalej... jeśli bym był jeszcze takim zwykłym dzieciakiem to może jakoś bym z tego wyszedł, ale teraz... gdy wszyscy na mnie liczą... a ja tak bardzo nie chcę ich zawieść...- ledwo mówiłem. Nie potrafiłem oddychać. Głupie ataki paniki.

-Hej hej, spokojnie, oddychaj ze mną, okej?- pokiwałem tylko głową, bo na nic więcej nie było mnie stać.- wdech i wydech- robiłem tak jak kazał, bo nie miałem siły się opierać. Powoli zaczynałem się uspokajać, tym razem złe wspomnienia nie zdążyły mi zaćmić całego umysłu, i było lepiej niż zwykle.

-Widzisz Hannie, poradziłeś sobie, jestem dumny. A teraz chodź się przytulić.- przyciągnął mnie do siebie, a ja uległem, bo głowę zaprzątała mi w tym momencie inna rzecz. Chyba nie powinienem pytać...e tam, najwyżej mnie zwyzywa i nie będzie chciał znać, czyli nic nowego...- wzruszyłem ramionami i jednak zdecydowałem się zadać pytanie.

-Skąd wiedziałeś jak mnie uspokoić?

-Pamiętasz, jak opowiadałem ci o moim chłopaku który popełnił samobójstwo?

-Niki?- zapytałem chcąc się upewnić, ale pożałowałem w momencie, gdy zobaczyłem ból w oczach starszego. Jednak odpowiedział, starając się nie pokazywać, że go to zabolało.

-Tak- powiedział cicho. Był ode mnie starszy, i zwykle to on opiekował się mną...do pewnego czasu.- Pewnego razu wróciłem wcześniej ze szkoły, i okazało się, że on tego dnia w ogóle do niej nie poszedł... Płakał w swoim pokoju... najpierw tylko płakał... nie zauważył mnie... jego płacz zmieniał się w coraz większą histerię, nie wiedziałem co się z nim dzieje, to było dawno, teraz mogę powiedzieć, że to był po prostu atak paniki, chociaż chyba jeden z gorszych jakie widziałem w życiu... jak już mówiłem wcześniej, nie zauważył mnie, zaczął robić sobie krzywdę- chłopak zacisnął powieki, prawdopodobnie po to by się nie rozpłakać, a ja intuicyjnie objąłem go mocniej.- Siedział na łóżku. Do dzisiaj to pamiętam. Prawie całe prześcieradło było we krwi. W jego krwi. A ja tak bardzo go kochałem. Siedział na tym samym łóżku, na którym się kochaliśmy, tym razem nie dając sobie rady... tego dnia zrozumiałem, że on już dłużej nie da rady opiekować się mną, i to ja muszę przejąć jego rolę...- pozwoliłem chłopakowi wtulić się w moje ciało, a on po prostu się rozpłakał, tylko po to, by chwilę później zasnąć.

-Wyciągnę cię z tego- powiedziałem cicho te same słowa, co- przynajmniej tak mi się wydawało- słyszałem kiedyś od niego.

I Sing For You *Minsung part 1*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz