Działka

3 0 0
                                    


             O dziewiętnastej zwarta i gotowa z wielką torbą z najpotrzebniejszymi mi rzeczami stałam przed domem czekając na Harper aż podjedzie taksówką. Na szczęście mama uwierzyła, że idę do Harper na 3 dni i w dniu wyjazdu nie było rodziców w domu, więc nie musiałam się tłumaczyć czemu jestem tak odwalona. Lecz brat nie był tak naiwny jak moja rodzicielka. Wiedział, że idę gdzieś indziej ale on też mówił, że  gdzieś wyjeżdża na noc. Jak on nie chciał mi powiedzieć gdzie jedzie to ja też mu nie powiem. Zatonięta w myślach i pełna obaw zauważyłam światła lamp  samochodu - to Harper. Wsiadłam pośpiesznie do auta i ruszyłyśmy w podróż. Mijałyśmy dom naszych innych znajomych w tym Petera gdzie chyba coś się działo bo muzyka głośno grała. Cała podróż trwała tak długo, że już zaczęłam padać ze zmęczenia. Już miałam odpływać w krainę snów jak blondynka mocno szturchnęła mnie łokciem krzycząc, że jesteśmy już na miejscu. Wytrzeszczyłam oczy analizując gdzie się znajduje. Jak na małe miasteczko nie rozpoznałam tej okolicy. Może jesteśmy poza nim?

Wysiadłam z auta a przede mną stał piętrowy drewniany dom wokół wielkich drzew. Znajdował się on w środku lasu a gdzieś w dali słyszałam strumień wody jakby gdzieś nie daleko była mała rzeczka. Również był wielki taras na którym stał stół z siedzeniami. Lecz chyba cała impreza skupiała się na tyle domu. Jak i zewnątrz domu był piękny to środek jeszcze lepszy. Jego rodzice mają niezły gust jeśli chodzi o wnętrza. Nie zdziwiłabym się gdyby się okazało, że są architektami wnętrz. Na prawo od wejścia znajdowała się ciemna kuchnia z wyspą gdzie było mnóstwo wystawionego alkoholu. Natomiast na lewo był salon, w którym stał wielki kominek oraz jeszcze większy szary narożnik. Podłoga połyskiwała a ozdabiał ją piękny mięciutki dywan. Na wprost były drzwi prowadzące na balkon a obok nich kilka drzwi do pokojów i łazienek oraz schody. W drzwiach od balkonu pojawił się Simon z wielkim uśmiechem.

-Jesteście! - krzyknął rozkładając ręce. Harper rzuciła wszystko i pobiegła w jego stronę. Chyba rzeczywiście coś się pomiędzy nimi dzieje. Mogę stwierdzić, że ładnie razem wyglądają. Simon pokazał nam nasz pokój i zaprosił na tył domku jak będziemy już rozpakowane i gotowe na zabawę. Było słychać przez drzwi głośną muzykę i ludzi rozmawiających i śmiejących się. Stwierdziłam, że jutro się rozpakuje bo blondynka cały czas stała przy drzwiach, bo chciała iść się bawić i zapoznać ze wszystkimi bo przyjechałyśmy jako ostatnie. Natomiast ja bardzo nie chciałam wychodzić. Oni byli pewnie starsi nie wiedziałam czy dam rade się wlepić w towarzystwo. Zirytowana Harper moim celowym przedłużaniem wyszła z pokoju a ja zostałam sama. Przejrzałam się w lusterku i stwierdziłam, że wyglądam nawet nie źle choć i tak coś powodowało u mnie blokadę. Może to stres? strach? ale przed czym?. Pukanie do drzwi rozwiało moje myśli a drzwi się uchyliły a w nich stanął Blake. Był ubrany w czarne spodenki dresowe do kolan, szarą bluzę i trzymał w ręce kubek. Jego obecność sprawiła mnie o jeszcze większy ścisk w żołądku. 

-Czemu tu siedzisz? - Spytał rozglądając się tym samym po pokoju na co ja tylko stałam, bo nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Usiadł na łóżku patrząc na mnie pytająco. 

-Powiesz coś? Mam wyjść? - Mruknął, na co ja pokręciłam głową. Opadając obok niego na łóżko głośno wzdychnęłam. 

-Chyba nie mam dziś humoru na imprezowanie. - Oznajmiłam na co ten się obrócił w moją stronę. Uroczo się uśmiechnął i spojrzał się w swój plastikowy kubeczek, w którym zapewnię był alkohol. 

-Mam coś na rozluźnienie. - Mówiąc to przysunął go w moją stronę. Złapałam się dłońmi za twarz ukrywając tym samym mój uśmiech pełen wdzięczności dla tego chłopaka. Alkohol bardzo pomagał mi w pewien sposób się rozluźnić, więc trafił w dziesiątkę. Wzięłam kubek od bruneta i patrząc na jego twarz opróżniłam kubeczek. Ponownie się uśmiechnęłam w podziękowaniu na co wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. 

-Choć czas się pobawić. - Puścił mi oczko a ja złapałam go za rękę i razem wyszliśmy. Czułam, że może być naprawdę świetnym przyjacielem. Z nim nie bałam się wyjść. Złapał mnie pod ramie i ruszyliśmy w stronę głośnej muzyki. Gdy stanęliśmy w drzwiach balkonowych schylił się i do ucha po kolei zaczął mi każdego przedstawiać aż przechodził mnie dreszcz. 

-Tu po prawej masz Kelly i Marthę, następnie Simona i Harper ale to ich chyba już znasz - zaśmiał się a ja spojrzałam na jego piękny uśmiech. Naprawdę był piękny, jeden z ładniejszych jakich widziałam w całym moim życiu. Miał równe zęby, pełne usta i dołeczek w jednym policzku. Gdy spuściłam z niego wzrok kontynuował. - Potem masz Jacka, George i Williego. Słysząc ostatnie imię dokładniej spojrzałam na ich twarze.  Wśród nich zauważyłam mojego brata. Co on tu kurwa robił. Dlaczego zawsze muszę mieć takie pierdolone szczęście. Blake  zauważył przerażenie na mojej twarzy bo zaczął mnie masować po ramieniu. Czemu z całego miasteczka, z każdego jego zakątka musiał się znaleść akurat tutaj. Tak myślałam, że on może znać Simona i Blake'a dlatego nie chciałam mu mówić. Teraz to myśle, że w sumie mogłam mu powiedzieć to przynajmniej zrobiłby aferę w domu a nie na pierdolonej imprezie na oczach nieznajomych. Najważniejsze jest pierwsze wrażenie a ja moje już będę miała zjebane. 

TWOJAWhere stories live. Discover now