Rozdział 1

17 2 2
                                    

Ophelia

Tak jak codziennie poszłam się bawić na placu zabaw. Ale tym razem sama bo Xavier się rozchorował! Biedny no ale cóż takie życie pójdę pobawić się z Calebem.
Zawsze bawiliśmy się razem we trójkę czasami bawiła się z nami Bellatrix. Ale nie przepadam za nią, traktuje mnie jak małe dziecko! Ale halo ja już mam 7 lat więc nie jestem taka mała!

Przyszłam na plac zabaw i Caleb już tam był podeszłam do niego się przywitać:

-Cześć Caleb!

-Cześć Elia!- przywitał się ze mną chłopiec.

-Zaplótł byś mi warkocza?- spojrzałam na niego błagającym wzrokiem.- Noo proszę!

Prosiłam go tak z chwilę aż wreszcie się zgodził. Usiadłam przed nim tyłem, tak by mógł mi zrobić warkocza. Przypomniało mi się, że potrzebuję szczotki, więc po nią pobiegłam i nawet minuta nie minęła, a już wróciłam. Podałam szczotkę brunetowi a ten zaczął czesać moje włosy. Po jakiś pięciu minutach, kiedy walczył z moimi włosami, skończył. Wiedziałam, że będę musiała poprosić Xaviera o poprawienie mojej fryzury. Przytuliłam chłopca i mu podziękowałam.

-Dzieci chodźcie na obiad!- zawołała jedna z opiekunek, która opiekowała się dziećmi w wieku moim i Xaviera.

Po chwili połowa dzieci zaczęła myć ręce, a drugą połowa zajmowała miejsca w kolejce. Po jednej godzinie wszyscy wreszcie zjedli. Dostaliśmy informację, że podwieczorek będzie gotowy za godzinę. Jestem ciekawa co kucharki przygotują, czy będzie to coś słodkiego czy może słonego? A może oba?

Caleb

Wieczorem przyszły do mnie 2 opiekunki i powiedziały, że jakiś Rey Dark chce mnie zaadoptować. Ucieszyłem się, bo będę mieć rodzinę! Ale też i nie byłem zadowolony bo muszę zostawić Ophelie i Xaviera. Chciałem się z nimi pożegnać ale mi nie pozwolono, powiedzieli, że rano o siódmej wyjeżdżam. Zacząłem się pakować, gdy się spakowałem spojrzałem, na godzinę była 20:30.
Poszedłem się umyć, jak wróciłem to położyłem się spać.

Rano odudził mnie jakiś Pan był brzydki i on mnie zaadoptuje!? Zjadłem na szybko śniadanie. Weszłem do pokoju w którym mieszkała Ophelia i zostawiłem tam nasze zdjęcie. Miałem jej dać w urodziny ale nie zobaczymy się już nigdy chyba... Więc chciałem by miała coś ode mnie. Dałem jej buziaka w czoło i poszedłem do Pana Darka, który mnie ciągle pośpieszał spojrzałem na okno w którym ma pokój i poszedłem z tym dziadem.

~6 lat później~

Ophelia

Siedziałam na łóżku wpatrując się w jedno cholerne zdjęcie od jakiś dziesięciu minut. Byłam na nim ja i mój stary przyjaciel, kiedy byliśmy mali.

-Ophelio Kane- usłyszałam moje imię i nazwisko. Od razu uniosłam wzrok na tą osobę.

-Słucham Rino Schiller- mówiła mi coś ale ja nie słuchałam kurde mam przesrane.

-Czy ty mnie słuchałaś?- spojrzałam na nią "nie ale proszę oszczędź mnie" na co dziewczyna przewróciła oczami.- Mówiłam, że gramy mecz z nie jakąś Jedenastką Raimona za jakiś tydzień. Pan Schiller chce cię widzieć.

-Mhm- mruknęłam gdy dziewczyna wychodziła, przebrałam się w ubrania na trening.

Gdy szłam do Pana Schillera, zastanawiałam się co zrobię po treningu. Są dwie opcje:

To napewno nie przypadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz