Rozdział 8

10 2 10
                                    


Ophelia

Czy ja dobrze widzę, że Nathan strzelił bramkę z rzuty rożnego? Wow jestem pod wrażeniem. Czyli bramka dla nas. Ale w sumie nudno było. Xavier zdążył strzelić już drugą bramkę. Lwy wyglądali jakby pierwsza połowa była rozgrzewkę. Gdzie u nas chłopcy byli już zmęczeni. Nie powinni się tak wymęczać w pierwszej połowie.

-Do dupy- przypadkiem powiedziałam to na głos.

-Co?- zapytał mnie goblin.

Nie odpowiedziałam bo właśnie coś się stało Jordanowi. Gdy był na ławcę usiadłam na miejscu obok.

-Wszysyko dobrze?- zapytałam Jordana na co ten pokiwał głową.

Widać było, że chłopcy mieli mało siły.
Jeden chłop z Kataru biegł na bramkę Hurley próbował ich powstrzymać ale skończył w bramce. Japierdole czy z nim wszystko dobrze? Hurley i Xavier zostali zaprowadzeni na ławkę przy pomocy Thora i Juda. Zajebiscie kurwa. Za nich wchodzą Archer i Darren. A ja? Ja se chilluje na ławeczce z księżniczką. Nie, że  narzekam czy coś, ale mogli by mi dać zagrać. Albo w sumie nie chce jednak wolę siedzieć na ławce.

Nagle Shawn zemdlał lub się przewrócił, a nie jednak jest osłabiony i się przewrócił. Caleb błagał trenera by wejść ale wszedł młody.

-Beka z ciebie księżniczko- powiedziałam gdy Austin wchodził na murawę.

-Przytkaj się krasnalu- prychnął obrażony.

-Ojoj królewna się obraziła?- zaśmiałam się z niego.

Nic nie odpowiedział bo mówił coś do trenera, który chyba nie ma energi (tak jak zawsze) na jego docinki. Ja już też nie kontynułowałam. Szczerze mi się nudziło, a gadać nie miałam z kim. Nikomu się nie chciało. Więc co wymyślił mój wspaniały umysł? Oczywiście, że zaczepianie goblina.

Właśnie goblin. Moja relacja z nim była dziwna. Bardzo dziwna, gdy mówił do mnie po imieniu nie mówił Ophelia tylko Aya. Czemu? Dlatego, że mu się tak kiedyś przectawiłam. Plus przypominam mu jego przyjaciółkę z dzieciństwa. I on chyba nie połączył faktów, że to ja. Chłop chyba nie ma szarych komórek. Nawet nie wiem jak mu to powiedzieć.

-Ej- dźgnełam go palcem.

-Aya ja wiem, że masz głupie pomysły bo jesteś głupia ale nie mam ochoty- moje zaczepki i pomysły są świetne! A głupi to jesteś ty! Ale mu tego nie powiem.

-Bo na naszym pierwszym spotkaniu przectawiłam Ci się jako Aya- zrobiłam wydech.- O tak jakby mam na prawdę imię Ophelia Kane. I jak mówiłeś o tej przyjaciółce z dzieciństwa. To jakby to powiedzieć... Więc to ja. No siema czy coś...

Zapanowała cisza pomiędzy nami Caleb patrzył na mnie, a ja na niego. Nie poprostu się przeisadłam obok menadżerek. Ale wracając do meczu to młody dostał jakiegoś doładowania! Grał niesamowicie. Serio nie ma chyba wielu słów na opisanie tego.

-Ale jak to?- usłyszałam głos Stonewalla- Gdzie on się tego nauczył? Oh.. zaraz pan wiedział co on potrafi dlatego wziął go do drużyny.

-Ma wrodzony talent do wyczuwania niebezpieczeństwa i unikania go- zaczął trener.- Ma idealną równowagę i nic nie jest w stanie jej zakłócić. Nie da się nabyć takich umiejętności z nimi trzeba się urodzić.

Wow.

-Od samego początku wiedział pan, że tak się stanie-powiedział Caleb.- Więc wystawił go pan.

Jezus nudno tu oni coś tam jeszcze pierdolili lecz ja nie słuchałam. Myślałam nad tym czy by serio nie zostać ich menadżerką.

Ale dobra wreszcie Austin strzelił nam bramkę! Wygraliśmy 3-2! Świetnie im poszło!

~Dzień potem~

Każdemu nasuwało się pytanie. Co tu robi Archer? Przecież on do chuja prawie nic nie umie! Ale musi się ogarnąć bo za niedługo finał! Lecz było widać, że Austin się bardzo polepszył w grze!

Trenowałam z Thorem i moim bratem gdy nagle ten dostał w głowę piłką. Tak wybuchłam śmiechem, że chyba słyszało mnie całe miasto. Gdy trener ns zawołał powiedział, że mamy się rosciągnąć i coś tam, coś tam.

Po treningu i szybkim prysznicu poszłam pomóc dziewczyną w kuchni. W tedy zaczęłyśmy mój temat.

-Ophelia, a nie zastanawiałaś się może nad zostaniem menadżerką?- spytała mnie Camelia na co wszystkie na mnie spojrzały.

-Wiecie.. dużo się nad tym zastanawiałam.  Bo jednak mnie nie łączy za dużo z piłką. Plus zaczęłam grać bo byłam zmuszana. A ja nie czyje już tego co wcześniej jak gram- westchnełam gdy zaczęły mi lecieć łzy z oczu.

-Ale nie płacz- powiedziała Celia.

-Jak mam nie płakać gdy kroję cebule!?- wypowiedziałam śmiejąc się.

-Dobra cii..- powiedziała Celia gdy po chwili powróciła do poprzedniego tematu.- Wiesz jak chcesz możemy powiedzieć Trenerowi, że jednak zostajesz menadżerką itd.

-Szczerze? Zastanawiam się nad tym już któryś dzień. I dalej nie wiem co o tym myśleć- westchnełam.

Nagle do stołówki wszedł trener Travis.

-Kto się nad czym zastanawia?- zapytał.

-Elia zastanawia się nad zostaniem menadżerką- powiedziała Sylvia. A niech ją.

-Hmm jak chcesz możemy ogłosić drużynie, że zostajesz menadżerką bo nie chcesz już grać czy coś.- chyba jednak lubię trenera.

-Ale moment czyli trener zgodził się bym została menadżerką?- zapytałam na co tem pokiwał głową- Dziękuję trenerze. Zdecydowanie lepiej się w towarzystwie dziewczyn niż tych rozbrykanych chłopaków.

Trener wyszedł ze stołówki, a my kontynułowałysmy robienie jedzenia. Polubiłam te dziewczyny.

Caleb

Ta dziewucha od tamtego meczy chodzi mi po głowie! To dziwne. Bardzo przypomniała mi moją Elie lecz w tedy przectawiła mi się jak Aya. Jezus! Jestem głupi czemu ja nie złączyłem kropek! Elia miała drugie imię a dopiero wczoraj to połączyłem!

Gdy Ophelia mi to powiedziała byłem zdziwiony no bo nie codziennie dowiadujemy się takiego czegoś prawda? Nie wiedziałem za bardzo co zrobić. Więc poprostu ją unikałem.

Starałem to sobie przemyśleć ale zawsze kończyło się tym samym. Czyli nie wiedzą co zrobić. A gdy próbowałem unikać myśli o niej to się nie udawało!

Co jest ze mną nie tak?

Gdy wreszcie odgoniłem te myśli próbowałem zasnąć i po jakoś trzydziestu minutach się mi udało.

---
Tymi słowami kończę ten krótki rozdział. Około 945 słów.

Ps. Następny może będzie dłuższy

To napewno nie przypadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz