Rozdział 4

10 2 3
                                    

Ophelia

Polubiłam Jedenastkę Raimona. Serio bardzo miła atmosfera tu panuje, no i dobrze gra w piłkę to nie jest tak jak w Aliusie. Tylko inaczej, że jak ci coś nie wyjdzie nie dostajesz ochrzanu tylko ci pomagają mega mili ludzie. Aktualnie mieliśmy wojnę dosłownie wojnę na poduszki tylko dla tego bo rzuciłam w Hurley'a poduszka. A ten we mnie ale on ma zeza I trafił w Nelly i teraz każdy się bije z każdym. Mama Marka przyszła nawet do nas kilka razy by sprawdzić czy napewno wszystko dobrze.

Nagle dostałam poduszką mocno w głowę od Axela.

-Ała!- powiedziałam prawie się wywalając, ale na szczęście wpadłam ma Axela, który się przewrócił wiec ja leżałam na nim.- I masz za swoje.

Chciałam już wstać ale zamiast tego poczułam czyjeś ciała leżące na mnie. Ale nie jedno a kilka. Japierodle jacy oni wszyscy są ciężcy.

-Nelly! Sylvia! Celia! Pomóżcie proszę- zawołałam dziewczyny, które zaczęły zwalać chłopaków.- Moje bohaterki!

~Dwa miesiące później~

Ogólnie chodziłam już do Raimona przez około dwa miesiące. Przeszłam też operacje, która wyrzuciła z mojego oraganizmu to co mi wstrzykali. O i zostałam zaadoptowana przez kochaną parę Alis i Nolana. Aktualnie leżałam w pokoju na moim łóżku, pisząc z Hurley'em co u nas. Niestety mój brat musiał wracać na Okinawe, a że ja nie chciałam to zostałam. Chodzę z Markiem, Axelem, Judem, Nelly, Sylvią i połową drużyny do klasy. Tylko szkoda, że Celia jest od nas młodsza o rok.

Mówiłam, że przestanę grać w piłkę. Ale się nie udało Mark mi nie pozwolił. Jakim cudem się go posłuchałam? Bo chce zagrac w FFI.

Wracając do rzeczywistości. Spojrzałam na godzinę i była 7:40!? Za dwadzieścia minut miałam być na zbiórce. Spóźnie się! Szybko zeszłam na dół domu, pożegnałam się z zastępczymi rodzicami. Ubrałam buty i zaczęłam biec na spotkanie z trenerem. W między czasie wpadłam na Evansa, który też prawie się spóźnił. Zastanawiało mnie jedno czemu za nami szedł jakiś dzieciak? Wreszcie Mark się zatrzymał, oraz spytał młodszego:

-Mogę ci jakoś pomóc mały?

-Słucham?- wreszcie nieznajomy się odezwał.

-Biegłeś za nami- wróciłam uwagę na to.- Jakbyś czegoś szukał.

-Eee w sumie to ja ymm- młody odezwał się nieśmiało.- Szukam gimnazjum Raimona i ja trochę się zgubiłem. Przyznaje, ale od razu zobaczyłem was i wiedziałem, że trafie gdzie chce. Przepraszam was.

Ukłonił się przed nami na znak przeprosin. Czyli tej dzieciak nas śledził bo się zgubił? Ciekawie, chociaż przeprosił.

-Okej rozumiem, ale skąd wiedziałeś, że akurat tam idziemy?- spytał bramkarz.

-Ponieważ ty to Mark Evans z gimnazjum Raimona, tak? Każdy kto gra w piłkę wie kim jesteś- ja trzy miesiące temu nie wiedziałam, że istnieje takie gimnazjum, a co dopiero oni.

-Naprawdę więdzą? Wow to skoro tak- nie wiem czy udawała zaskoczonego czy nie, lecz nie wyglądał na zaskoczonego.

-Jestem Austin, Austin Hobbes. Gram w piłkę nożną jak ty. Dostałem telefon od trenera prosił bym dziś się stawił w gimnazjum Raimona- miałam już sobie iść ale to mnie zaciekawiło.

To napewno nie przypadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz