Rozdział 48

313 5 0
                                    

Alexander

Walka, wyzwania, kontrola – to wszystko sprawiało, że czułem się pewnie, że miałem nad wszystkim panowanie. A jednak, kiedy Rose wtuliła się we mnie niespodziewanie, poczułem, jak wszystko nagle traci sens. Świat, którym do tej pory żonglowałem, zatrzymał się. Jej ciało, tak ciepłe i delikatne, niemal kruche, opadło na moje. Czułem, jak każdy mięsień, każda emocja w niej w końcu znalazła ujście w tej jednej chwili. Została mi powierzona, tak po prostu – i to mnie przerosło.

Przez krótką chwilę żadne z nas się nie ruszyło. Jej serce biło szybko, ale w tym rytmie było coś odległego, jakby choć była tuż obok, to nasze światy nadal próbowały się nawzajem odnaleźć. Ta cisza między nami, ta niespodziewana chwila bliskości mówiła więcej niż cokolwiek, co kiedykolwiek sobie powiedzieliśmy.

Objąłem ją mocno, niemal desperacko. Jakbym chciał zatrzymać ten moment na zawsze, zatrzymać ją przy sobie. To była ta bliskość, której brakowało mi przez ten cały czas. Czułem jej oddech na swojej szyi, jej zapach, tak dobrze mi znany, przywołał wspomnienia, przez które nie mogłem się uwolnić od myśli, że mogłem to wszystko stracić. Była w moich ramionach, a jednak przez cały czas coś we mnie krzyczało, że to tylko chwila, że może mi to umknąć.

– Dokończymy rozmowę w środku? – Jej głos był cichy, a gdy odsunęła się lekko, poczułem nagłą pustkę, jakby bez jej bliskości mój świat znów zaczął się kręcić zbyt szybko.

Zgodziłem się natychmiast. Nie chciałem stracić ani sekundy. Rose odwróciła się, ruszyła w stronę domku, a ja podążyłem za nią, nie spuszczając jej z oczu. Śnieg chrzęścił pod naszymi stopami, a serce wciąż waliło mi jak szalone, jakbym właśnie wyszedł z walki, z której nie mogłem być pewny zwycięstwa.

W środku zapaliła światło, a miękkie, ciepłe oświetlenie wypełniło pokój. Zatrzymałem się, przyglądając się jej twarzy. Dopiero teraz, gdy stanęła w pełnym świetle, zauważyłem coś, co umknęło mi wcześniej – delikatnie starta skóra na jej brodzie. Wyglądała, jakby upadła, może potknęła się o coś. Wcześniej ledwo widoczne, teraz to zadrapanie odznaczało się wyraźnie.

Zaniepokoiło mnie to. Cały ten moment bliskości zniknął, a na jego miejsce weszło uczucie troski. Zrobiłem krok do przodu, zanim zdążyłem o tym pomyśleć. Delikatnie chwyciłem jej podbródek, unosząc go tak, by spojrzała mi w oczy.

– Co się stało? – Zapytałem, a mój głos był bardziej napięty, niż chciałem. Nie mogłem powstrzymać tego wrażenia, że muszę ją chronić.

Rose patrzyła na mnie przez chwilę, jakby walczyła z czymś w sobie. Jej chłodna skóra pod moimi palcami była jak echo jej wewnętrznego zmęczenia, jakby emocje, które przed chwilą znalazły ujście, teraz znowu ją przytłaczały.

– To nic takiego – odpowiedziała cicho. – Poślizgnęłam się przed domem.

Odsunęła się lekko, a ja pozwoliłem jej odejść, choć instynkt kazał mi ją zatrzymać. Usiadła na kanapie, a ja, nie wiedząc co robić, podszedłem do kominka. Potrzebowałem chwili, żeby przetrawić to wszystko, żeby uspokoić myśli. Ukląkłem, zacząłem układać drewno i rozpalając ogień, poczułem, jak ciepło rozprzestrzenia się po pokoju. Ale mimo rosnącego płomienia w kominku, czułem, że to Rose była tą, która naprawdę mnie rozgrzewała.

Kiedy ogień zapłonął mocniej, wstałem i spojrzałem na nią. Siedziała, patrząc na mnie z delikatnie przymrużonymi oczami, a migoczące płomienie rzucały cienie na jej twarz. Była piękna, nawet z tym śladem na brodzie, nawet z tym całym bólem, który widziałem w jej spojrzeniu.

Usiadłem obok niej. Milczeliśmy, a jedynym dźwiękiem było trzaskanie ognia. Chciałem coś powiedzieć, ale każde słowo wydawało się niewystarczające. Wtedy Rose wstała, podeszła do kuchni i wróciła z butelką wina. Wręczyła mi ją bez słowa, a nasze dłonie na chwilę się spotkały. To krótkie dotknięcie miało w sobie więcej emocji niż wszystkie nasze rozmowy do tej pory.

Game of AffectionsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz