Rozdział 55

280 6 0
                                    

Rose

Po powrocie do mieszkania wzięłam szybki prysznic, pozwalając ciepłej wodzie obudzić moje ciało i umysł. Krople spływały po mojej skórze, dając mi poczucie świeżości, jakby zmywały ze mnie zmęczenie po intensywnym dniu. Woda była jak balsam, uspokajając moje myśli, które krążyły wokół Alexandra. Wciąż nie mogłam przestać o nim myśleć. Każda chwila, którą spędziłam w jego ramionach, była żywa w mojej pamięci, ale teraz musiałam wrócić do codzienności.

Kiedy wreszcie stanęłam przed lustrem, zdecydowałam się na delikatny makijaż, który miał tylko podkreślić moje oczy. Nie potrzebowałam wiele – po prostu tyle, by poczuć się pewniej. Włosy rozpuściłam, pozwalając im swobodnie opaść na ramiona. Było w tym coś kojącego, prostego, a jednocześnie dawało mi poczucie kontroli nad własnym wizerunkiem. Wybrałam luźne spodnie i miękki, przytulny sweter w neutralnym odcieniu – idealny balans pomiędzy komfortem a elegancją. Puchowa kurtka i botki dopełniały całości, zapewniając mi ciepło i wygodę w zimne dni.

Gdy wychodziłam z mieszkania, myśl o czasie spędzonym z Alexandrem znów wywołała uśmiech na mojej twarzy. Przypomnienie o jego dotyku, czułych spojrzeniach – wszystko to było tak wyraźne, jakby nie minęła ani chwila. Czułam, że coś głębszego rozwija się między nami, choć żadne z nas tego jeszcze nie wypowiedziało.

Dotarłam do księgarni, gotowa na kolejny dzień pracy. Jak tylko weszłam, Maddie zauważyła mój nastrój.

– Jak tam urlop? – zapytała z uśmiechem, zerkając na mnie ciekawie. Jej oczy błyszczały, jakby wyczuwała, że coś jest na rzeczy.

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, ale starałam się zachować powściągliwość.

– Było naprawdę miło – odpowiedziałam, celowo nie zdradzając zbyt wielu szczegółów.

Maddie skinęła głową, ale widziałam, że chciałaby wiedzieć więcej. Ja jednak wolałam zachować te chwile tylko dla siebie. Praca była dziś moim azylem, miejscem, gdzie mogłam oderwać się od intensywności, jaką wprowadzał do mojego życia Alexander.

Dzień mijał szybko. Klienci, rozmowy, książki, które przemykały przez moje dłonie – wszystko przypominało mi, dlaczego kocham to miejsce. Księgarnia była jak mój mały, spokojny świat, który dawał mi wytchnienie od chaosu emocji. Jednak mimo to, myśli o Alexandrze wracały. Wspomnienia jego uśmiechu, ciepło jego dłoni – były jak delikatny szum, który towarzyszył mi przez cały dzień.

Popołudniowe słońce rzucało na półki księgarni złote refleksy, a ja zaczynałam zamykać dzień. Zmęczenie powoli zaczynało mnie dopadać, gdy nagle drzwi otworzyły się z dźwiękiem dzwonka.

Odwróciłam się i ujrzałam Alexandra, który stał w drzwiach z dwoma papierowymi kubkami w dłoniach. Jego uśmiech rozjaśnił całe pomieszczenie, a ciepło spojrzenia było odpowiedzią na coś, czego sama nie potrafiłam zdefiniować.

– Masz ochotę na spacer? I gorącą czekoladę? – zapytał z rozbawieniem w głosie.

Z sercem, które zaczęło bić szybciej na jego widok, nie mogłam się powstrzymać przed uśmiechem. Zamiast odpowiedzieć od razu, pozwoliłam sobie na chwilę udawanej rezerwy, choć oboje wiedzieliśmy, że odpowiedź była oczywista.

– Kusząca propozycja. A w cenie jest twoje towarzystwo? – zapytałam, unosząc brew, starając się brzmieć lekko, choć wewnątrz już czułam, że mu nie odmówię.

Alexander zaśmiał się, a jego śmiech był jak delikatna melodia.

– Bez żadnych dodatkowych opłat – odpowiedział z uśmiechem, który zawsze rozbrajał mnie do końca.

Game of AffectionsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz