Pov Vivian
Wróciliśmy do domu. Od razu chciałam uciec na górę. Ale Venom złapał mnie za rękę i uniemożliwił postawienie choćby jednego małego kroczku.
-Nie Vivian, mieliśmy rozmawiać, to porozmawiamy.
-Venom...
-Viv, proszę nie utrudniaj.
-Jaiden ja nie chcę teraz rozmawiać.
-Gówno mnie to obchodzi. Davis do cholery, przestań zachowywać się jak pierdolony bachor.
Tyle mi wystarczyło, by powiedzieć to:
-Pierdol się. Jeśli tak ma wyglądać nasz związek, to lepiej go zakończyć. Zrywam z tobą. Od razu idę pakować walizki i wyprowadzam się stąd. Mam dosyć ciebie, naszych kłótni i tego domu.
Poluzował uścisk na moim nadgarstku. Bez namysłu pobiegłam na górę. Chwyciłam moje walizki, otworzyłam szafę i zaczęłam się pakować. Jaiden nie próbował mnie powstrzymać. To bolało mnie jeszcze bardziej.
Spakowana zaniosłam wszystko do samochodu. Venoma w ogóle nie było w domu.
Otworzyłam drzwi do auta. Już miałam je otwierać, ale ktoś złapał mnie za talię. Z początku myślałam, że to jakiś porywacz, albo co gorsza morderca. Jednak kiedy się odwróciłam zobaczyłam... Larsona?
Nie no jaja se robię. Venoma.-Vivian, proszę nie znowu. Nie zostawiaj mnie. Błagam. Ja bez ciebie się zabiję, proszę. Nie rób mi tego. Viv naprawdę zastanów się jeszcze.
-Jaiden, ja się zastanowię. Ale w domu Charliego.
Popatrzyłam mu w oczy. Dostrzegłam w nich łzy. Ból w jego oczach buzował od niego.
Weszłam do auta i pojechałam do domu mojego zmarłego taty.