Część - 3 Poznałam prawdziwego pracodawcę

806 9 0
                                    


Początkowo pod wpływem dumy miałam wyrzucić pieniądze od Roberta. Pomyślałam jednak, że to byłaby głupota. Byłam w obcym kraju, prawie wszystkie oszczędności wydałam, by tu przyjechać, a wynagrodzenie otrzymam dopiero w przyszłym miesiącu, o ile w ogóle coś dostanę, gdy odejdę tak nagle bez wypowiedzenia, więc te sto funtów, przyda mi się choćby na bilet powrotny.

Pakowałam wszystkie swoje rzeczy w błyskawicznym tempie do podróżnej walizki, gdy oni pojawili się w moim malutkim pokoiku. Oboje szykownie ubrani. Pan Karel, mój pracodawca, ubrany w uszyty na miarę biały garnitur, prezentował się znakomicie. Nie nosił krawatu, lecz koszulę miał rozpiętą pod szyją, co nadawało mu urok niedbałego przystojniaka. W tej chwili miał taki przyjemny wyraz twarzy i spokojnie patrzące na mnie spojrzenie. Jednocześnie coś w nim kazało mi przypuszczać, że kryje w sobie dozę dzikości. Tej samej, co u Roberta, tyle że od tego drugiego wręcz emanowało niebezpieczeństwem. Widząc go w swoim pokoju, pomyślałam, że w jakiś sposób dowiedział się o tym, co zrobił mi Robert i przyszedł zapytać mnie jak się czuję i poinformować, że wywalił już go z domu oraz przeprosić za to co ją spotkało. Nic z tych rzeczy.

- Rozbieraj się! - rzucił Karel stanowczo i spojrzał na moje piersi, jakby nie mógł się doczekać ich widoku - i pod prysznic!

Nim zdążyłam uwierzyć w to co usłyszałam, drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł Robert. Był również elegancko ubrany, tyle że miał zdjętą marynarkę, którą przewiesił sobie przez ramię. Widząc go, drgnęłam przestraszona.

- Jesteś – mruknął Karel odwracając się do przybysza - zobacz, ma przez Ciebie napuchniętą twarz. Jak pokaże się gościom?

Gościom? O co tu chodzi!? Co oni chcą ze mną zrobić!? Chciałam zadać im te pytania, chciałam krzyczeć, domagać się by mnie zostawili. Tymczasem stałam jak słup soli, przysłuchując się ich rozmowie.

- Oj tam, a Ciebie nigdy nie poniosło? – odpowiedział pytaniem Robert z nutą drwiny w głosie – zrobi sobie makijaż i to zakryje.

Mówili o mnie, tak jakby mnie tu nie było, jakbym była przedmiotem.

- Wiedz, że nie lubimy się powtarzać, dziewczyno! - syknął pan Karel, podszedł do łazienki i otworzył drzwi gestem nakazującym bym weszła - Po raz trzeci tego nie powiem. Pod prysznic! Raz!

Z jego twarzy znikła łagodność, teraz patrzył na mnie ze złością. Robert wyglądał tak groźnie jak zawsze, jakby zaraz miał mnie uderzyć. Zadrżałam. Nie miałam wyboru. Byłam sama, naprzeciw dwóch silnych mężczyzn. Przełykając ślinę, bez słowa udałam się do łazienki. Pan Karel zamknął drzwi, niestety sam również wszedł do środka, rzucając tylko do Roberta, że przyprowadzi mnie niedługo. Zdjął marynarkę, powiesił na wieszaku, obok mojego ręcznika, następnie zaczął mnie rozbierać, zaczynając od roboczego sweterka, który ściągnął mi przez głowę. Nie opierałam się, opadłam w jakiś stan apatyczności, póki nie pozostałam w samej bieliźnie.

- Proszę... - szepnęłam, lecz on odwrócił mnie tylko ku sobie i niecierpliwymi dłońmi wymacał na plecach sprzączkę biustonosza. Mimowolnie poczułam to, co każda kobieta w chwili uwolnienia piersi ze stanika, przemożną ulgę. Oczy Karela skierowane były tak jak myślałam, na mój nagi biust i nie wiem co, ale coś kazało mu sadzić że naprawdę mu się podobam. Niestety.

Karel

Wspaniałe piersi.

- Soczyste brzoskwinie w słońcu Italii - mruknąłem, sięgając pamięcią do wycieczki po tym pięknym kraju, zanim zdałem sobie sprawę, że mówię o tym chciałem zachować tylko w swoich myślach - jakby prosiły, by skosztować ich miąższu.

Dziewczyna chyba zawstydziła się, bo spojrzała gdzieś w bok. Jej majtek pozbyłem się, pochyliwszy się nieco i policzkiem musnąłem o jedną z jej piersi. Dziewczyna jęknęła i zakryła rękami swoją kobiecość a sutka, którą musnąłem policzkiem, uwypukliła się. O rany. Wskazałem ręką co ma robić, a ona weszła pod prysznic, tyłem do mnie, ukazując swoją okrągłą pupę i odkręciła wodę.

- Włosy też - powiedziałem i nie czekając podwinąłem rękawy koszuli, podchodząc do kabiny prysznicowej- daj szampon.

Wypadł jej z rąk.

- Niezdara! - z przyjemnością dałem jej klapsa w pośladek, na co syknęła, podniosła jednak szampon i podała mi. To mogła być świetna zabawa, niestety teraz gonił nas czas.

*

Zaczął myć mi włosy, plecy, ramiona, kazał ponieść ręce i umył pod pachami, przez co prawie się roześmiałam, gdyż miałam tam łaskotki. W końcu zaczął mydlić moje piersi. Robił to kulistymi powolnymi ruchami, po czym jedną dłonią podnosił każdą z piersi, a drugą ręką mył ją pod spodem. Stwierdziłam, że to byłoby bardzo przyjemne, gdyby nie fatalna sytuacja, w jakiej się znalazłam.

Teraz namydlał mi brzuch, po czym w końcu zszedł niżej. Poczułam, jak całe moje ciało się naprężyło. Wciąż był delikatny, mimo to śliska od żelu pod prysznic dłoń na mojej kobiecości sprawiła, że zaczęła ona pulsować, oparłam się rękami o ścianę, starając się ukryć ciężkie oddechy. Nagle przestał się tam bawić. Cofnął dłoń, zostawiając we mnie poczucie niezaspokojenia i ból w brzuchu...

- Teraz zrobisz sobie szybki makijaż i pójdziemy po ubranie, Brzoskwinko - zaśmiał się cicho i palcem przejechał od mojej szyi do końca rowka.

Pozwolił mi założyć tylko majtki i podkoszulek, po czym pospiesznie ruszyliśmy. Czułam się nieswojo, idąc korytarzami wspaniałej rezydencji. Szłam półnaga, prowadzona przez mężczyznę w garniturze. Mimo, że pracowałam tu od dwóch tygodni, do teraz nie mogłam się do końca połapać w tych wszystkich przejściach i pokojach. W dodatku mężczyzna prowadził mnie jakimś skrótem, między innymi przez pomieszczenie techniczne. Wkrótce znaleźliśmy się na miejscu.

Była to garderoba. Tyle że sto razy większa niż jaką kiedykolwiek wcześniej widziałam. Bardziej przypominało mi to sklep odzieżowy. Setki ubrań na wieszakach, butów na półkach i inne akcesoria, w tym biżuteria.

Karel zaprowadził mnie do części z bielizną. W jego rękach znajdowały się coraz bardziej wyuzdane kreacje. Wkrótce nakazał przymierzyć komplet erotyczny: półprześwitujący biustonosz, który ledwie zakrywał mi sutki oraz koronkowe stringi, wszystko w kolorze drapieżnej czerwieni. Do tego czarny pasek z pończochami.

- Obróć się – powiedział a gdy na nią patrzył, oczy mu lśniły - Perfect! Och... wziął bym Cię teraz... ale musimy iść. Goście na nas czekają.

- A reszta ubrań? - zapytałam nieśmiało.

- Dziś już więcej Ci nie trzeba - odrzekł pan Karel - wyglądasz idealnie, chociaż...owszem, czegoś jeszcze brakuje.

Wrócił za chwilę i założył jej coś na szyję. Podeszli do lustra. Na szyi miałam założoną... obrożę....

- Teraz możemy iść, mała! – rzucił i pociągnął za smycz.

- Nie oddawajcie mnie nikomu! - wybuchnęłam nagle.

- Nie mamy takiego zamiaru. Jesteś nasza - odparł i dodał – lecz po prostu dziś będą mogli sobie popatrzeć na twoje piękno...

- Nie jestem piękna – zaprzeczyłam jakby to było w tej chwili ważne.

Zaśmiał się i pociągnął mnie stanowczo za sobą. Bezwolnie szłam za nim, jak suczka na smyczy. Wtedy zrozumiałam, że stałam się ich własnością.

Dom BrutalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz