Riccardo właśnie kończył pakować walizkę. Terry swoją już dawno zamknął, jednak szatynowi nie chciało się nic robić, więc dopiero skończył się pakować.— Masz jebane dwie minuty, żeby to zasunąć, bo zaraz idziemy na pociąg — ostrzegł go Archibald. — Osaka wzywa!
— Zamknijjj — jęknął żałośnie Di Rigo. — Ja nie dam rady.
Terry westchnął. Podszedł do niego i zasunął walizkę z łatwością.
— Już.
— Jak?! — Szatyn przetarł twarz dłonią.
Terry wzruszył ramionami i pocałował go w czoło. Wziął ich walizki i wpakował do bagażnika. Kierowca siedział już z przodu. Logan pożegnał się z obydwoma chłopakami, a tamci wsiedli z tyłu i zapięli pasy.
Osako, nadchodzimy!
Po piętnastu minutach byli już na peronie. Pociąg podjechał chwilkę później, więc wsiedli, dając od razu bilety do skasowania. Zajęli miejsce, a Riccardo oczywiście uparł się, żeby siedzieć przy oknie, bo on chce podziwiać widoki.
Jednak długo ich nie podziwiał. Była godzina szesnasta, a on usnął na ramieniu białowłosego, który tylko uśmiechnął się i lekko zarumienił. Objął szatyna ramieniem i pocałował go delikatnie w czoło. Sam też po pewnym czasie usnął.
***
Oboje obudzili się trochę obolali, bo jednak spanie w pociągu nie było luksusem, więc wygody też tutaj brakowało. Za dziesięć minut mieli wysiadać na dworcu w Osace. Terry wziął ich walizki, a Ricc miał na plecach swój plecak z jakimiś najpotrzebniejszymi rzeczami, takimi jak chusteczki, woda, koc, bluzy, ładowarki, itp. Obaj stali już na peronie.
— Do hotelu zawiezie nas mój znajomy — powiedział Terry i postukał w telefon.
Riccardo kiwnął głową i oparł się o filar, rozglądając się dookoła.
— Gdzie pójdziemy? — zapytał.
— Niedaleko hotelu jest taka trasa, cicha i spokojna... Może tam? — spytał białowłosy i popatrzył na szatyna.
— Tak — odparł z uśmiechem Di Rigo.
W końcu podjechało pod nich zielone BMW. Terry usiadł z przodu, a Ricc wybrał miejsce z tyłu.
— Prosto do hotelu, tak? — spytał kierowca.
Miał białe, roztrzepane włosy. Czujne, niebieskie oczy i wyraziste kości policzkowe. Był przystojny, wiadomo, ale Riccardo jakoś nie zwrócił na to uwagi. Wolał się wpatrywać w Terry'ego.
— Tak, Aiden — odpowiedział Archibald i oparł głowę o zagłówek fotela.
Kierowca ruszył w tylko sobie znaną stronę, a Riccardo oparł głowę o szybę i podziwiał widoki rozpościerające się za oknem. W końcu jednak przymknął oczy i dał się ponieść myślom.
Od myśli oderwał się dopiero w chwili, kiedy samochód zatrzymał się pod dużym domem. I to zdecydowanie nie był hotel.
— Czemu jesteśmy tu? — spytał Ricc. Zwrócił się do Aidena. — Gdzie żeś nas wywiózł?!
— Spodoba Ci się — odparł tylko chłopak i wysiadł z auta.
— Spokojnie, młody, poznasz kilku ludzi. Chyba nie jesteś aspołeczny, co? — spytam Terry.
CZYTASZ
"Mój dom w jego sercu ~ Riccardo"
FanfictionIskry lecą. Uważaj, bo się poparzysz... (ciąg dalszy nastąpi:>) 💙