~Rozdział 12~

94 13 25
                                    


Riccardo właśnie kończył pakować walizkę. Terry swoją już dawno zamknął, jednak szatynowi nie chciało się nic robić, więc dopiero skończył się pakować.

— Masz jebane dwie minuty, żeby to zasunąć, bo zaraz idziemy na pociąg — ostrzegł go Archibald. — Osaka wzywa!

— Zamknijjj — jęknął żałośnie Di Rigo. — Ja nie dam rady.

Terry westchnął. Podszedł do niego i zasunął walizkę z łatwością.

— Już.

— Jak?! — Szatyn przetarł twarz dłonią.

Terry wzruszył ramionami i pocałował go w czoło. Wziął ich walizki i wpakował do bagażnika. Kierowca siedział już z przodu. Logan pożegnał się z obydwoma chłopakami, a tamci wsiedli z tyłu i zapięli pasy.

Osako, nadchodzimy!

Po piętnastu minutach byli już na peronie. Pociąg podjechał chwilkę później, więc wsiedli, dając od razu bilety do skasowania. Zajęli miejsce, a Riccardo oczywiście uparł się, żeby siedzieć przy oknie, bo on chce podziwiać widoki.

Jednak długo ich nie podziwiał. Była godzina szesnasta, a on usnął na ramieniu białowłosego, który tylko uśmiechnął się i lekko zarumienił. Objął szatyna ramieniem i pocałował go delikatnie w czoło. Sam też po pewnym czasie usnął.

***

Oboje obudzili się trochę obolali, bo jednak spanie w pociągu nie było luksusem, więc wygody też tutaj brakowało. Za dziesięć minut mieli wysiadać na dworcu w Osace. Terry wziął ich walizki, a Ricc miał na plecach swój plecak z jakimiś najpotrzebniejszymi rzeczami, takimi jak chusteczki, woda, koc, bluzy, ładowarki, itp. Obaj stali już na peronie.

— Do hotelu zawiezie nas mój znajomy — powiedział Terry i postukał w telefon.

Riccardo kiwnął głową i oparł się o filar, rozglądając się dookoła.

— Gdzie pójdziemy? — zapytał.

— Niedaleko hotelu jest taka trasa, cicha i spokojna... Może tam? — spytał białowłosy i popatrzył na szatyna.

— Tak — odparł z uśmiechem Di Rigo.

W końcu podjechało pod nich zielone BMW. Terry usiadł z przodu, a Ricc wybrał miejsce z tyłu.

— Prosto do hotelu, tak? — spytał kierowca.

Miał białe, roztrzepane włosy. Czujne, niebieskie oczy i wyraziste kości policzkowe. Był przystojny, wiadomo, ale Riccardo jakoś nie zwrócił na to uwagi. Wolał się wpatrywać w Terry'ego.

— Tak, Aiden — odpowiedział Archibald i oparł głowę o zagłówek fotela.

Kierowca ruszył w tylko sobie znaną stronę, a Riccardo oparł głowę o szybę i podziwiał widoki rozpościerające się za oknem. W końcu jednak przymknął oczy i dał się ponieść myślom.

Od myśli oderwał się dopiero w chwili, kiedy samochód zatrzymał się pod dużym domem. I to zdecydowanie nie był hotel.

— Czemu jesteśmy tu? — spytał Ricc. Zwrócił się do Aidena. — Gdzie żeś nas wywiózł?!

— Spodoba Ci się — odparł tylko chłopak i wysiadł z auta.

— Spokojnie, młody, poznasz kilku ludzi. Chyba nie jesteś aspołeczny, co? — spytam Terry.

"Mój dom w jego sercu ~ Riccardo"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz