Skończyli trening. Riccardo czuł, że nie może ustać na nogach, ledwo się przebrał. Prawie spał na stojąco, więc przez pół drogi do domu Terry musiał go rozbudzać, a kolejne pół zdecydował się nieść go na baranach. Brunet walczył ze snem, jednak powieki same mu ciążyły, potrzebował odpoczynku po tym treningu. Delikatnie się rozbudził, gdy doszli. Terry nadal trzymał go na baranach, ściągnął sobie i mu buty. Wszedł z nim w głąb domu i postanowił od razu zanieść go do łóżka. Wszedł z nim do pokoju i położył go, ale zorientował się, że napastnik jest cały mokry i prawdopodobnie ma gorączkę. Westchnął.— Słuchaj... Pomogę Ci się wykąpać, weźmiesz jakieś leki i pójdziesz spać, okej?.. — spytał bramkarz i podniósł znowu Riccardo.
— Mhm... — mruknął na zgodę półprzytomny brunet.
Terry zaniósł go do łazienki i tak jak wczoraj pomógł mu się rozebrać. Włożył go do wanny pełnej ciepłej wody i pomógł mu w kąpieli. Gdy Di Rigo był już ubrany, oboje wyszli z łazienki. Napastnik wrócił na łóżko, a Archibald poszedł po leki. Nie sądził jednak, że na dole spotka pana Di Rigo, czyli ojca Riccardo. Stanął jak wyryty i zamrugał szybko. Chciał uwierzyć, że to sen, jednak ojciec jego przyjaciela stał przed nim.
— Emm... Hmm... Witaj Terry — przywitał się zakłopotany mężczyzna.
— Dzień do... Dobry wieczór... — mruknął chłopak.— Przyszedłeś odwiedzić Riccardo? Pewnie jesteście po treningu i pożyczył Ci moje ubrana, heh... — zaśmiał się niepewnie mężczyzna.
— Tak, właśnie... Przyszedłem po leki dla niego, bo źle się czuje... — powiedział spokojnie.
— Zajrzę do niego... — Poszedł na górę.
Terry odetchnął. To będzie trudny czas... — pomyślał i wygrzebał z szafki termometr, leki i zrobił na szybko zimny okład. Wrócił do góry, kiedy tata Riccardo się nad nim pochylał i pytał się go jak się czuje. Brunet wymamrotał coś cicho i przymknął oczy. Terry podszedł do łóżka i usiadł obok. Zmierzył mu temperaturę. 40.9... Położył mu okład na głowę i podał leki.
— Weź i możesz iść spać — powiedział spokojnie białowłosy.
Riccardo posłusznie połknął leki i ułożył głowę na poduszce. Zamknął na powrót oczy i już po chwili dało się słyszeć jego miarowy oddech. Zasnął. Terry przykrył go kocem i wyszedł. Widział, że nie ominie go rozmowa z panem Di Rigo. Niedługo potem oboje znaleźli się w gabinecie tego drugiego. Rozmowę zaczął starszy.
— Sądzę, że nie jesteś tu jeden dzień.
— Nie... — mruknął białowłosy.
— Ile?
— Pięć dni, od dnia wyjazdu pani Di Rigo — przyznał szczerze Archibald.
— Jesteś synem Ginny?.. — spytał niepewnie mężczyzna.
Terry przytaknął.
— Moja żona się z nią przyjaźni... — zaczął ojciec Riccardo, ale bramkarz mu przerwał.
— Przyjaźniła. Moją matkę znalezioną martwą w dzień wyjazdu pana żony, dlatego Riccardo zaproponował mi, żebym u niego został do czasu jej powrotu — wyjaśnił Terry, jednak nie przyznał się do swojego udziału w śmierci swojej matki.
Starszy mężczyzna posłał chłopakowi współczujące spojrzenie.
— Najszczersze kondolencje... Jaka ona była?
— Na pewno chce pan wiedzieć? Sądzę, że może panu się to wydać znajome. I błagam, niech pan nikomu nie mówi... — błagał Terry.
— Nie powiem — obiecał facet.
CZYTASZ
"Mój dom w jego sercu ~ Riccardo"
FanficIskry lecą. Uważaj, bo się poparzysz... (ciąg dalszy nastąpi:>) 💙