Rozdział 10: Panika Jin Linga

47 5 0
                                    

Jiang Cheng powolnym krokiem ruszył w kierunku posiadłości Lan Wangjiego i Wei Wuxiana. Nie chciał biec za siostrzeńcem w obawie, że ten zrezygnuje i nie dowie się, co z jego stanem ma wspólnego Wei Ying. Z drugiej strony, lider sekty Jiang nie był pewien, czy w ogóle chce wiedzieć.

Jin Ling z pewnością zachowywał się dziwnie. Jego wygląd pozostawiał wiele do życzenia. Wyglądał, jakby ktoś się na niego rzucił. Przez chwilę podejrzewał Hua Chenga, ale on przecież nie był w stanie mu tego zrobić. Ostatnie godziny spędzili razem w jego koszmarach.

Więc kto mógł zrobić krzywdę jego siostrzeńcowi? Luo Binghe naturalnie odpadał, skoro to on zajmował się karą Hua Chenga. Jin Ling nie poszedłby do Wei Wuxiana, gdyby to była jego sprawka, a Wen Ning nie odważyłby się tego zrobić. Nie tyle z powodu samego Jiang Chenga, co gniewu Wei Wuxiana. Nie wspominając już o tym, że na swój bezuczuciowy sposób miał wyrzuty sumienia względem Jin Linga i prędzej sam wystawiłby się na śmierć, niż zrobił coś nastolatkowi.

Więc kto? Feng Xin? Albo Mu Qing? Ten pierwszy głównie krzyczał, ale drugiego było łatwiej sprowokować. Jiang Cheng nie wiedział, co się za tym kryje, ale najwyraźniej na samo hasło „miotła" w mężczyźnie gotowała się krew. A Jin Ling bywał bezczelny. Może nieumyślnie go sprowokował?

Ostatecznie zdecydował najpierw rozmówić się z Mu Qingiem, ewentualnie Feng Xinem, zanim pójdzie do brata, by dowiedzieć się, o co chodzi.

Nie musiał długo szukać. Stali na moście, rozmawiając, o dziwo, względnie spokojnie. W każdym razie, nie rzucali się sobie do gardeł.

Nie zauważyli Jiang Chenga, więc mężczyzna stanął w odpowiedniej odległości, by móc podsłuchiwać.

– ...skończyć – mówił Feng Xin. – Tak byłoby lepiej.

– Mi to mówisz? – warknął Mu Qing, grzebiąc patykiem w ziemi. – Za późno, żeby wbić mu trochę rozumu do głowy.

Feng Xin zaklął szpetnie.

– Wpakować się w coś takiego! Czyste szaleństwo!

– Powinniśmy coś zrobić.

– Co niby? Chcesz z nim walczyć?

– Choćby nawet!

– Życie ci zbrzydło? – Feng Xin zerwał się na nogi. – Weź się za miotłę, zamiast pleść bzdury!

Mu Qing również zerwał się na nogi, odrzucając patyk. Złapał Feng Xina za przód szaty i uderzył go pięścią. Feng Xin stęknął cicho, ale wciąż patrzył na drugiego generała wyzywająco.

– Nawet gdybyś przeżył – warknął Feng Xin – to ktoś inny sprawiłby, że nadawałbyś się jedynie do zamiatania! Ach, nie, zaraz! Wkurzyłbyś go tak bardzo, że nawet nie potrafiłbyś utrzymać miotły!

– Zamknij się!

Mu Qing popchnął go, a gdy upadł, usiadł na nim okrakiem i zaczął okładać pięściami. Feng Xin skrzyżował ręce nad twarzą, chcąc choć trochę się ochronić przed ciosami.

– Jesteś za słaby, by cokolwiek zmienić! – zawołał Feng Xin.

– Zamknij się!

– Możemy sobie mówić, ale nic nie możemy zrobić! Zrozum to, kretynie!

– Skoro chcesz patrzyć na to bezczynnie, to patrz! Ja zamierzam go od niego uwolnić!

– Nie mamy takiej mocy!

– Bądź bezużyteczny, jeśli chcesz! Nie pozwolę mu dłużej marnować życia przy jego boku!

– Zranimy go, jeśli cokolwiek spróbujemy zrobić!

Niespokojne dni GusuLanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz