Rozdział 3. Propozycja nie do odrzucenia

319 34 31
                                    

Hermiona Granger nabrała powietrza do płuc i nerwowo wykręciła palce dłoni skrytych pod blatem stołu, przy którym siedziała. Rozglądnęła się po niewielkim pomieszczeniu, do którego ją wprowadzono i dokładnie tak, jak za pierwszym razem, poczuła ciarki pełzające po całym jej ciele.

Było tu tak ciasno, tak duszno. Bez żadnego okna, przez które mógł wedrzeć się nawet najmniejszy podmuch wiatru, pokój wydawał się na tyle szczelny, że nic z niego nie uchodziło. Powietrze było lepkie, obrzydliwie stęchłe, a ona niemal czuła jak wiórami przykleja się do jej skóry. Miała ochotę zedrzeć ją żywcem, byle tylko pozbyć się tego uczucia.

Fantastycznie, pomyślała. Uduszę się swoim własnym oddechem, o ile wcześniej nie zwariuję.

Najgorsza jednak była w tym wszystkim cisza. Im dłużej Hermiona przebywała w klaustrofobicznym otoczeniu, tym bardziej jej zmysły wyostrzały się, odbierając każdy najdrobniejszy szmer, który wydawała wyłącznie ona sama. Miała wrażenie, że ściany zamykają się dookoła niej, a cisza zgniata każdy organ w jej ciele. Mogła tylko czekać, słuchać jak powoli wszystko cichnie, aż w końcu dookoła nie było nic. Bańka.

Poczuła się jak w klatce, jednak szybko zdała sobie sprawę, że właściwie to dokładnie tam się znalazła. Spuściła wzrok na uda i złożone na nich dłonie, dostrzegając zaczerwienione skórki wokół paznokci, które wyskubała ze zdenerwowania. Aż wyprostowała skostniałe palce, upominając się w myślach surowo. Opanuj się.

Chciała odwrócić na moment uwagę od tego gdzie przyszło jej siedzieć i co zamierzała zrobić, ale w konsekwencji jej myśli powędrowały dość naturalnym torem w kierunku tego dlaczego w ogóle się tu znalazła.

Po rozmowie z Neville'em Hermiona bardzo długo myślała. W samotni swojej głowy przeanalizowała niemal każdy aspekt swojego życia – swój charakter, swoją przyszłość, marzenia i plany, ale i przeszłość, wszystko, co do tej pory ją spotkało i jak wpłynęło to na jej życie. Niestety, każda droga, którą obrała, prowadziła do jednej i tej samej konkluzji, która kołatała się w jej głowie jeszcze zanim Hermiona na dobre rozpoczęła ten maraton – Neville miał rację.

Chciwa aprobaty innych nie zauważyła, kiedy stała się tłem dla ludzi, którzy dla niej byli wszystkim. Zrozumiała, że nikt nigdy nie miał traktować jej w sposób, w jaki ona traktowała ich – nigdy nikt nie miał myśleć o niej tak, jak ona teraz myślała o nich. Nikt nie zastanawiał się, czy ją urazi, czy nie sprawi jej przykrości. Czy jest zadowolona... szczęśliwa.

Wiedziała, że pozwoliła sobie na zbyt wiele. Pozwoliła, by jej życie stało się komedią, z której ludzie się śmieją – dramatem, na którym płaczą. Poczuła, że musi odzyskać kontrolę, a kiedy kilka tygodni później znalazła przypadkiem pierścionek zaręczynowy w rzeczach Ronalda, zrozumiała też, że musi uciekać.

I niestety doskonale wiedziała, jak tego dokonać.

Poczuła nagle krótki, ostry ból i aż się skrzywiła. Zdążyła dostrzec niewielką smugę krwi na kciuku, w miejscu gdzie bezwiednie zadarła skórę zbyt głęboko, kiedy nieoczekiwanie i bez żadnego uprzedzenia drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a jej wzrok odruchowo skierował się w tamtą stronę.

Mimo iż wiedziała, kogo się spodziewać, widok skutego łańcuchami Severusa Snape'a wprowadzanego do sali przesłuchań wycisnął na jej twarz szok. Aż uchyliła lekko usta, czując że coś ciężkiego opada na dno jej żołądka i dosłownie przygniata ją do krzesła. Domyślała się, że nie będzie w dobrej formie ale to, co zobaczyła, nie było nawet blisko tego, czego się spodziewała. Zmusiła się jednak by wstać, kiedy mężczyzna stanął po drugiej stronie stołu i spojrzał na nią pytająco.

Polityka ZwrotuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz