Rozdział 23.

50 1 1
                                    

Wypiłam lampkę wina i odetchnęłam, czując, jak mocno mam napełniony brzuch. Aż po same brzegi i miałam wrażenie, że wszystko upycha się we mnie tak, że brzuch przez to powiększa mi się. Koszmar. A jeszcze kilka miesięcy i mój brzuch będzie wyglądał jak arbuz. Dosłownie. To jest przerażające, że sama nawet zapewne butów nie mogłabym zawiązać.

- No i ja tak jemu mówię, że nie, bo mieliśmy oszczędzać. I zgadnijcie co. Na następny dzień przyszedł i oznajmił mi, że kupił kulę do ogrodu.

Niektórzy zaśmiali się na słowa Vic, która upiła wino. Każdy, no może nie każdy, ale większość, mieli dobre humory i już nie było tak bardzo dziwnej i dużej napiętej atmosfery jak jeszcze przed chwilą, bo na ten moment było naprawdę okej.

Moi rodzice mordowali wzrokiem Ember, oraz Monicę, która dołączyła do nas i Patricię. Czułam, jak palce Ryana suną po moim udzie, a to dodawało mi więcej otuchy.

- Dobra, co będziemy już tak siedzieć. Idziemy otwierać prezenty, bo takie siedzenie tutaj nie pozwoli mi wytrzymać.

Wszystko powoli ruszyli do salonu. Każdy zajął swoje miejsca, gdy ja usiadłam na ziemi wraz z Alice, która wymawiała imię wypisane na opakowaniu prezentu i podawała.

Byłam zestresowana i chyba zechciało mi się rzygać przez samą myśl, że Ryan zaraz ma dowiedzieć się o mojej ciąży. O tym, że już niedługo, no za dziewięć miesięcy to długo, ale nie ważne. Zostanie ojcem po prostu.

Inni także mieli dowiedzieć się o tym, ale najbardziej stresuję się reakcją Ryana na wieść o ciąży.

- Okej?

Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się na pytanie Ryana, na którego twarzy malowała się wyraźna troska. Pocałował mnie w głowę i usiadł obok mojego taty, z którym toczyli rozmowę.

Wstałam i wzięłam od Alice dwie małe torebeczki. Jedna dla mamy i druga dla taty. Wstałam i podeszłam do nich, a oni spojrzeli zaciekawieni na mnie i zszokowani.

- To dla was. Nie wiedziałam co mam wziąć, dlatego wybrałam coś, co uważałam za dobre. - podarowałam im prezenty a następnie pocałowałam w policzki i wróciłam do Alice. - Kto dalej?

- Trzymaj.

Wzięłam od niej prezent dla Ryana, a na samo to, czułam pętlę w brzuchu i miałam wrażenie, że przez to moje dziecko zacznie się dusić. Nie do końca dziecko, bo jest jest tam malutka kuleczka, ale w końcu jednak dziecko, prawda? Z tej malutkiej kuleczki będzie bobas.

Boziu.

- Wiedziałaś co lubię. - odezwała się ciocia, a ja zaśmiałam się.

- Wiedziałam. - pokiwałam głową i przytuliłam lekko ciocię, która podeszła. Wzięłam podarunki od Alice dla Vic i dla jej chłopaka. - Proszę. Przekaż swojemu, że to dla niego. Niech zna moje dobre serce, bo jeszcze dobrze go nie znam.

- Jak najbardziej. - zaśmiała się i przytula mnie, a ja odwzajemniłam to.

Rozdawanie prezentów szło dosyć sprawnie i szybko, co cieszyło mnie mocno, ale jeszcze mocniej stresowało. Wstałam i podeszłam do Ryana, dając mu pudełko, a on jedynie uniósł brwi w górę i zaśmiał się.

- Wydaje mi się, że to dla jakiegoś dzieciaka a nie dla mnie.

Wzięłam głęboki wdech.

- Dla ciebie. - uśmiechnęłam się lekko.

- Także uważam jak Ryan.

Spojrzałam na Patricię, która szła do Ryana i podała mu pudełeczko z prezentem i pocałowała w policzek.

Jego zastępcza narzeczona  +18 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz