Archer

2 1 0
                                    

Naszą rozmowę przerwał dźwięk telefonu. Wibrujący odgłos wypełnił cieszę między nami, przywołując Travisa do rzeczywistości. Szybko sięgnął po telefon, nawet nie patrząc na wyświetlacz, jakby automatycznie wiedział, kto dzwoni.
- Muszę to odebrać. - Jego głos, stał się znowu chłodny, niemal pozbawiony emocji.
Obserwowałam, jak odwraca się plecami, odbierając połączenie. Jego sylwetka była napięta, a ręka zacisnęła się mocno na telefonie, ton głosu zmienił się na poważny i rzeczowy. Nie słyszałam dokładnie, o czym mówił, ale wyczułam, że to coś poważnego. Przesunęłam wzrokiem po miejscu, w którym staliśmy, próbując zrozumieć, co tym razem się wydarzy.
- Zaraz będę.  - Z tymi słowami, rozłączył się i przez moment stał nieruchomo, jakby ważył, co teraz zrobić.
- Musimy wracać. - powiedział sucho. - Sprawy zaszły za daleko. 
- Co się stało? - zapytałam, czując niepokój. Nie znałam jego realiów świata, ale wiedziałam, że każdy taki nagły telefon może zwiastować coś złego. Podszedł do mnie, i załapał mnie za rękę.
- Musimy wracać - Powiedział głosem, pełnym napięcia.
- Co się stało, Travis?! - zapytałam, próbując spojrzeć mu w oczy, ale on tylko rzucił.
- Wsiadaj, Emily. Nie mamy kurwa czasu.
Przegryzłam wargę, walcząc z narastającą paniką. Wiedziałam, że coś jest nie tak, wszystko działo się za szybko, a jego głos nie wróżył niczego dobrego. Gdy stanęłam przy motorze, serce uderzyło mocno w piersi.
- Co się stało?! - krzyknęłam raz jeszcze, zdesperowana, czując, że zaraz pęknę z nerwów.
- Clara... - odpowiedział cicho, nie patrząc mi w oczy. Poczułam, jakby ziemia osuwała się pod moimi nogami. Zbladłam, nie będąc w stanie wydobyć z siebie ani słowa.
- Co? Co, Clara! Mów!
Jego twarz stężała. Spojrzał na mnie, wyraźnie nie wiedząc, jak ująć to w słowa. Wziął głęboki oddech.
- Ktoś włamał się do jej domu. Pobili ją. Olivia i William są już u mnie, a nas nie ma. Musimy jechać, Emily. Wsiadaj na motor. -  Jego głos brzmiał niemal bezbarwnie, jakby sam nie mógł uwierzyć w to, co mówił.
Słowa Travisa dotarły do mnie niczym odległe echo. Nie byłam w stanie ich przetrawić, ukłucie bólu, to poczułam, które całkowicie mnie ogłuszyło. Przed oczami pojawił mi się obraz Clary - rudowłosej dziewczyny, która zaledwie miesiąc temu wkroczyła do mojego życia, ale wniosła  w nie coś, czego nigdy wcześniej nie czułam. Była ważna, zbyt ważna. Gdy tylko to do mnie dotarło, łzy spłynęły mi po policzkach. Upadłam, upadłam na ziemię, szlochając tak, jakby świat się kończył. Płakałam, bo moje serce jest pełne troski i miłości do niej. Ona cierpiała.
- Emily! - rzucił się ku mnie, kładąc dłonie na moich plecach. - Emily, słyszysz  mnie? Musimy wracać. Chodź. - Jego głos był pełen niepokoju, ale nie reagowałam. Ból w sercu był nie do zniesienia. Myśl, że ktoś skrzywdził Clare, była zbyt ciężka. Klękną obok mnie, nie widząc, chyba co zrobić.
- Emily, proszę cię, weź się w garść. Słyszysz? Musimy do niej jechać, ona nas potrzebuje.
- Travis... ja.. ja nie mogę... - mówiłam między kolejnymi szlochami, ale on nie odpuszczał.
- Uspokój się, kruszynko. Wszystko będzie dobrze, ale musimy tam jechać. I właśnie w tym momencie, stało się coś, czego się nie spodziewałam. Wziął mnie na ręce, podnosząc mnie z ziemi, a ja nie miałam siły się opierać. Świat wokół mnie wydawał się rozmyty. Moje myśli krążyły tylko wokół niej.
- Złap się mnie mocno, bo to będzie szybka jazda. - powiedział, sadzając mnie na motor. Pokiwałam głową w milczeniu, bezmyślnie obejmując go, gdy ruszył z impetem. Wiatr uderzył mnie w twarz, ale nie miałam siły na strach. Myśli były pełne złości. Kto mógł zrobić Clarze krzywdę? Z każdą minutą jechaliśmy szybciej, mijając miasto, aż po dziesięciu minutach dotarliśmy pod dom Travisa. Zeskoczyłam z motoru, prawie potykając się o własne nogi, i pobiegałam w stronę wejścia do domu.
- Gdzie jesteście?! - krzyknęłam, wbiegając do środka. Mój głos odbił się echem od ścian.
- Tutaj! - krzyknęła Olivia z góry. Nie czekając, rzuciłam się po schodach. Kiedy otworzyła drzwi do sypialni, widok, który zastałam, wstrząsną mnie do głębię.
Clara siedziała na łóżku, cała zakrwawiona. Jej rude włosy były potargane, a twarz poraniona. Wyglądała okropnie. Nie byłam w stanie wytrzymać tego widoku - łzy napłynęły mi do oczu, a nogi ugięły się pod ciężarem rozpaczy.
- Clara... - zaczęłam, podchodzić do niej, a głos załamał się w moim gardle. - Co... co się stało?
Podniosła na mnie zmęczone, przerażone oczy. Była słaba, jej oddech nieregularny. Usiadłam przy niej na łóżku, delikatnie obejmując jej ramiona, starając się nie dotknąć ran, które pokrywały jej ciało.
- Już dobrze, Clara... - wyszeptałam, choć w głosie nie było pewności. Szok wciąż trzymał mnie w swoich szponach, jedyna myśl, która  teraz mnie prześladowała , to kto mógł dopuścić się czegoś tak okrutnego. Starałam się przekazać jej jak najwięcej ciepła i spokoju. Czułam, jak cała się trzęsie w moich ramionach, drżąc z bólu i przerażenia. Gdy położyłam rękę wyżej, Clara spojrzała w to miejsce, jakby bała się dotyku. Serce mi piekło. Co musiało się wydarzyć, żeby ktoś, kto zawsze był pełen życia, teraz tracił spokój nawet przy najdelikatniejszych geście? Mój wzrok powędrował na przyjaciół stojących w pokoju. Olivia stała zapłakana. William był nieruchomy, jakby wmurowany w podłogę, jego twarz napięta od gniewu, który z trudem tłumił. Przez drzwi wszedł Travis. Jego oczy, wcześniej pełne niepokoju, teraz błyszczały gniewanym ogniem, jakby wewnątrz niego coś właśnie eksplodowało. Patrzył na Clare przez chwilę, a potem przeniósł wzrok na William.
- Kto jej to do chuja zrobił? - zapytał, a w jego głosie  nie było już śladu spokoju.
- Myślisz, że wiem? Nie wiem! - odpowiedział, William ostro, unosząc głos. - Co się mnie pytasz?! - Jego frustracja była niemal namacalna, ale Travis już nie zwracał na niego uwagi. Przeniósł wzrok z powrotem na Clare, która wtuliła się we mnie, jakby szukała schronienia.  Podszedł do łóżka, na którym siedziała, i klękną obok niej. Jego twarz zmiękła, a głos stał się spokojny, jakby próbował załagodzić cierpienie rudowłosej.
- Co się dokładnie stało? - zapytał, nachylając się, ku niej, ale Clara nie była  w stanie wydobyć z siebie ani słowa. Zamiast tego wybuchła płaczem, który rozerwał cieszę w pokoju na strzępy. Objęłam ją mocniej, starając się ochronić ją przed tym, co przyniosło cierpienie. Wiedziałam, że teraz słowa nie mają znaczenia - ważna była obecność.
- Może przenieśmy ją do pokoju gościnnego. - zaproponowała Olivia, podchodząc bliżej. - Ona jest wyczerpana. Nie zadawajmy jej teraz pytań. Niech dojdzie do siebie.  William, który stał przez cały czas milcząc, podszedł bliżej. Delikatnie wziął Clare na ręce, jego dotyk był pełen czułości, jakby bał się, że ją złamie.
- Chodź, słoneczko, pójdziesz się umyć, dobrze? - zapytał, a jego głos, choć był łagodny, wciąż drżał z gniewu i troski. - Olivia, pomożesz?
- Jasne. - odpowiedziała szybko, ruszając za nimi, gdy razem skierowali się do łazienki. Zostałam sama z Travisem. A cisza w pokoju stawała się przytłaczająca, jedyne, co słyszałam, to przyspieszony oddech bruneta.
Stał w jednym miejscu, patrząc przed siebie, jego twarz była skamieniała. Ręce zaciskał w pięść tak mocno, że knykcie zrobiły się białe. Drzwi do pokoju otworzyły się i do środka wszedł William. Przez chwilę patrzył na Travisa, po czym się odezwał.
- Travis, myślę, że to mogła być ta sama osoba, co grzebała ci w hamulcach.
- Archer - odpowiedział mu Travis.
- Kto to? - zapytałam, czując, że tajemnice, o których nie miałam pojęcia, zaczynają wychodzić na jaw. Byłam zdezorientowana. Travis spojrzał na mnie.
- Później ci to wyjaśnię. - odpowiedział krótko. - Chodź, William, musimy pogadać.

The shadow of a glanceWhere stories live. Discover now