Zielone oczy

1 1 0
                                    

Nie mogę wyrzucić z głowy obrazu Leona. Widzenie go po tak długim czasie przywróciło wspomnienia, które starałam się pogrzebać. Przez długi czas byłam z nim szczęśliwa, wierzyłam, że to właśnie on jest tym jedynym. Ale kiedy dowiedziałam się, że pocałował Lily, wszystko, co między nami istniało, runęło. Długo zbierałam się po tej zdradzie, próbując zrozumieć, dlaczego to zrobił. Teraz, wracając do domu, czułam się, jakby stare rany zaczęły się znów otwierać.
Gdy weszłyśmy do środka, czekała na nas mama. Jak zawsze pełna ciepła i energii, stała przy kuchennym stole.
- Dobrze, że wróciłyście - powiedziała z uśmiechem, który podkreślił jej piękne, zielone oczy. - Kolacja już gotowa, chodźcie, dziewczyny.
Patrzyłam na swoją mamę z czułością. Jej uroda była wyjątkowa - delikatne rysy twarzy, blond włosy, które zawsze pięknie lśniły w świetle, i te hipnotyzujące zielone oczy, które tak dobrze znałam. Dla mnie Margaret Amos była ucieleśnieniem piękna i miłości.
Obie ruszyłyśmy do jadali. Odrazu poczułam przypływ radości, gdy zobaczyłam, że na stole stoi mój ulubiony makaron. Gdy usiadłyśmy przy stole, zaczęły się rozmowy. Opowiedziałam o życiu w Nowym Yorku, jak czuję się w nowej szkole, a Olivia dodawała swoje spostrzeżenia, opowiadając o tym, jak wielkim wrażeniem zrobiło na niej to miasto.
W trakcie kolacji nie mogłam przestać się uśmiechać, patrząc na swoją przyjaciółkę i mamę. Ale po chwili dostrzegłam coś dziwnego. Olivia siedziała obok mojej mamy, a ich oczy... były identyczne. Te same intensywne zielone tęczówki, ta sama głębokość spojrzenia. Z początku wydawało mi się to przypadkiem, ale im dłużej się przyglądałam, tym bardziej zaczynało mnie to niepokoić. Coś w ich twarzach wydawało się dziwnie podobne, jakby miały wspólne rysy, jakby istniała między nimi jakaś tajemnicza więź, której nie mogłam zrozumieć.
- Ale jesteście podobne - rzuciłam nagle z lekkim śmiechem. - To aż dziwne.
W jednej chwili atmosfera przy stole zmieniła się. Mama przestała się uśmiechać. Na jej twarzy pojawił się wyraz niepokoju, a jej ręce lekko zadrżały, gdy sięgała po serwetkę. Nagle wstała od stołu, wyraźnie zdenerwowana.
- Muszę wyłączyć pranie. - powiedziała szybko, unikając mojego spojrzenia.
Wiedziałam, że coś jest nie tak. Znałam swoją mamę na wylot i zawsze umiałam rozpoznać, kiedy coś ją trapiło. Jej nagłe odejście od stołu i ten dziwny wyraz na twarzy wskazywały, że coś ukrywa. Nie mogłam zignorować tego uczucia, poszłam za nią do pralni.
- Mamo, wszystko w porządku? - zapytałam, starając się zachować spokój, ale mój głos zdradzał niepokój.
- Tak, kochanie, wszystko dobrze. - odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem, nie patrząc mi w oczy. - Zaraz wrócę. Nie zamierzałam odpuścić.
- Coś się dzieje, prawda? Widzę, że zachowujesz się inaczej. Czy to przez to, co powiedziałam przy stole?
Margaret przez chwilę milczała, jakby szukała właściwych słów, ale w końcu odwróciła się do mnie plecami, udając, że zajmuje się praniem. Wiedziałam, że coś przede mną ukrywa, ale nie miałam pojęcia, co to mogło być. Czy to miało coś wspólnego z Olivią? Tą dziwną podobizną między nimi? Zdezorientowana i niespokojna, wróciłam do jadali, gdzie Olivia czekała z lekkim niepokojem na twarzy.
- Coś się stało? - zapytała, widząc, że wyglądam na zamyślaną.
- Nie wiem - odparłam. - Ale coś jest nie tak.
Margaret w tym samym czasie wróciła do stołu, z dziwnym wyrazem twarzy, jakby próbowała zatuszować coś, co nie dawało jej spokoju.
- Boli mnie głowa - powiedziała spokojnym, choć napiętym głosem. - Pójdę się położyć. Lena, posprzątasz po kolacji?
Lena kiwnęła głową, chociaż ona też wyczuła, że coś jest nie tak.
- Oczywiście, mamo.
Obserwując te scenę, czułam, jak niepokój narastał. Moja mama nigdy się tak nie zachowywała. Coś wyraźnie ją dręczyło, ale unikała odpowiedzi. Chciałam pójść z nią, porozmawiać, ale czułam, że to teraz nie ma sensu.

Wróciłyśmy do pokoju. Gdy tylko położyłyśmy się na łóżku, Olivia spojrzała na mnie z troską.
- Jak się czujesz, Em? - zapytała, zauważając niepokój malujący się na mojej twarzy.
- Dobrze - odpowiedziałam automatycznie, choć to było dalekie od prawdy. W mojej głowie panował chaos. Nie rozumiałam, co się dzieje z mamą, a jeszcze mniej wiedziałam, czy chce to wszystko rozumieć.
Zanim jednak zdążyłam dalej zagłębić się w swoje myśli, zadzwonił telefon Olivii. Obserwowałam, jak uśmiech przyjaciółki momentalnie znika, a na jej twarzy pojawia się wyrazu szoku i strachu.
- Ale jak to?! - krzyknęła, podrywając się z łóżka. - Jak to przegrał?! To niemożliwe!
Natychmiast zaszywałam, czując że dzieje się coś złego. Rzuciłam Olivii pytające spojrzenie, a kiedy zobaczyłam, że po jej policzku spływa łza, serce zaczęło szybciej bić.
- Jutro będę. - powiedziała do telefonu, po czym rozłączyła się i opadła na łóżko, płacząc.
Odrazu ją przytuliłam.
- Co się stało? - zapytałam zmartwiona.
Więzła głęboki oddech, próbując opanować emocje.
- Travis...  - zaczęła, głos jej drżał. - Przegrał wyścig. Prawie się zabił, Emily. Ktoś majstrował przy jego hamulcach.
Strach, to właśnie poczułam, mimo że nie przepadam za nim. Ta wiadomość jednak była zbyt wstrząsająca, by nie poczuć współczucia.
- Co? Jak to możliwe? Nic mu nie jest? - zapytałam z przejęciem.
Olivia otarła łzy z policzków i spojrzała na mnie, jakby w głowie już podejmowała ważną decyzję.
- Jutro muszę wrócić do Nowego Yorku - powiedziała zdecydowanie. -  Wiem, że miałyśmy zostać tu do niedzieli, ale muszę być z nim.
- Pojadę z tobą. - powiedziałam stanowczo.
Brunetka, chyba nie spodziała się takiej odpowiedzi, spojrzała na mnie z wdzięcznością. Mocno mnie przytulając, jakby to był jedyny sposób na przekazanie tego, co czuję.
- Dziękuję, Emily. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.

Po kilkunastu minutach emocje Olivii zaczęły opadać, a zmęczenie w końcu wzięło górę. Zasnęła, a ja zostałam sama ze swoimi myślami. Poszłam do łazienki, chcąc się odświeżyć, ale myśli o dziwnym zachowaniu mamy nie dawały mi cholernego spokoju. Margaret nigdy nie zachowywała się w taki sposób -  była otwartą, ciepłą, kobietą, która zawsze znajdowała czas na rozmowę z nami. A teraz? Coś wyraźnie było nie tak, coś związanego z Olivią. Wiedziałam, że ich podobieństwo nie może być zwykłym zbiegiem okoliczności. Te oczy są wręcz takie same. Stojąc przed lustrem, przyjrzałam się swojemu odbiciu, ale myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Kim naprawdę była Olivia? I dlaczego moja mama tak zareagowała, gdy zwróciłam uwagę na ich podobieństwo?

Wróciłam do pokoju i położyłam się obok śpiącej Olivii. Patrząc na nią, nie mogłam powstrzymać nurtujących myśli. Następny dzień przyniesie więcej pytań niż  odpowiedzi. Czuję, że to, co miało być beztroskim powrotem do domu, zmienia się w coś znacznie gorszego.

The shadow of a glanceWhere stories live. Discover now