Rozdział 4

60 9 5
                                    

Choć pora wciąż była wczesna, Ezra już na tym etapie wieczoru mógł stwierdzić, że ten zapowiadał się na wyjątkowo męczący. Jakby nie miał nic lepszego do roboty, tylko jeździć po klubach, aby w akompaniamencie głośnej muzyki i rozwrzeszczanej młodzieży, wysłuchiwać argumentów przemawiających na rzecz ślubu swojego młodszego brata.

– Muszę tam jechać? – zapytał, wyglądając przez szybę. – Już się zgodziłem, niby co dadzą mu kolejne rozmowy?

– Valentine zapewne chce mieć pewność, że w ostatniej chwili nie zmienisz zdania – rzuciła Esther, nie odrywając wzroku od ekranu telefonu, który wciąż drżał, sugerując nadchodzenie kolejnych wiadomości. Prędkość, z jaką się poruszali, nie przeszkadzała jej w prowadzeniu burzliwej rozmowy. Jej smukłe palce zdawały się dostosowywać do tempa, z jakim poruszał się samochód. – Może wyczuwa, że w duchu wciąż się wahasz?

Wampir posłał jej niechętne spojrzenie.

– Dopiero mogę zacząć się wahać – oznajmił, krzyżując ręce na piersi. – Mam na głowie całe Barcley Alley, nie mam czasu bawić się w wedding planerkę.

– Planowanie ślubu zostaw mnie i przyszłej pannie młodej. – Esther zerknęła na niego znad telefonu. – Mam paru znajomych z branży, załatwienie zespołu, najlepszego alkoholu czy dekoracji będzie czystą formalnością.

– Od kiedy jesteś fanką organizowania imprez?

– Od momentu, w którym zaistniała realna możliwość na współpracę z Hemsworthami – rzuciła i nawet nie drgnęła jej przy tym powieka. – Nie interesuje mnie, jak to z Valentinem zrobicie, ale macie za wszelką cenę urobić Jadena. Plotki szybko się rozchodzą, wampiry z pozostałych części miasta już gadają o potencjalnym sojuszu z Roden Bale. Jeśli ich przypuszczenia na temat ślubu się potwierdzą, z marszu zerwą z nami wszelkie stosunki. Musimy być na to gotowi, Ez.

– Mówisz tak, jakbym nie wiedział, na czym stoimy – mruknął, opierając głowę na twardym zagłówku. – Nadnaturalni już teraz są wobec nas wyjątkowo podejrzliwi. Nawet jeśli Valentine pójdzie po rozum do głowy i zerwie zaręczyny, ich podejście tak łatwo się nie zmieni. Przez dłuższy czas nie będzie mowy o żadnej współpracy.

– A co za tym idzie Barcley Alley będzie zdane na łaskę reszty klanów – dopowiedziała Esther tonem, którym można by było zakończyć szkolną prezentację, a nie obwieścić wszem i wobec, że kilkaset wampirów straci swoją pozycję na arenie międzymiastowej.

Ezra wzniósł oczy ku niebu, ale nic więcej nie powiedział. Esther zdawała się być w swoim żywiole. Nawet teraz, ubrana w krótką, srebrzystoszarą sukienkę i buty na zabójczo cienkim obcasie wyglądała o wiele bardziej profesjonalnie niż on. Bez względu na okoliczności, zawsze zdawała się w pełni pochłonięta pracą. Między innymi właśnie dlatego mianował ją swoją zastępczynią.

Dotychczas ani razu nie pożałował swojej decyzji. Wampirzyca była wygadana i piekielnie inteligentna. Los nie poskąpił jej też urody, którą często wykorzystywała na swoją korzyść. Nawet teraz światło bijące z ekranu, rozświetlało jej drobny nos i ładnie zarysowane kości policzkowe, sprawiało także, że jej jasne kosmyki sprawiały wrażenie niemalże całkowicie białych. Wampiry rodziły się z reguły z wyjątkowo ciemnymi włosami, kobiety często decydowały się więc na ich farbowanie. Esther, która robiła to od dobrych kilkudziesięciu lat, miała je obecnie w odcieniu platynowego blondu. Przechodziła również fazę na chłodne dodatki, toteż na jej dłoniach pobrzękiwały cienkie, srebrzyste bransolety. Dwie z nich, podobnie jak podrygujące w jej uszach kolczyki, były wysadzane drobnymi perełkami.

Początkowo nie miał w planach zabierać jej do klubu, po krótkim namyśle doszedł jednak do wniosku, że obecność kobiety zapewni mu choć odrobinę spokoju. Fakt, że wciąż nie znalazł sobie partnerki powodował, że jego wampirze feromony były wyjątkowo intensywne. Kobiety lgnęły do niego na każdym kroku, licząc, że a nuż którejś dopisze szczęście i zdoła zwrócić na siebie uwagę. Jak dotąd żadnej się to nie udało.

Nocne związkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz