Sobotnie popołudnie cz. 1

8 3 2
                                    

Lena siedziała na schodach przy drzwiach, wpatrując się w swój telefon. Była już po obiedzie. Zjadła szybko, praktycznie bez apetytu. Ostatnio nie mogła przestać myśleć o Tomásie. Spotkania z nim były jak krótkie błyski światła w jej codzienności, jak małe iskierki, które zapalały w niej coś, czego nie potrafiła opanować. Z dnia na dzień stawały się coraz silniejsze, a ona sama nie wiedziała, co zrobić z tymi uczuciami.

W domu panowała cisza. Ojciec Leny pracował w swoim gabinecie, pogrążony w papierach, jego zacięty wyraz twarzy wskazywał, że nie chce, by ktokolwiek mu przeszkadzał. Jade, jego partnerka, kręciła się po domu, jakby starała się zająć czymkolwiek, co nie wymagało większego wysiłku. Jej obecność była teraz bardziej zauważalna, jak cień, który nieustannie śledzi każdy ruch. Czasami Lena miała wrażenie, że Jade zawsze była gdzieś w tle, ale nigdy tak blisko.

Isabela, jej guwernantka, a jednocześnie ciotka, chodziła po domu niczym duch, wchodziła do każdego pokoju z przenikliwym spojrzeniem, jakby szukała czegoś, co mogłoby umknąć jej uwadze. Lena wciąż nie mogła się do końca przyzwyczaić do tego, że to właśnie ona opiekowała się nią po śmierci matki. Isabela była wyjątkowo zimna i zdystansowana, a mimo to z każdej strony otaczała ją taką opieką, która przytłaczała. Lena często miała wrażenie, że wszystko, co robi, jest obserwowane, kontrolowane.

Zresztą, od kiedy Tomás pojawił się w jej życiu, wszystko wydawało się inne. Jej codzienność stała się nieco bardziej... żywa. W tych momentach, gdy ich spojrzenia się spotykały, Lena miała wrażenie, jakby czas na chwilę zwalniał. To było jak błysk, który przeszywał ją od środka, jakby coś w jej sercu zaczynało rosnąć, coś, czego nie potrafiła zrozumieć.

I teraz, w tej chwili, siedziała na tych schodach, czekając, choć nie wiedziała, na co. To był ten moment, kiedy jej życie mogło się zmienić. Oto nagle, bez uprzedzenia, rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.

Zaskoczenie przeszyło jej ciało. Nikt nie przychodził teraz do ich domu. Ojciec nie lubił gości, a tym bardziej chłopaków. Jeśli ktoś miał odwiedzić dom Leny, to musiał mieć zaproszenie, szczególnie jeśli chodziło o młodzież. Lena poczuła, jak jej serce zaczyna bić szybciej, gdy zobaczyła, że to wcale nie była zwykła wizyta.

Pani Doroles, ich serdeczna i troskliwa gosposia, zbliżyła się powoli do drzwi. Wydawało się, że zauważyła to, co działo się w domu, i już po jej ruchach można było wyczuć, że coś jest na rzeczy. Podeszła do drzwi, jakby wyczuwając napięcie, które wisiało w powietrzu.

– Lena, ktoś do ciebie – powiedziała z lekkim zdziwieniem, zaglądając do pokoju.

Lena zerwała się z miejsca, czując jak jej nogi stają się cięższe. To był on. Tomás. Zaskoczenie, niepewność, emocje wymieszały się w jej głowie. Co on robił tutaj, bez uprzedzenia? To nie było jak w zwykłym świecie, gdzie przyjaciele przychodzili bez zapowiedzi. Ich świat rządził się innymi prawami.

Wzrok Leny przesunął się w stronę ojca, który siedział za biurkiem, nieświadomy niczego. Ojciec Leny nigdy nie lubił, kiedy ktoś z młodzieży odwiedzał ich dom, szczególnie jeśli chodziło o chłopaków. Lena dobrze o tym wiedziała. To był moment, w którym wszystko mogło pójść nie tak.

– Chcę go zobaczyć – powiedziała cicho, chociaż wiedziała, że to nie będzie takie proste.

Wzrok Jade, krążącej po domu, zatrzymał się na chwilę. Lena czuła jej spojrzenie na sobie. Wiedziała, że Jade ma coś za uszami. Czasami miała wrażenie, że coś między nimi nie gra. Czuła jej obecność, ale nigdy nie potrafiła uchwycić, co tak naprawdę o niej myśli.

Tomás stał przed drzwiami, spokojny, jakby nic się nie działo. W ręku trzymał książkę, którą trzymał niby przypadkiem, jakby przyszedł po prostu na chwilę, nie chcąc niczego zrujnować.

– Cześć, Leno – powiedział, uśmiechając się lekko. – Myślałem, że może chciałabyś się przejść.

Lena poczuła, jak jej serce zaczyna bić szybciej. To było tak... zwyczajne, a jednak w tej sytuacji, w tym domu, wszystko wydawało się tak niecodzienne.

– Cześć, Tomás – odpowiedziała, starając się brzmieć swobodnie, choć każdy ruch był wyważony, jakby w powietrzu wisiała niewidoczna nić napięcia.

Tomás dostrzegł coś w jej twarzy, coś, co mówiło, że coś jest nie tak. Uśmiechnął się, ale jego spojrzenie zdradzało niepewność. Lena wiedziała, że on nie ma pojęcia, w jakiej sytuacji się znalazł. Ich spotkanie w tym domu, w tych okolicznościach, nie było zwyczajne.

– Mój ojciec... – zaczęła, ale przerwała, czując jakby słowa były zbyt trudne do wypowiedzenia.

Tomás spojrzał na nią, nie wiedząc, co powiedzieć. Jego oczy były pełne ciepła, ale w tym momencie również pełne zrozumienia. Lena czuła się jakby sama musiała podejąć decyzję, czy pozwolić mu na to spotkanie, czy pozwolić, by w jej domu panowała cisza.

Po chwili, niemal automatycznie, powiedziała:

– Chodź, możemy przejść się po ogrodzie.

I to był moment, kiedy wszystko mogło się zmienić. Kiedy Lena w końcu mogła poczuć się, jakby kontrolowała sytuację, chociaż w rzeczywistości nie miała pojęcia, dokąd ją to zaprowadzi.

LenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz