Rozdział IX - COŚ SIĘ KOŃCZY, COŚ ZACZYNA

10 7 15
                                    


Nastał mroźny, wręcz bajecznie biały I niemal baśniowy styczeń roku 1593, a tym samym trzeci już rok zaciągu Aleksandra pod czcigodnym lennikiem Bolkenhein, Matthiasem von Logau. Kiedy to, zaraz po obchodach nowego roku, czyli dnia drugiego, przyszedł czas, by to, co przed ich zaciągiem uzgodnione zostało z komendantem Krauze, w końcu zakończyć

Poranka tego, panowała niezbyt mocna, ale uparcie smagająca okolice śnieżna zadymka, gdy tow miejscu sporadycznych sobotnich szkoleń, nieco wcześniej niż zwykli, miał pojawić się, tak Aleksander, jak i Bolesta. Co było pomysłem samego Aleksandra, gdyż dzień wstecz napomknął mu on, iż, chciałby zamienić z nim kilka prywatnych słów, zatem poprosił, by ten pojawił się na miejscu zbiórki przed innymi.

I tak też się stało, gdy po niedługim czasie wyczekiwania na spranych mroźnym wichrem blankach wielkiej bastei, pojawił się i sam Bolesta, nie bardzo wiedzący co będzie obiektem ich wręcz konfidencjonalnej rozmowy, bo i Aleksander nie wiele z tego wcześniej mu wyjawił.

Zasadniczo mogło chodzić dosłownie o wszystko, poczynając od spraw finansowych, choć te, tak prywatnie, jak i kampanijnie, miały się, by nie powiedzieć wyśmienicie, to nawet całkiem dobrze. Mogło też iść o sprawy stricte zawodowe, jednak i tu, pomijając czarną owce całego ich towarzystwa Mullera, również wszyscy spisywali się na medal, a już na pewno tak jak potrafili najlepiej, z biegiem czasu ich służby nawet na trochę nie tracąc rezonu.

Bolesta podejrzewał zatem, że zapewne chodzi w tym wszystkim o niego samego i to on będzie obiektem tej tajnej rozmów, bo może jako główny zastępca Aleksandra, od czasu do czasu dowodzący jego kompanią, nieopatrznie poczynił coś nie tak ? Może podjął on jakąś niewłaściwą decyzje i teraz herszt jego ma z tego powody nieprzyjemności ?

Lecz i tu, po głębszym jego namyśle wydawało się, że wszystko powinno być w porządku, a przynajmniej staruszek Bolesta nic, co ostatnimi czasy godziłby w jego nienaganną słuszne sobie nie przypominał. Pewny był za to jednego, iż dla jego kondotiera nie było to zachowanie codzienne, który, nie wliczając w to swej luby, zwykle wszystko omawiał w gronie swych kamratów, a nigdy na ustroniu.

" Pewno chodzi o kobietę ? A jak o kobietę, to i o grosiwo ? " ostatecznie rozwiewał swe wątpliwości kroczący ku Aleksandrowi, mimo lodowatego zimowego tchnienia nieco jeszcze ospały Bolesta. Uścisnęli sobie dłonie opatrzone w ciepłe, momentami sfatygowane już skórzane rękawice.

– No jestem. Tylko nie wiem, za jaką sprawą było mi chyłkiem wymakać się przed innymi ? – jako pierwszy odezwał się szukający odpowiedzi Bolesta.

– Trapi mnie coś – spojrzał daleko za mury, na osnute bielą i przysłonięte lżawą śnieżną łuną, rozległe połacie wzgórz usłanych polami, kończącymi się w oddali szczerbatą, ciemną linią szpiczastych drzew.

– Niebawem przyjdą rekruci, zatem... – podganiał Bolesta, wskazując na główną bramę.

Aleksander niewzruszenie spoglądał na okolice, głęboko zaciągając, mrożące jego nozdrza rześkie powietrze. Po którymś razie odparł w zamyśleniu – Słyszałem, że Rudolf szykuje się na Turków, a i Waza ruszył na Kozaków. Ciekawe, jak to się skończy ?

– Też tak słyszałem i... aż dziwne, że jeszcze was nie wezwano ? Wypad tylko liczyć, że Osmańce dostaną po grzbiecie i czmychną... Co do ruszenia Zygmunta na te rebelie, to jak dla mnie sprawa jest jasna i oczywiste. Nasze magnaty rozpędzą tą swołocz na cztery wiatry ! – powiedział Bolesta, splunąwszy z pogardą – Ino, żeby ten psubrat Kosiński im nie uszedł, a będzie dobrze – stwierdził nieco obruszony, odgrażając się na koniec – Osobiście ręce i nogi bym mu odjął, i kazał tak pełzać pod nogo króla ! – splunął raz jeszcze – Pies go...

DUX: Orbis Interior / tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz