ROZDZIAŁ OSIEMNASTY

1.6K 159 41
                                    

Heather

W klubie panował ścisk. Z głośników rozbrzmiewało Crazy in love Beyoncé, w powietrzu unosił się zapach spoconych ciał, zwietrzałych perfum i zioła. Zatrzymałam się na szczycie schodów, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu Dominica, ale nigdzie go nie widziałam. Wmawiałam sobie, że tak było lepiej. W końcu mieliśmy się trzymać od siebie z daleka.

Dlaczego więc rozczarowanie, wręcz wypalało mnie od środka?

Gdyby tylko istniał jakiś przełącznik, który pozwalałby wyłączyć uczucia.

O ile łatwiej by się wtedy żyło?

I o ile nudniej.

Przeciskałam się przez tłum w stronę baru, próbując zapomnieć o Dominicu, lecz jak miałam to zrobić, gdy nawet Beyoncé mi o nim przypominała?

Look at what you did to me,

Tennis shoes, don't even need to buy a new dress,

If you ain't there ain't nobody else to impress.

Odruchowo wygładziłam sukienkę, którą jeżeli miałam być ze sobą szczera, wybrałam z myślą o Dominicu.

Wszystko, co miałam dzisiaj na sobie, wybrałam z myślą o nim.

Got me looking, so crazy, my baby

I'm not myself, lately I'm foolish, I don't do this,

I've been playing myself, baby I don't care.

Tak właśnie ostatnio się czułam: jakbym nie była sobą. Wystarczyło, że znajdowałam się w pobliżu Dominica, a przestawałam logicznie myśleć.

Wskoczyłam na stołek barowy i kiwnęłam głową w stronę Lucy. Czułam, że jestem cała spięta, a z każdą chwilą ogarnia mnie coraz większa złość. Na siebie? Na Dominica? Na Beyoncé? Nie miałam pojęcia.

– Co ci się stało? – spytała Lucy, stawiając przede mną bezalkoholowego drinka. – Pomioty szatana znów coś nabroiły?

– Tak – przytaknęłam, nie chcąc podać prawdziwego powodu mojego zdenerwowania. – Namówili Sophie, aby oddała im swoje dwa dolary, a w zamian dali jej pięćdziesiąt centów. I spróbuj wytłumaczyć pięciolatce, że ją oszukali i że nadal nie stać ją na kupno nowej lalki.

Lucy pokręciła głową, wydymając w niezadowoleniu usta.

– Normalnie doceniam ich zmysł przedsiębiorczy, jak wtedy, gdy zarobili na grę... co oni robili? Pierdzieli pachą?

– Bekali alfabet.

– No właśnie, jeżeli inne dzieciaki chcą płacić dolara za to, że ktoś im wybeka alfabet, to ich sprawa, ale żeby wkręcać własną siostrę? Mojego słodziutkiego kwiatuszka? Chyba będę musiała z nimi poważnie porozmawiać.

Upiłam łyka drinka.

– Śmiało – powiedziałam. – Może ty im przemówisz do rozsądku. Ja już tracę nadzieję. Ilekroć myślę, że w końcu coś do nich dotarło, następnego dnia okazuje się, jak bardzo się myliłam.

Lucy uśmiechnęła się szeroko, jej oczy zabłyszczały groźnie.

– Nie brzmi ci to znajomo? – spytała, a ja od razu wiedziałam, o co jej chodzi. – Sama zachowywałaś się tak samo. Przytakiwałaś rodzicom, że będziesz grzeczna, żeby dali ci w końcu spokój, a później i tak robiłaś, co chciałaś.

– To nie to samo.

– Dlaczego nie?

– Bo ja byłam jedna, a ich jest dwóch – broniłam się, lecz nawet dla mnie ten argument nie brzmiał przekonująco.

Profesor Masen +18 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz