ROZDZIAŁ SIÓDMY

2K 165 12
                                    

Heather

Weszłam do prawie pustej sali i zajęłam miejsce w ławce w ostatnim rzędzie. Im dalej od profesora Masena, tym lepiej. Minął tydzień, odkąd upokorzył mnie przed wszystkimi, lecz nadal na samo jego wspomnienie, gniew zaczynał buzować mi w żyłach. Zwłaszcza że coś mi mówiło, że nie zareagowałby w ten sposób, gdyby chodziło o kogoś innego niż ja.

Dupek.

Prychnęłam, przypominając sobie zadowolenie, wręcz bijące od jego ciała.

Ale koniec z tym. Gry nauczyły mnie, że najlepszą obroną jest przygotowanie. Nie dam mu kolejnej amunicji. Będzie musiał sam coś znaleźć, a już ja zadbam o to, aby nie było to takie łatwe. Żadnych więcej bluzek z kaczuszkami, niekompletnych makijaży, czy spóźnień. Od tej pory będę przykładną studentką, której jedyne co można zarzucić to niepohamowaną chęć nauki. Nawet z tak nudnego przedmiotu, jakim jest socjologia.

Sala powoli się zapełniała. Uśmiechnęłam się, gdy Sonia zajęła miejsce obok mnie. Miała rozpuszczone włosy, upięte z boku spinkami w kształcie motylków. Opadające powieki obrysowała niebieską kredką, usta pomalowała na pomarańczowo. W dżinsowych ogrodniczkach i wystającej spod nich koronkowej koszulce wyglądała jak wróżka, która opuściła swoją bajkę, aby zaznać życia wśród nas, prostych śmiertelników. Sophie byłaby nią zachwycona.

– Hej, nie przejmuj się Masenem – powiedziała poważnym głosem. – To palant, który korzysta z tej odrobiny władzy, którą posiada. Nie powinien tak ciebie traktować. Zwłaszcza że tak naprawdę niczego nie ominęłaś. Przez pierwsze dziesięć minut zajęć byliśmy tak przerażeni, że nikt się nawet nie odezwał. Dopiero Zack – machnęła ręką w stronę szczupłego chłopaka ubranego w koszulkę z napisem NASA – przerwał ciszę i próbował coś tam odpowiedzieć, ale Masen mu tego nie ułatwiał. Podważał każde jego słowo i ogólnie zachowywał się, jakby pozjadał wszystkie rozumy. Rozumiem, że skończył Princeton, ale...

– Skończył Princeton? – przerwałam jej zaskoczona.

– Tak. I tam też wykładał przez ostatnie kilkanaście lat... Nie sprawdzałaś go w ogóle?

Potrząsnęłam głową. Uznałam, że im mniej o nim wiem, tym lepiej. I choć bardzo mnie kusiło, to powstrzymywałam się przed wpisaniem jego nazwiska w wyszukiwarce.

– W takim razie, co on robi w Denton? – spytałam.

Sonia wzruszyła ramionami.

– Słyszałam, że chodziło o jakieś sprawy osobiste, ale to plotki, więc nie wiem, ile w nich prawdy.

Zapatrzyłam się przed siebie, próbując przetrawić jej słowa. Dominic skończył Princeton, jedną z najstarszych i najlepszych uczelni na świecie, a teraz wykładał w Denton, który nawet nie był największym uniwersytetem w Teksasie? Co takiego wydarzyło się w jego życiu, że zdecydował się na taki krok w tył?

– Dzień dobry, wszystkim – rozbrzmiał znajomy głos.

Profesor przeszedł pewnym siebie krokiem naprzód sali. Ubrany był w ciemne eleganckie spodnie, biały sweter, spod którego wystawał kołnierz błękitnej koszuli. Zegarek na srebrnej bransolecie błyszczał na jego ręce, gęste włosy opadały na czoło.

Odwrócił się i oparł się o biurko, krzyżując kostki w nogach. Przesunął leniwie wzrokiem po pomieszczeniu, zatrzymując się dłużej na mnie. Przełknęłam ślinę, z trudem utrzymując jego spojrzenie. W końcu mężczyzna odchrząknął i sięgnął po leżące za nim kartki.

– Zgodnie z rozpiską temat dzisiejszych zajęć to: „Ciałopozytywność – czy naprawdę jest pozytywna?" – powiedział. – Przypominam, że główną składową zaliczenia zajęć stanowi wasza aktywność, więc liczę, że tym razem każdy z was się przygotował i zabierze głos. I nie ma znaczenia, jakie jest wasze zdanie, bylebyście byli w stanie je poprzeć argumentami. Dlatego bezmyślne zgadzanie się ze mną nie przyniesie wam żadnej korzyści. Czy ktoś chce zacząć?

Profesor Masen +18 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz