Rozdział 1

22 6 0
                                    

Eloise

Jesień

Dwa lata później.

Zmiennokształtni ujawnili się światu 7 lat temu. W tym czasie każdy się ich bał i było to zrozumiałe. Sama się bałam. Było to dla nas zwykłych ludzi niezrozumiałe tym bardziej na naukowców. Człowiek, który zmienia swoją postać w wilka. Niedorzeczne. Ale to prawda. Do dziś zmiennokształtni mieszkają, pracują wśród nas. Nawet znajdują mate w człowieku. Już każdy się z tym pogodził, że są też inne gatunki. No prawie każdy. Protesty są na porządku dziennym. Zmiennokształtni mają podzielone dla siebie swoje terytoria. Największą z nich jest wataha Ascari. W watasze rządzi alfa wraz z luną. Później są bety, gammy, które mają obowiązek służby wojskowej i omegi najsłabsze ze wszystkich.

Kilka dni temu dostałam list z watahy Ascari z propozycją przeniesienia się do szpitala w Black Hollows, ponieważ brakowało tam personelu. Zgodziłam się, ponieważ był to zaszczyt pracować w największym i prestiżowym szpitalu na całym świecie, nawet jako pielęgniarka. Nie miałam nic do stracenia. Nie musiałam się już ograniczać ani pytać się swojego byłego narzeczonego. Byłam wolna wraz z Aurorą już od dwóch lat i żyło nam się bardzo dobrze. Wreszcie miałyśmy spokój. Ale wracając, dziś nadszedł ten dzień, gdzie wreszcie możemy wprowadzić się do nowego miasta i domu. Właśnie wraz z córeczką wkładamy ostatnie rzeczy do pudeł. W sumie to ona wkłada swoje pluszaki, a ja zanoszę resztę pudeł do samochodu. Właśnie widzę, że świetnie jej to idzie, ponieważ wkłada pluszaka do pudła, a później wyjmuje te, które już schowała i zaczyna się nimi bawić. I tak ciągle przez dobrą godzinę. Uśmiecham się i idę do niej, by więcej nie męczyła tych biednych pluszaków.

- Kochanie, miałaś włożyć wszystkie pluszaki do pudła. - mówię, patrząc na nią-A nie się nimi bawić.

- Ale one czują się smutnie i boją się ciemności... - zrobiła smutną minę.

- To mam pomysł. Zaraz przyjdę! - powiedziałam, oddalając się od dziecka. Muszę znaleźć coś ostrego, żeby zrobić dziurki w pudle.

Ruszyłam w stronę kuchni, bo być może coś tam jeszcze znajdę. Co będzie się nadawało na zrobienie otworów. Przeszłam przez framugę drzwi i ukazała się pusta kuchnia. Zostały tylko w niej szafki i podstawowy sprzęt.

Gdy robiłam obiad, usłyszałam trzaskanie drzwi wejściowych. Obróciłam głowę w celu przywitania się z moim od wczoraj narzeczonym, który wrócił po pracy.

- Cześć kochanie!! Jestem w kuchni!

Po chwili poczułam owijające się wokół mojej talli duże ręce mojego narzeczonego. Ahh jak pięknie brzmi. Narzeczony!

- Witaj kochanie - wymruczał w moje ucho, bardziej przytulając mnie do jego torsu. - Co tak ładnie pachnie? Co? - ugryzł mnie w płacht lewego ucha. Westchnęłam.

- Dziś jest nowy przepis... - obróciłam się w jego stronę - Lazania wegetariańska! - uśmiechnęłam się do niego promieniście. Ale szybko zmieniłam wyraz twarzy, gdy zobaczyłam, że on się już nie uśmiecha-Nie podoba Ci się, kochanie?

Odsunął się od mojego ciała i potarł palcem po nosie. Nie wiedziałam, dlaczego jest zirytowany.

- To nie jest obiad!! - podskoczyłam dźwięk jego krzyku i uderzenia ręki o blat kuchenny - To jest jakieś gówno, którego nawet nie da się przełknąć i się porządnie najeść!! - wyrzucił miskę z sałatka na podłogę i wziął mnie za rękę.

A raczej szarpnął mną tak mocno, że potknęłam się o własne nogi i tylko czułam jak moje ciało leciało na kant blatu. Poczułam coś mokrego na twarzy. Dotknęłam delikatnie ręka i widziałam krew. Dużo krwi. Popatrzyłam się na Dereka, ale go już nie było.

Miłość zwycięża wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz