Nie każdego człowieka życie jest idealne i usłane różami. Nie każdy wygrywa los na loterii i rodzi się dzieckiem milionera. Nie którzy rodzą się i są dziećmi ulicy i muszą sobie radzić.
***
Czuje się jak bohaterka filmu Pretty Woman. Jego błękitne oczy wwiercają się w głąb mojej duszy, mam ciarki na całym ciele i jest mi gorąco. Sukienka podkreśla wszystkie moje kształty, markowe szpilki wydłużają nogi, makijaż i fryzura podkreślają moją urodę. Czuje się niepewnie i obco we własnym ciele....i te jego oczy....nie mogę przestań o nim myśleć...chyba zemdleje...
***
Kilka lat wcześniej...
Idę przez przez bogatą dzielnicę Nowego Jorku z moją przyjaciółką i dwiema dziewczynami z klubu nocnego. Jest popołudnie, dość pochmurne bo przez ostatnie kilka dni padało. Nawet w taką ponurą aurę ta część miasta wydaje mi się niezwykła. Ma swój urok do którego chyba mam sentyment. One wyglądają niesamowicie, przynajmniej tak mi się wydaje. Trzy dwudziestoletnie blondynki, szczupłe o długich nogach na obcasach. Każda w skąpej sukience uwydatniającej biust. Mam wrażenie, że ja nigdy nie będę tak wyglądać. Nigdy nie czułam się dobrze we własnej skórze ani na tyle pewna siebie by zachowywać się tak jak Gabi. Ona miała w sobie coś co przyciąga facetów, taki nieodparty urok i seksapil. Ja nigdy nie czułam się ze sobą tak dobrze. No może jedynie przy mamie. Miałyśmy swój wieczorny rytuał, zaplatała mi długi warkocz przed snem i mówiła, że jestem śliczną dziewczynka i kiedyś będę zdobywać serca mężczyzn. Patrzyłyśmy na siebie w lustro i przytulałyśmy. Uwielbiałam ją. Jedyny czas kiedy czulam sie kochana i chciana. Na to wspomnienie czuje jedynie ból, wykrzywiam twarz w grymasie.
-Chodź, nie ociągaj się- woła do mnie Gabi zerkając przez ramię.
-Idę- mruczę i podbiegam bliżej. Jak można tak szybko chodzić na szpilkach?
W końcu docieramy do wieżowca, który prawdę mówiąc wygląda na obskurny wśród innych bogatych kamienic. Dziewczyny mają jakieś zlecenie do wykonania w jednym z mieszkań. Nigdy nie pytam Gabi o szczegóły, nie chce wiedzieć. Moje jedyne zadanie to stać na czatach. Mam zaczekać i rozejrzeć się czy nie kreci się nigdzie policja lub ochrona, jak coś to dawać sygnał na komórkę. One wchodzą do budynku a ja mrugam do Gabi, jest dla mnie jak siostra więc rozumiemy się bez słow. Idę na koniec budynku i opieram się o ścianę. Obserwuje otoczenie i rozmyślam. Bawię się swoimi kręconymi włosami, po 15 minutach zaczynam być znużona i wyciągam telefon i przeglądam jakieś głupoty. Po kilku kolejnych minutach wzdycham ciężko i postanawiam iść na zwiady. Zakładam kaptur na głowę i wkladam telefon z powrotem do kieszeni. Zaczynam iść na główniejszą ulicę. Okrążam budynek dwa razy. Starannie omijam kałuże na chodnikach. Nic sie nie dzieje. Zwykłe popołudnie. Ludzie wracaja z lunchu do pracy, dzieciaki wracaja ze szkoły. Na ulicach słychać zwykly gwar codzienności. W pewnym momencie orientuje się, że chodzi za mną pięciu starszych ode mnie może o dwa lata chłopaków w mundurkach szkolonych. Prawdopodobnie z prywatnej szkoły, którą mijałam z dziewczynami. Jest to męska bardzo prestiżowa szkoła dla bogatych dzieciaków. Na początku ich ignoruję i przyspieszam kroku ale nie biegnę. Staram się ich zgubić ale nie odchodząc daleko od budynku. Musze pamiętać o swoim zadaniu. Nie do końca mi się podoba ta sytuacja, idą za mną szybciej i zaczynają gwizdać i śmiać się. W pewnym momencie skręcam w złą uliczkę. Rozglądam się nerwowo. Kompletny zaułek, spogladam przed siebie - płot za wysoki by go przeskoczyć, nie ma do konca na co sie wspiąć. Na środku stoi kontener na śmieci i zero drzwi dookoła. Wysoko na budynku zwisa drabina przeciwpożarowa. Byłoby to jakieś wyjście ale jestem za niska. Pomimo umiejętności jakie posiadam nie ma opcji żebym doskoczyła. Jestem w czarnej dupie. Idę na sam koniec uliczki i zatrzymuje się stojąc do nich tyłem z rękoma w kieszeni bluzy, z kapturem na głowie. Ukrywam się za nim jakby miał mnie ochronić przed czymś. Nie spodziewałam się, że utknę między budynkami bez możliwości ucieczki. Nie było opcji, że ktoś mnie usłyszy z daleka. Czuje irytacje na samą siebie, że dałam się tak wrobić. Żołądek mi zaczyna świrować. Czekam aż podejdą i zastanawiałam się co planują zrobić. Czuje się jak ptaszek w klatce. Nic na to nie poradzę. Czas na konfrontacje. Odwracam się na pięcie i patrzę na nich z około dwóch metrów odległości. Podeszli dość blisko ale tylko trzej z nich, dwóch trzymało się nieco z boku. Nie brzydcy całkiem, wysocy. Bruneci z przodu a dwóch blondynów trzyma się na uboczu. Analizuje ich wygląd i zachowanie. Oczywiście największy chojrak stoi z przodu. On tu dowodzi.
![](https://img.wattpad.com/cover/378907213-288-k800486.jpg)
CZYTASZ
The Necklace
RomanceIch wspólna podróż zaczyna się gdy ona kradnie mu coś cennego. Po 8 latach okazuje się, że musi za wszelką cenę ją odnaleźć i odzyskać coś od czego zależy los całego imperium jego ojca. Los sprawia, że spotykają się przelotnie w barze. Czy uda mu si...