Rozdział XXVII

1.5K 262 16
                                    

Rozdział XXVII

Goliat

Z Lucy coś się działo. Nie trzeba było geniuszu żeby do tego dojść, naprawdę. Zachowywała się normalnie, zupełnie jak wcześniej, to musiałem jej przyznać. Śmiała się, bawiła, rozmawiała. Dużo czasu spędzała z Jas i Sky robiąc ostatnie poprawki przed wielkim dniem. Ja przez ten czas nadrabiałem zaległości na budowie, więc cieszyłem się, że ma zajęcie i nie siedzi bezczynnie w klubie. Ale wystarczyło dobrze obserwować jej reakcję i wyłapywać małe, prawie niewidoczne sygnały. To jak czasami zawieszała się patrząc na ekran, gdy siedzieliśmy wieczorem pod kołdrą i oglądaliśmy coś na laptopie. Jak uśmiechała się ze smutkiem, gdy któraś z dziewczyn o czymś zawzięcie opowiadała. Jak jej spojrzenie robiło się dziwnie nostalgicznej, gdy kochaliśmy się. Jak mocno się we mnie wtulała po wszystkim. Małe znaki, łatwe do przegapienia przez osoby trzecie, ale dla mnie równie oczywiste jak neon świecący nad jej głową. A jednak za każdym razem, gdy próbowałem ją o to pytać mówiła, że wszystko jest ok.

Że stresuje się powrotem do pracy, ślubem Jas i setką innych rzeczy, które były prawdopodobne, ale budziły moje wątpliwości.

- Jak idzie?

Oderwałem się od swoich rozmyślań i przeniosłem wzrok z Lucy siedzącej przy stole z dziewczynami.

Rider usiadł na stołku obok mnie i przeskoczył spojrzeniem między mną a kobietami.

- Coś się...zmieniło?

Odkąd przyznałem się mu głośno do tego, że nie chcę, by Lucy wyjeżdżała stał się o wiele mniej wkurwiający ze swoim wtrącaniem się w moje sprawy. Albo zwyczajnie ten tydzień dał mu równie mocno w kość jak i mi. Waverley przygotowywało się do jarmarku, a ze względu na Ken każdy z nas dzielił czas między swoją pracę, a pomoc w mieście. Do tego dochodziły obowiązki domowe i ewentualne wsparcie dla Kojota. Jednym słowem byliśmy wypompowani.

- Nie – przyznałem unosząc piwo do ust i zerkając na niego. – Oprócz tego, że coraz częściej wspomina o tym co ją czeka po powrocie do Nowego Jorku.

I za każdym razem, gdy tylko pojawiał się ten temat musiałem mocno zaciskać szczęki, żeby nie wykrzyczeć jej prosto w twarz, że powinna tu zostać. Ostatkiem sił walczyłem z własnym egoizmem w tym temacie. Czułem się jakby rzucała mi to prosto w twarz, żebym przypadkiem nie zapomniał o tym, że wyjeżdża. Jakbym doprawdy kiedykolwiek mógł zapomnieć, że zostało mi zaledwie osiem dni w jej towarzystwie. Osiem dni, które teraz wydawały się męką, a nie błogosławieństwem.

- Rozmawiałeś z nią o tym?

- Nie do końca – przyznałem cicho.

Owszem poruszyłem ten temat raz. Dwa dni temu, gdy piliśmy rano kawę obserwując kicię buszującą w trawie. Nie poszło najlepiej.

- To znaczy?

Westchnąłem upijając kolejny łyk nagle czując silną potrzebę wzmocnienia się alkoholem.

- Zaproponowałem, że może zostać – odpowiedziałem w końcu. – Uśmiechnęła się i powiedziała, że chętnie przedłużyła by pobyt, ale ma spotkanie z wydawcą jak tylko wróci do miasta. A potem coś jeszcze innego i jeszcze innego. Nie chciałem robić z siebie większego idioty i tłumaczyć, że mówiłem o pozostaniu tutaj na amen, a nie na trochę. 

- Czyli nie powiedziałeś jej nic o tym jak się czujesz?

- Nie – mruknąłem znów przenosząc wzrok na Lucy.

Siedziała w otoczeniu kobiet, uśmiechała się i kiwała głową na coś co mówiła Ken, ale jej wzrok znów miał ten dziwny, smutny wyraz. Wkurwiało mnie to odciąganie nieuniknionego. I wkurwiało mnie to, że czułem się jakbym zgubił gdzieś swoje jaja w między czasie. Ale zwyczajnie byłem pieprzonym masochistą, bo obawiałem się, że jak wypowiem te słowa to złamię to co mamy. A wolałem cierpieć w ciszy przez te ostatnie dni niż unikać jej obecności. Westchnąłem i potarłem czoło starając się skupić na tym co się dzieje dookoła mnie, a nie na tym co krążyło mi po głowie.

Grimm Reapers MC #7 Goliat | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz