Cios poniżej pasa

162 34 6
                                    

Tej nocy nie spałam dobrze. Budziły mnie koszmary. W każdym z nich kobieta bez twarzy układała usta w niemym krzyku. Cierpiała...Prosiła o pomoc, a ja nie mogłam nic zrobić. Stałam gdzieś obok. Byłam jedynie obserwatorką, pełną współczucia. Kiedy postać zdawała sobie sprawę, że nic nie mogę zrobić, poddawała się i odchodziła, a wtedy nieznane spojrzenie czarnych oczu spoczęło na mnie. Poczułam autentyczny strach. Czułam, że będę następną ofiarą. Budziłam się w momencie, gdy bezimienny mężczyzna wyciągał swoją dłoń w moją stronę, a na niej spoczywał rzeźbiony nóż.

Około godziny siódmej poddałam się i pomimo potężnego zmęczenia, zeszłam na dół do kuchni, aby napić się melisy na uspokojenie. Kiedy tak usiadłam na bujanym fotelu obok okna z kubkiem w ręku, pojedyncza łza ozdobiła mój policzek. Jestem wycieńczona psychicznie, a ten koszmar wciąż trwa. Muszę wziąć się w garść dla dobra śledztwa, ale ten jeden poranek chcę poświęcić jedynie na użalanie się nad sobą. Nie zawsze muszę być silną kobietą, która udaje, że jest odporna na stres. Tak naprawdę jestem bezbronną owieczką, która ubiera kostium wilka, kiedy sytuacja tego wymaga. Dlatego płacz pozwala uwolnić mi wszystkie emocje. Te negatywne i te pozytywne. W ten sposób wyzbędę się wszystkiego, co obciąża mnie psychicznie, a potem zacznę działać i odnajdę sukinsyna, który zgotował piekło tym kobietom i zrujnował moje życie i mój dom.

- Śniadanie jeszcze nie jest gotowe? – opryskliwy głos Gwendolyn, momentalnie wpędza mnie w stan irytacji. – Nadal chodzisz w piżamie? Trzeba iść do piekarni po świeży chleb. Ruszaj się zanim mój syn przyjedzie, a będzie tutaj lada chwila.

- Miałam kiepską noc. – wypowiadam spokojnie, choć to trudne. – W moim domu znaleziono wczoraj dwa kolejne ciała i za przeproszeniem, ale nie interesuje mnie świeży chleb, śniadanie i odwiedziny pani syna. Jestem naprawdę wdzięczna za gościnę i obiecuję, że to pani wynagrodzę, ale nic dziś.

- Jak nie dziś to kiedy!?

- Jutro przygotuję pyszne śniadanie dla pani i Roberta. – wzdycham przeciągle.

- Ale Robert przyjeżdża dzisiaj!

- Nie zostaje na noc? – dziwię się. Byłam przekonana, że jej syn zawita w tym domu na co najmniej tydzień.

- Oczywiście, że zostaje!

- Więc w czym problem?

- Przyjedzie za godzinę i na pewno będzie głodny. Ja muszę wyjść do sąsiadki, więc proszę cię o przygotowanie śniadania. Mieszkasz tutaj i mam prawo wymuszać na tobie wszystko, czego zapragnę.

Przestaję z nią dyskutować, ponieważ nie mam na to siły. Jestem zbyt zmęczona, aby odnaleźć choć jedną dobrą ripostę na obronę siebie, dlatego posłusznie kończę swoje krótkie użalanie się nad sobą i idę do swojej sypialni, przebrać się w swoje ubrania. Kiedy detektyw Lane odwiózł mnie do domu, oddał mi również moją walizkę, dzięki czemu w końcu mogę ubrać na siebie coś, co nie jest podomką i bamboszami.

Biorę pięciominutowy prysznic, używając tym razem swoich kosmetyków o zapachu konwalii i winogron. Moje samopoczucie od razu staje się lepsze. Już miałam dość zapachu pokrzyw i miodu, ponieważ za bardzo zapachem przypominałam moją współlokatorkę. Prędko ubieram na siebie czarne szorty i czerwony top w białe groszki, czując się w tym zestawieniu lekko i kobieco. Włosy związuję w gruby koński ogon, po czym z powrotem schodzę na dół, aby przygotować śniadanie. Na blacie w kuchni znajduję dziesięć funtów i karteczkę z napisem: „kup chleb i nie kradnij reszty". Parskam śmiechem, wypowiadając pod nosem jedno słowo:

- Przezabawne...

Niewiele myśląc, robię zdjęć karteczce i wysyłam wiadomość do detektywa Lane, aby poprawić mu nastrój z samego rana. Może złapie moje poczucie humoru.

Powrót do Castle CombeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz