Mark
Szedłem powoli z Judem
- Dziękuję za otworzenie oczu - powiedziałem do niego. Czułem się bardzo dobrze.
- Nie ma za co. Dobrze, że jesteś sobą. Tylko wiesz co nas jeszcze czeka?
- Tak. Przywrócenia radości chłopakom. Napewno damy radę - wyszczerzyłem zęby dość dumny z tego co właśnie powiedziałem .
- Cieszę się , że jesteś sobą Mark . Dzisiejszy dzień był pełen trudów , ale najważniejsze , że każdy przejrzał na oczy
- Yhym tak . Jutro może spróbujemy pomóc choć jednemu z twoich przyjaciół ?
- Mówisz poważnie ?
- A nie wyglądam żebym nie mówił poważnie ?
Zaśmialiśmy się razem .
Da się radę .//////////////////////////////////////////////////
Następny dzień nastał , ale na szczęście szybko zleciał czas szkole .
Aktualnie szedłem z Judem oraz bramkarzem na boisko nad rzeką ,ale widziałem , że ten drugi nie jest pewny mojego pomysłu
- No zgódź się
- Ale po co jak i tak mieliśmy już dziś trening ? - fuknął Joseph
- Jude ci mówił . To niespodzianka - odparłem
- Nie narzekaj Joe bo to tylko zajmie chwilę - pocieszył go Sharp .
Odkąd Joe dostał ten kamień zmienił się , nawet po zerwaniu tego jest jakiś taki nie swój , dziwne i to mega .
W końcu dotarliśmy do boiska
- Gotów ? - spytałem z uśmiechem chwytając piłkę do rąk
- No nie wiem - skrzyżował ręce na klatce piersiowej .
- No weź ! Uśmiechnij się , to wiele nie kosztuje
- Mark nie mam ochoty na nic
- Zapomniałeś jak to jest cieszyć się życiem Joe ?
- C-cieszyć się życiem ?
- No tak ! Rozejrzyj się jak tu pięknie ! - pokazałem ręką dookoła - dojrzyj wszędzie uśmiech . Przypomnij sobie jaki byłeś mały i szczęśliwy ! - kopnąłem do niego piłkę .
W ostatniej chwili ją złapał - dalej ! Pokopmy razem !
Widziałem u niego dezorientacje , ale pokiwał powoli głową .
Odłożył marynarkę na bok i zaczęliśmy grać . Specjalnie mu utrudniałem grę nie dając sobie odebrać piłki . Widziałem u niego przez to złość , ale cóż . Musi się nauczyć , że to nie jest tylko gra . To jest super uczucie !
- Nie używaj jedynie siły i rozumu Joseph . Użyj serca !
- Nie mów mi takich głupot !
Jude
Uśmiechnąłem się lekko przyglądając się temu zjawisku . Heh Joe niedługo to zrozumie .
Sam to chciał zrozumieć więc ma teraz okazję heh .
Pół godziny później widziałem u niego uśmiech . Dobrze , że dał się złamać tak szybko .
Śmiał się , a uśmiech nie schodził z jego twarzy .
Dawno go takiego nie widziałem .
Jeszcze trzeba resztę zespołu w ten sposób...hm . Wyjąłem telefon i napisałem na grupie drużynowej , aby przyszyli pod wskazany adres . Od razu wszystkich się przekona za jednym razem .
Niedługo potem przyszyli i byli w szoku
- C-co oni robią ? - zagadnął zdezorientowany David
- Jak to co ? Cieszą się grą ...
- Co tak stoicie ?! Dawać na boisko ! - wrzasnął roześmiany Joe .
Mieli piękne miny . Pogoniłem ich nieco , aby weszli i siadłem z powrotem na trawie .
Moi przyjaciele . Znów są sobą . Jakie to piękne .
Obserwowałem ich poczynania .
Widziałem jak powoli jeden za drugim się łamią i w końcu pojawiają się ich uśmiechy .
Plan się powiódł ...., lecz zostaje jeszcze jedna rzecz . Mianowicie zasady . Ray nam nie da od tak się cieszyć grą. Dark jak się o tym dowie to z powrotem siłą będzie ich znów uczyć zasad powagi i nie wiem czego jeszcze .
Poczułem czyjś wzrok .
Spojrzałem na most gdzie stała limuzyna . Na szczęście odjechała , ale ja doskonale wiem kto był w środku . Będziemy mieć problemy jutro w szkole doskonale to wiem .
Moją uwagę zwrócił śmiech chłopaków więc znów na nich spojrzałem i uśmiechnąłem się lekko . Tacy pogodni....nie mogę pozwolić , aby Dark ich po raz kolejny zepsuł .Za nami już rozdziały :
0/Uśmiech znikł ,
1/Nienawidzę piłki
2/ Nadzieja ?3/ Uśmiech czy nie ?
4 /Ogarnij się !
i 5 / Plan się powiódł
No nieco tak książka w kiche chyba się zamieniła , ale idzie jak idzie , a wy jak sądzicie ? Chyba jednak nieco przynudzam ?
Tylko nie pomijajcie rozdziałów , aby potem się nie poplątać , że jak to się stało , iż występuje taka , a nie inna sytuacja ;P