ROZDZIAŁ 4

14 2 0
                                    

Wróciłam późnym wieczorem do domu. To co wydarzyło się na cmentarzu było dla mnie niezrozumiałe. Bałam się tego co mogło to oznaczać, ale nie miałam odwagi, żeby sprawdzić. Siedziałam w pokoju oglądając Shreka, ale nawet moja ulubiona bajka nie potrafiła mnie wciągnąć. Podwinęłam rękaw bluzy i znów zapatrzyłam się na literę "Y" utworzoną z trzech niechlujnych kresek. Miałam wrażenie, że czym dłużej na nią patrzyłam tym bardziej mnie piekła.

Chciałam zignorować to uczucie gorąca, ale ono nie dawało mi spokoju. Zeszłam więc z łóżka i wyszłam z pokoju by przejść do łazienki. Cieszyłam się, że nie spotkałam żadnego z rodziców, ponieważ pieczenie na nadgarstku było coraz bardziej uciążliwe. Kiedy w końcu podeszłam do umywalki od razu włączyłam wodę i włożyłam pod jej strumień rękę. Poczułam ulgę, ale nie na długo. Otrzeźwiła mnie jednak myśl, że przecież po przyjściu do domu nie odkaziłam rany. Wyciągnęłam więc apteczkę i coś do czyszczenia ran. Podwinęłam raz jeszcze rękaw, który się zsunął i już chciałam psikać specyfikiem, ale zdałam sobie sprawę, że przecież to była blizna. Przypomniałam sobie moment, w którym rana na moim jaki jego nadgarstku się zasklepiła. Jakby miał dar i mógł goić rany na zawołanie.

Postanowiłam jednak i tak posikać bliznę, żeby odkazić to miejsce. Pieczenie nie ustało, ale byłam już spokojniejsza. Postanowiłam również wziąć prysznic. Z szafki w łazience wyciągnęłam swój szlafrok i zawiesiłam go na wieszaku obok ręczników. Włączyłam strumień wody i weszłam pod niego czując ulgę.

Kochałam brać długie prysznice po sytuacjach, które mnie ze stresowały bądź zdenerwowały. Gorąca woda koiła moje zszargane nerwy i koiła niczym napar z rumianku czy melisy.

Umyta i odprężona wyszłam z kabiny prysznicowej i wytarłam się ręcznikiem. Założyłam szlafrok i podeszłam do lustra. Wzięłam szczotkę do włosów i zaczęłam rozczesywać splątane włosy. Po uporaniu się z nimi umyłam zęby i twarz, a na koniec nałożyłam krem. Byłam całkowicie zrelaksowana i mogłam zasnąć nawet w łazience.

Wyszłam z niej i zanim poszłam do pokoju postanowiłam zejść do kuchni i zrobić sobie herbatę. W połowie schodów zobaczyłam, że moi rodzice dokądś wychodzą. Zdziwiłam się.

-Gdzie wychodzicie? -Zapytałam nadal stojąc na schodach.

Mama podniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się smutno. Poczułam, że coś jest nie tak.

-Jadę z tatą do mamy Laury. -Wyjaśniła. -Załamała się całkowicie, że jej córki nadal nie ma, a policja nic nie robi w tej sprawie. Jedziemy z nią porozmawiać i wytłumaczyć, żeby nie podejmowała pochopnych decyzji.

-Rozumiem. -Moja mama i mama Laury były przyjaciółkami. Za każdym razem jak tylko któraś miała gorszy czas lub coś się działo były u siebie i rozmawiały godzinami, a czasem jedna zostawała u drugiej na kilka dni. -Kiedy wrócicie?

-Tata zapewne jakoś o północy, bo ma na rano do pracy, a ja jeszcze nie wiem, ale będę się odzywać.

-Dobrze.

Pożegnałam się z nimi i przeszłam do kuchni, by przygotować swój ciepły napój. Kochałam herbatę z syropem imbirowym i malinowym. Na jesienne wieczory była idealna.

Postanowiłam zostać na dole i obejrzeć jakiś film. Nie miałam zbytnio pomysłu na to co włączyć, więc przejrzałam wszystkie platformy streamingowe i dopiero wtedy zdecydowałam się na obejrzenie Zmierzchu. Lubiłam ten film z racji tego, że mogłam się na nim pośmiać. Dużo bardziej wolałam książkę.

Rozłożyłam się wygodnie na kanapie i zatopiłam się w fikcyjnym świecie.

***

Nie wiem, w którym momencie zasnęłam, ale obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Pomyślałam, że to tata wrócił, więc przeciągnęłam się na kanapie i powoli uniosłam powieki. Film zapewne dawno się skończył, bo wyświetlały się propozycje następnych filmów do obejrzenia. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam w stronę ganku. Nie paliło się tam światło, ale nie zdziwiło mnie to, ponieważ tata często wchodził do domu nie zapalając żadnego ze świateł.

Koszmar Zeszłej Nocy || +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz