5. Szara bluza.

1.5K 120 41
                                    

Tydzień później...

Nicholas

  - Wysłaliśmy grupę naszych żołnierzy z oddziału. Rozdzielą się i będą się przemieszczać na terenie
Nowego Jorku i obrzeżach. Jadę z Velardim do Hot Ass Hell, żeby porozmawiać z ochroniarzami czy żaden z nich nie widział Anthei w ostatnich dniach. - poinformował przez telefon William, a następnie
zakończył połączenie.

Zerknąłem na niego kątem oka. Tak samo jak my wszyscy odkąd zorientowaliśmy się, że kontakt ze
smarkulą się całkowicie urwał chodziliśmy na rzęsach i przeczesywaliśmy okolice, oraz granice Nowego
Jorku, aby upewnić się, że nigdzie jej tu nie było. Soldati w nielicznej grupie udali się na lotniska, oraz
granice, aby skontrolować wszystkie dotychczasowe loty jakie odbyły się w ostatnich dniach i czy
któryś z nich nie został legalnie zarejestrowany na lotniczych mapach.

Krótko mówiąc: Anthea Lancoletti rozpłynęła się w powietrzu jakkolwiek to brzmiało.

Przerolowałem nerwowo językiem wnętrze policzka, próbując się rozluźnić ale porażająca intensywność
spojrzenia mojego szefa sprawiała, że czułem się jakby ktoś trzymał mi cały czas nóż na gardle.

  - Ustalmy wszystkie fakty... - zaczął William siedzący obok mnie w swoim jeepie, który ja miałem
okazję prowadzić. - Miałeś kontakt z Antheą, dopóki się nie posprzeczaliście o jakąś pierdołę, a co było potem?

Przełknąłem ślinę na myśl o tym, żę musieliśmy wałkować ten temat. Na samo wspomnienie tego
jak zakończyło się nasze ostatnie spotkanie czułem mdłości i robiło mi się niedobrze. Wbrew temu
spoważniałem i wyprostowałem się na siedzeniu, przybierając opanowaną maskę na twarz.

  - Anthea była u mnie w mieszkaniu...

  - Z jakiego powodu?

Powstrzymałem się od przewrócenia oczami. Mocniej zgrzytnąłem zębami, aby nie powiedzieć czegoś
za dużo.

  - Przypadkiem. - skontrolowałem łagodnie, nie chcąc wybrzmieć nerwowo. - Kłótnia wyglądała standardowo
tak jak miałeś okazję słyszeć w domu. - wzruszyłem ramionami. - Była zła, że ją nadmiernie kontroluję
i nie chce, żebym dalej był w jej życiu. Powiedziałem tylko, żeby zastanowiła się nad tym co mówi, a ona się wściekła, wybiegła z mojego mieszkania trzaskając drzwiami. Tyle ją widziałem. - wyjaśniłem jak najbardziej swobodnie. - Od tamtego czasu każde wykonane do niej połączenie było informacją, że jej telefon jest wyłączony. Pomyślałem, że może pojechała do swojego mieszkania, ale tam też jej nie było.

Podparłem przedramię o bok samochodu, cicho wzdychając. Uchyliłem lekko szybę, kiedy przed nami
stworzył się spory korek, dlatego wykorzystałem sytuację i odnalazłem paczkę niebieskich chesterfieldów, a potem odpaliłem końcówkę samochodową zapalniczką. William ku mojemu zaskoczeniu również sięgnął po papierosa. Nie widywałem, aby sobie popalał, ale to zapewne przez napięcie z powodu minionych dni i słabo przespanych nocy.

  - Anthea dostała na swoje szesnaste urodziny naszyjnik od ojca. - oznajmił nagle, przytykając palce
do swojej skroni i zaciągnął się nikotynowym dymem. - To srebrny wisiorek z małą zawieszką w której znajduje się zdjęcie jej i Cristiana. Odkąd go dostała, mój brat zakazał jej go zdejmować, a potem powiedział
mi dlaczego. Znajduje się w nim chip, który może zlokalizować osobę, która ma go w danej chwili na sobie. Jeżeli go w ostatnim czasie nie zdejmowała i teraz ma go na sobie, to być może Veniamin
będzie w stanie go zlokalizować.

  - Mój przyjaciel może zrobić to od ręki. - stwierdziłem zdeterminowany, sięgając po swój telefon z uchwytu samochodowego. - Potrzebuję tylko numeru chipa.

Wages Of SinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz