- Proszę, wypuść mnie... Kimkolwiek jesteś - szepnęłam przez łzy, wiedząc w duchu że tak łatwo mnie nie uwolni. Nie byłam sama, Naomi też została porwana a ja nawet nie widziałam, co ten psychopata robi z moją najlepszą przyjaciółką.
Jednak zdobyłam się na odwagę i po cichu rozszarpałam folię. Następnie oderwałam dłonią taśmę i podkradłam się do drzwi, chcąc usłyszeć choć urywek rozmowy.
- Ta głupia dziwka się uwolniła, słyszałem to - usłyszałam chłodny głos i cała zlałam się potem. ~Co mam robić? On mnie znajdzie...~ - powiedziałam do siebie w myślach przerażona. Jednak nie poddałam się.
- Zarry, jeśli ona nam zwieje nie uratujemy go... Umrze. Tego chcesz? Żeby twój syn umarł? - drugi głos nie był chłodny. Był za to wystraszony i litościwy. Żal było mi tego faceta i miałam ochotę tam wejść. Jednak wiedziałam, co mnie czekało i Naomi również. Miałam przed sobą trudny wybór. Nie wiedziałam, co wybrać. Zostać tutaj i uratować syna Zarry'ego, czy uciec... Wybór należał tylko i wyłącznie do mnie.
Jednak mój umysł podjął ryzykowne działanie... Weszłam do środka.
- O Matulu... - drugi, obcy człowiek opuścił szczękę praktycznie na dół, ramieniem muskając swojego towarzysza, którego też najwyraźniej wmurowało.
- Co się na mnie tak patrzycie? Jestem naga, fakt. Przez was - powiedziałam.
Nic. Cisza. Nadal.
- Halo, Ziemia do was - machnęłam im dłonią przed twarzami.
Nadal cisza.
- Kurwa, możecie mnie w końcu posłuchać?! Słyszałam waszą rozmowę - powiedziałam tym razem poważnie a w moim głosie słychać było również nutę rozdrażnienia.
Jeden z dwóch otrząsnął się.
- No nareszcie królewicz postanowił się obudzić - powiedziałam, wzdychając.
Sytuacja zaczęła mnie irytować. Nie wiedziałam już w ogóle, co robić.
- Musisz tu zostać, mamy chłopaka do wyleczenia a potrzebne nam prawie pięćset tysięcy dolarów. Będziesz naszą lalunią do tańców na rurze.
- Ciebie chyba pojebało! - zawołałam. - Nigdy w życiu - dodałam oburzona.
Facet już był bezsilny. Tak, jak ja nie wiedział co robić. Nagle oczy mi rozbłysły, gdy zdjął koszulę i ujrzałam jego umięśnioną klatkę piersiową i jakby pod wpływem alkoholu, zbliżyłam dłoń do jego klatki.
- Podobam ci się, co? - zapytał młody chłopak. - Jestem Barry - odparł. - Będę twój, jeśli się zgodzisz na tańce na rurze.
Zamarłam... On chce być mój, jeśli się zgodzę na takie świństwo?! Nie miałam wyboru... Też mi się podoba.
- Dobrze. Będę tańczyła na rurze - powiedziałam zdecydowanym głosem.
Nagle, jakbym dostała olśnienia wypatrzyłam u niego te pieprzyki...
- To ty! Ty mnie porwałeś! I moją przyjaciółkę, Naomi! - fuknęłam oburzona.
Barry'ego wmurowało.
Wmurowało pewnego siebie, odważnego faceta.
- Tak... To ja... Porwałem cię, bo musiałem! Syn mojego kumpla niedługo kopnie w kalendarz a nie jest starszy od ciebie. Raptem trzynaście lat... - jego głos był bezradny.
Żal mi się go zrobiło, ale cóż...
Rad nie rad musiałam zostać i uratować chłopaka.
- Już spokojnie, zostanę. Ale będziesz robić za mnie wszystkie lekcje, które opuściłam przez was - powiedziałam.
Barry się na mnie spojrzał, jakbym przed chwilą zleciała ze statku UFO.
- Powaliło cię! Bazgrzę, jak kura pazurem - powiedział zszokowany.
- Albo robisz za mnie lekcje, albo ucieknę - zagroziłam. Wcale się go nie bałam.
Ale najgorsze było przede mną...~KONIEC ROZDZIAŁU 6~
CZYTASZ
EMOCJI NASZYCH WINA
Mystery / ThrillerOpowieść opowiada o tym, jak zwykła dziewczyna zakochuje się w swoim oprawcy. Czy Margaret pokona niewidzialną barierę i wyzna swoje uczucia o kilka lat starszemu Barry'emu?