Matki od najmłodszych lat ostrzegają swoje córki przed złymi chłopcami, ale znacznie rzadziej sytuacja ulega odwróceniu. Może to mężczyźni powinni strzec się kokietek? Ojcowie powinni mówić im: „kobieta taka jak ta złamie ci serce synu, nie ufaj jej nie daj się podejść". Cóż, może niektórzy faktycznie tak mówią, ale sądzę, że należą do mniejszości. Gdyby sytuacja prezentowała się inaczej na świecie byłoby mniej ludzi takich jak ci, którzy tańczą właśnie w Hawanie, patrzą na mnie i myślą sobie, że gdyby tylko się postarali, mogliby wejść mi do głowy.
Blondyn przy barze, szatyn przy drzwiach. Jestem już chyba zbyt pijana, by umieć podjąć decyzję. Zawieszona w stanie ekstazy kręcę się dookoła, śmieję do Lu i nieznajomych. Muzyka dudni mi w uszach, wypełnia mnie, przepływa mi przez krwiobieg. Nie powiedziałabym, że jestem teraz szczęśliwa, ale przynajmniej nie myślę już... o niczym. Tkwię w swojej bańce do momentu, w którym to dostrzegam jego – mężczyznę stojącego na uboczu, bruneta w czarnej skórzanej kurtce. Jest wysoki, wyższy niż znaczna większość ludzi na sali. Uśmiecha się do mnie szeroko. Patrzy prosto na mnie i nawet nie zamierza tego ukrywać. Kiedy namierzam go ze środka parkietu, posyła mi subtelne skinienie. Czuję, że właśnie o to mu chodziło. Skupił moją uwagę. Chwycił mnie na odległość i przyciągnął do siebie ot tak.
W jednej chwili miałam wrażenie, jakby wszystko wkoło ucichło. Zobaczyłam, że mój nieznajomy zaczął przeciskać się w stronę wyjścia. Poczułam, że nie mogę go wypuścić, nie mogę pozwolić mu uciec. Podobnie jak dotychczas, nie myślałam wtedy o niczym konkretnym. To było jak impuls i tyle. Mój półprzytomny umysł wydał rozkaz: „idź", a ja z braku laku mu uległam. Nie miałam innego wyjścia.
Nawet nie wiem, kiedy właściwie znalazłam się na zewnątrz. Jestem chyba bardziej pijana niż założyłam, bo strasznie kręci mi się w głowie. Wszędzie pełno ludzi, a w powietrzu przed klubem unosi się zapach zioła. Zgubiłam gdzieś swój cel. Rozmył się w tłumie, a ja stoję pośrodku jak ostatnia idiotka. To nie był dobry pomysł, z całą pewnością.
– Już nam uciekasz kopciuszku? – Frank łapie mnie, kiedy przeciskam się przez tłum. Miałam nadzieję, że uniknę konfrontacji, ale obawiam się, że teraz jest już pozamiatane.
– Bywa i tak – wzruszam ramionami. Staram się nie nawiązać z nim kontaktu wzrokowego. Kiedy przekroczyłam próg Havany, poczułam na skórze chłód. Gdybym myślała trzeźwo, może połączyłabym to uczucie z faktem, że zupełnie zapomniałam o kurtce, którą zostawiłam w szatni, ale tak... Chyba serio przechowałam.
– Zostań jeszcze chwilę – jęczy łysy, a wtedy przechodzi mnie dreszcz z innego powodu niż temperatura. W gąszczu sylwetek usiłuję namierzyć faceta z klubu, ale to na nic. Może nie powinnam się była ruszać. – Zawsze widzę cię tylko z przyjaciółeczką. Jesteś sama, więc mamy okazję pogadać.
– Może innym razem– burczę pokonując stopnie. – Teraz nie mam na to ochoty.
– Nie bądź niewdzięczna Roselyn – niespodziewanie łapie mnie za przedramię i mocnym ruchem przyciąga do siebie.
– Puść mnie ośle – syczę. Usiłuję mu się wyrwać i z początku mam nawet wrażenie, że faktycznie uda mi się uciec. Czuję, że ochroniarz luzuje na moment chwyt, stawiam krok w przód, a wtedy ponoszę kolejną już porażkę.
– Ja mnie nazwałaś? Chodź no tu! – Tym razem szarpnięcie okazuje się na tyle mocne, że niewiele brakuje, bym upadła.
W jednej chwili mam wrażenie, że trzeźwieję. Adrenalina uderza mi do głowy i autentyczne zaczynam się bać. Przypominam sobie o rzeczach, o których pod żadnym pozorem nie powinnam myśleć. Serce tłucze mi jak szalone. Mam zamiar krzyknąć, ale wtedy widzę przed sobą Jego.
– Nie słyszałeś pani? – Chłopak z klubu staje obok, a wtedy dociera do mnie, że jest znacznie wyższy niż myślałam.
– Ha! Żadna z niej pani, zwykła zdzirą i tyle! – ryczy do niego.
– Coś ty... – Odzyskałam już nieco odwagi, więc mam zamiar się odgryźć, ale wtedy mój nowy towarzysz staje przede mną i całkowicie przesłania mi widok.
– Przeproś ją. – Kiedy przesuwa się na prawo, widzę, że chwycił ochroniarza za ramiona.
– Spierdalaj – warczy tamten.
Rozglądam się dookoła poszukując pomocy, ale ludzie udają, że nas nie widzą. Z wnętrza Havany zdążyło wytoczyć się dwóch kumpli Franka. Dostrzegli zamieszanie i zmierzają właśnie w naszą stronę. Dzieje się to, czego obawiałam się najbardziej.
– Przepraszaj albo wsadzę ci twoje własne palce w dupę! – Mój nieznajomy nie przestaje wrzeszczeć. Powala Franka na ziemię i ku mojemu zaskoczeniu wymierza mu cios. Jedna z dziewczyn stojących w kolejce wydaje z siebie ciche westchnięcie, jakiś gość marszczy brwi. Widzę, że szykuje się do interwencji. Goryle Franka dotarli już do schodów. Jeszcze moment i rozpęta się tu jatka.
– Przepraszam – mamrocze tymczasem leżący.
– Chodź, on nie jest sam! – krzyczę do chłopaka, który jak widać nie ma zamiaru odpuścić.
– Nie słyszałem!
– Przepraszam! – wrzeszczy Frank po drugim albo trzecim ciosie.
– No dawaj, wiejemy. – Chwytam nieznajomego za ramię, a wtedy ten prostuje się jakby właśnie poraził go piorun. Gdy odwraca się i patrzy na mnie z góry nie odzywa się nawet słowem. Zawiesza się, ale zaledwie na sekundę.
Po wszystkim pamiętam tylko ja chwycił mnie za rękę i przeprowadził przez ludzi. Trzymał mocno, ale nie boleśnie. Nie opierałam się, bo potrzebowałam się wydostać. Widziałam, że grupa ochroniarska podniosła z ziemi koleżkę i ruszyła za nami w pościg, więc nie było czasu na zastanowienie.
Było mi ciężko iść, więc zatrzymałam się na moment. Puściłam jego dłoń, zdjęłam buty, a później nie wiedzieć czemu, kiedy spojrzał na mnie z wyrzutem, z własnej woli chwyciłam ją ponownie. Odbiegliśmy jeszcze kawałek od klubu. Muzyka i gwara tłumu cichła coraz bardziej, aż nagle nie było już po niej śladu. Skręciliśmy w jedną z ciasnych uliczek i zatrzymaliśmy się obok murku z czerwonej cegły.
– Cała jesteś? – szepcze do mnie teraz wciąż zdyszanym nieco głosem. W świetle lampy ulicznej mogę przyjrzeć mu się dokładniej. Jest przystojny i to bardzo, nie tak jak Bruce, czy inni faceci, którzy dotąd mnie pociągali. Ma w sobie coś więcej, jego widok pobudza motylki w brzuchu. To coś na kształt wewnętrznego niepokoju, mrowienia, które czułam jak dotąd tylko raz.
– Tak, chyba tak – sapię, ale chwilę później zaczynam się śmieć. – Szlag! – Wyglądam na róg, by upewnić się, że zgubiliśmy ogon. Ulica jest pusta, całe szczęście.
CZYTASZ
THE FLOWER GIRL [18+]
RomancePOWIEŚĆ UKOŃCZONA! PIERWSZE ROZDZIAŁY JUŻ DOSTĘPNE! NOWE ROZDZIAŁY DODAWANE W KAŻDY WTOREK I PIĄTEK O 18:00! Roselyn Clifford to z pozoru dziewczyna, którą pragnie być każda nastolatka. Jest piękna i inteligentna, a mężczyźni nie potrafią oderwać od...