Kwiecień 1977, obrzeża miasta Oregon, OR

1.7K 125 30
                                    

Przeprowadzka z Londynu do Oregonu była dla Louisa niespodziewana. Nikt nie przypuszczał, że jego ojczym dostanie pracę aż na osobnym kontynencie.

Z jednej strony była to szansa na rozwinięcie jego firmy, ale z drugiej cała rodzina musiała zostawić w Anglii część siebie. Louis i jego cztery siostry spędzili tutaj całe dzieciństwo. Ponadto, Jay spodziewała się bliźniaków, co tym bardziej utrudniało tak długą podróż.

Wspólnie doszli do wniosku, że życie w rozłące nie ma sensu. Wówczas umowa Dana uwzględniałaby jedynie dwie wizyty rocznie. Dlatego też nikt nie brał tej opcji pod uwagę.

Pakując rzeczy do kartonów, Jay nie mogła powstrzymać łez. Opuszczała dom, w którym wychowała swoje dzieci. Wyjeżdżali zostawiając za sobą milion wspomnień.

Podróż samolotem przy czwórce dzieci nie jest niczym przyjemnym, żadne z nich nigdy przedtem nie leciało, w tamtych czasach nie było to jeszcze popularne. Louis wiedział, że jako najstarszy z rodzeństwa musi przejąć na siebie wielką odpowiedzialność. Chciał by Jay nie musiała specjalnie się męczyć.

Na szczęście bliźniaczki usnęły po dwóch godzinach lotu, a Lottie i Fizzy zajęte były sobą. Jay zasnęła na ramieniu Dana. Louis odetchnął z ulgą i zaczął czytać książkę. Tak minęło kilka następnych godzin.

Dan odebrał służbowy samochód i z lotniska udali się do ich nowego domu w samym Oregonie. Louis siedział z tyłu, przytulając do siebie śpiące siostry. Poranna mgła powoli znikała z pól. Słońce wybijało się z nad linii horyzontu, witając nowy dzień w Ameryce.

Na miejsce dotarli około dziewiątej rano. Dom był mniejszy niż ten w Londynie. Był biały, jak większość budynków, które minęli po drodze. Na werandzie przed wejściem stały zwiędłe kwiaty, którymi pewnie nie miał się ktoś zająć. Przy dachu straszyło kilka pajęczyn. Wszyscy przybrali na twarze sztuczny uśmiech, nie chcąc od razu się zniechęcać.

W środku wcale nie było lepiej. Kurz unosił się w skąpo umeblowanych pomieszczeniach. Byli jednak zbyt zmęczeni by zajmować się teraz sprzątaniem. Dan i Jay zajęli sypialnię, w której było ogromne łóżko, wyglądało jak jedno z tych, które widzi się na filmach z lat pięćdziesiątych. Bliźniaczki zajęły pokój z dużym oknem i dwoma skrzypiącymi łóżkami, jego kopia znajdowała się za ścianą, tam szybko znalazły się Fizzy i Lottie. Louis westchnął ze zmęczenia i zszedł z powrotem na dół, zajmując obszarpaną kanapę.

Musieli wypocząć po męczącej podróży, by potem móc zabrać się za sprzątanie i wnoszenie mebli, które czekały na nich w ciężarówce, którą firma przeprowadzkowa zapewniła Danowi.

Kwiecień 1977, obrzeża miasta Oregon, OR

Sprzątanie po poprzednim właścicielu zajęło więcej czasu, niż można by się spodziewać. Całe szczęście cała konstrukcja nie była tak zaniedbana jak wnętrze. Nie było potrzeby wymieniania ścian czy tapet.

Trzeba było wytępić robaki z łazienki, cholerne karaluchy nie dawały za wygraną. Kanapę, na której spał, pierwszego dnia Louis należało porządnie odkurzyć i obić na nowo. Z sypialniami było trochę łatwiej, bo wystarczyło jedynie wypastowanie podłóg i pozbycie się grubej warstwy kurzu. Mały strych stał się pokojem dla Louisa, który wcale nie narzekał, przywykł do ustępowania swoim siostrom. Poza tym po wakacjach nie miał zamiaru spędzać dużo czasu w domu, chciał znaleźć pracę bliżej centrum, potem może znaleźć coś własnego.

Podsumowując, dom był już prawie gotowy, jeszcze tylko kilka, drobnych poprawek. Dan zaczął już jeździć do pracy, codziennie rano, uprzedzając Jay, że jeśli tylko będzie czegoś potrzebować, to wystarczy jeden telefon. Śmieszne, bo tutejszy zasięg na to nie pozwalał

Sun over OregonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz