Czerwiec 1977, obrzeża miasta Oregon, OR

764 115 12
                                    

Znajomość Harry'ego i Louisa zdecydowanie zmieniła się od tamtej nocy w domu młodszego chłopaka. Co prawda nigdy nie podjęli tematu, ale od tamtej pory za każdym razem Harry całował Louisa na przywitanie i pożegnanie. Nigdy jednak nie pozwolili sobie by przerodziło się to w coś intensywniejszego. W takich momentach Harry zawsze się odsuwał, zmieniał temat lub mówił, że zaraz wróci, wychodząc gdzieś na tył domu.

Louis nie miał mu tego za złe. Ameryka nie była tak nietolerancyjna jak Anglia, ale jednak. Nie chciał na niego naciskać, nie chciał od razu ustalać co między nimi jest. Póki co, wystarczało im to co już mieli.

***

-Louis? –Zapytał Harry. Leżeli pod dużym drzewem. Harry przyniósł koc i kanapki, urządzili sobie piknik. Elliot został pod opieką Jay. Młodszy chłopak oparty był o pierś Louisa.

-Mhm?

-Myślisz czasami o Anglii?

-W sumie to codziennie. –Louis popatrzył w dół, na niewinnie wyglądającego chłopaka.

-Tęsknisz?

-Wiesz Harry, spędziłem tam całe dzieciństwo. Londyn nigdy nie będzie dla mnie obojętny. –Przyznał, sięgając do koszyka po kawałek ciasta. Harry popatrzył na niego dużymi oczami, więc Louis go nakarmił. Kciukiem starł dżem z kącika jego pełnych ust.

-Było ci tam lepiej?

-Są plusy i minusy Harry, nie wiem do czego zmierzasz.

-Ciekawość. Nigdy nie byłem w Londynie, wiem, że mam rodzinę w Cheshire.

-Doprawdy?

-Mhm. –Przytaknął, ciaśniej wtulając się w pierś starszego chłopaka.

-Podejrzewam, że jeszcze w tym roku będę chciał odwiedzić Londyn, może... może chciałbyś... jechać ze mną? –Zaproponował nieśmiało.

-Chciałbyś mnie tam?

-Oczywiście, że tak Harry. –Schylił się, by ucałować jego skroń.

-Kogo chcesz tam odwiedzić? –Dopytywał.

-Eleanor, moja um-

-Dziewczyna? –Ciało Harry'ego całkowicie się spięło.

-Nie, nie, przyjaciółka, dobra przyjaciółka, traktuję ją jak siostrę.

-Och. –Tym samym Harry skończył zadawać pytania. Leżeli pod starą jabłonią, dopóki słońce nie zaczęło się chować. Mimo, że był czerwiec, a dnie coraz dłuższe, to niebo szybko stawało się szare i ponure.

Louis uwielbiał spędzać czas z Harrym. Nie musieli nawet rozmawiać, po prostu dobrze czuł się w jego towarzystwie. Czuł się w pewien sposób bezpiecznie.

***

Dan miał wolny weekend, Jay przygotowała obiad, nie mogąc nacieszyć się swoim mężem. Louisa cieszył fakt, że jego mama jest szczęśliwa.

Bliźniaczki opowiadały o swojej hodowli mrówek, na co Lottie jedynie wywracała oczami, udając, że sama nie robiła tego kilka lat temu. Louis szturchnął ją łokciem w żebro i zaśmiał się z jej reakcji.

-Louis? –Zaczęła Jay.

-Tak?

-Dan ma wolny weekend, myśleliśmy, że dobrym pomysłem byłaby przejażdżka nad jezioro, nie wiem czy chcesz z nami jechać.

-Um, w zasadzie to mam już plany. –Skrzywił się, czując, że robi się niezręcznie. Nie lubił odmawiać rodzinie, zawsze stawiał ją na pierwszym miejscu, ale tym razem naprawdę nie mógł z nimi jechać.

Sun over OregonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz