-Kim ona jest..?-

5 2 0
                                    

...

- Daliśmy radę.. Wygraliśmy, Larry! - Spojrzał na chłopaka.. - Cholera.. - Był nieprzytomny. Jego ciało, dokładniej mówiąc to skóra, była pełna pęknięć, był cały upaćkany we krwi.. Przyłożył policzek do jego nosa.. Odetchnął z ulgą gdy odczuł jego oddech. Spojrzał ku horyzontowi. - Słońce już wschodzi.. Nowy dzień, nowa nadzieja-.. Kh. - Chwycił się za klatkę, poczuł przeszywający ból w sercu.. Okolica stała się wyjątkowo chłodna. Po chwili odczuł ulgę. Delikatnie podniósł Larry'ego na tzw. Pannę młodą, i powolnymi krokami zaczął iść w stronę klapy bunkra.. Nie było to daleko, a jednak trochę trwało.

...

- Dźwięki bitwy.. Ucichły.. Czy to znaczy że..?

- Skonczyli. Tylko pytanie czy na naszą korzyść.. Miejmy nadzieję. - Wbiłem się w zdanie Kirze.. - Coś czuję, że szybko się- - Kilka głośnych uderzeń w klapę mi przerwało.. - Sprawdzisz to..? - Popatrzyłem na nią, bez zastanowienia kiwnęła głową na tak. Podeszła do włazu, gdy wszyscy inni ocalali wraz z cywilami się wycofali. Przyłożyła delikatnie ucho do wejścia.

- T-To my..! - Głos Shury.. Rzuciła się wręcz aby im otworzyć. Gdy tylko to zrobiła, ta dwójka nawet nie weszła, a wpadła do środka. Chwilę ciszy przerwał głośny, radosny wiwat wszystkich dookoła..

- ZAMKNĄĆ SIĘ! - Wykrzyczał Shura, podnosząc się powoli z ziemii, wciąż trzymał Larry'ego w swych dłoniach. Nastała cisza. - Tyle osób.. TYLE OSÓB UMARŁO CHRONIĄC WASZE BRUDNE DUPSKA, A WY WIWATUJECIE NAM?! CZEMU WY W OGÓLE WIWATUJECIE! - Zdawał się być wściekły..

- Shura to-

- Ma rację. - Przerwałem Kirze. - Nie spodziewałem się takich słów z akurat jego strony.. Zaimponowałeś mi młody.

Przewrócił oczyma i parsknął pod nosem. - Nie żeby mi na tym zależało. - Trochę głupio zrobiło się cywilom.. Ich mimiki były dość różnorodne. - Potrzebujemy miejsca dla Larry'ego.. Naprawdę źle z nim, to cud, że wciąż oddycha.. - Wszystkie łóżka były pozajmowane.. Więc po prostu ustąpiłem mu swojego. Chwyciłem się medyków z wcześniej, pomogli mi wstać i usiąść na ziemii przy ścianie tuż obok.

- Kładź go. - Uśmiechnąłem się.. Nic mi już raczej nie groziło, co prawda ból był nieznośny, ale on dużo bardziej zasłużył na dogodne miejsce. Shura wcale nie próbował się kłócić, podszedł i odłożył przyjaciela, po czym sam niemalże natychmiast upadł na ziemię. Chcieli pomóc mu wstać, jednak strząchnął z siebie ich ręce. Nie chciałem zadawać tego pytania, ale musiałem.. - Widzę ciebie, widzę Larry'ego.. Ale.. Gdzie jest Crystal..?

- ... - Jego wyraz twarzy mówił wszystko. Ja wcale nie wyglądałem dużo lepiej, zabolała mnie ta informacja, jak chyba i każdego dookoła. Ofiar była masa, jednak śmierci odmieńców zawsze odbijały się dużym echem, w szczególności gdy byli lubiani.

- A więc ten nagły wybuch to jednak była ona.. Przyjmij moje kondolencje. Niech wraz z resztą ofiar spoczywa w spokoju.. Umarli jako Bohaterowie. - Po moich słowach wszyscy ucichli.. Zdaje się, że chcieli oddać im trochę szacunku, tyle mogliśmy zrobić, bo wątpię, że zdołamy chociażby pogrzebać ciała. - To była jedyna prosperująca placówka w Uresil.. Teraz została zrównana z ziemią, nie możemy żyć w bunkrze.

- To co chcesz niby zrobić..? Masz pod sobą masę ludzi, i conajmniej tuzin ciężko rannych. - Shura od zawsze był strasznym pesymistą.

Mistbound Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz