-Która już godzina?... -zapytałam sama siebie szykując się na imprezę, którą wyprawiała Oliwka.
-Ja pierdolę, spóźnię się... znowu. -powiedziałam już lekko wkurwionym tonem, wiedząc, że to nie pierwszy raz kiedy się spóźniam. Wzięłam szybko swój płaszcz i wsiadłam do samochodu, jadąc do Oliwki. Wiedziałam, że każdy już był na miejscu i tylko mnie brakowało, a z racji że mój mózg nie jest w stanie przyjąć do świadomości, że komuś może na mnie zależeć, to zaczęłam się zastanawiać "czy moje przyjście robi jakąś różnicę?". Po chwili się otrząsnęłam, widząc że jestem już prawie na miejscu. Zaparkowałam samochód i podeszłam pukając do drzwi.
-W końcu jesteś. -powiedziała Oliwka otwierając drzwi i uśmiechając się do mnie. -Co ci tak długo zajęło?
-Odbyt mi się zaczął jarać. -odpowiedziałam śmiejąc się i wchodząc do środka przywitałam się ze wszystkimi. Zauważyłam Adama i Anan, którzy akurat zaczęli iść w moją stronę.
-Elo cwelu. -Adam przywitał się jak zwykle kulturalnie, chociaż patrząc na jego i jego pojęcie kultury, równie dobrze mógłby ściągnąć gacie i zacząć machać fiutem na przywitanie. Westchnęłam i odpowiedziałam zwykłe "witam.", Anan podeszła i mnie przytuliła klepiąc mnie po plecach, co nie było żadną nowością. Cała trójka patrzyła na mnie jak rozglądałam się po domu Oliwki. Nagle poczułam rękę na ramieniu, rękę Oliwki. Zbliżyła się do mojego ucha i zaczęła mnie prowadzić w stronę jednego z trzech stołów.
-Szkocka, whiskey, bourbon, jin... -zaczęła wymieniać -o, tutaj mamy jeszcze soczki, napoje..
-Tak, tak, rozumiem, czekałaś żeby się ze mną upić. -odpowiedziałam śmiejąc się i biorąc szklankę, nalewając do niej whiskey. Oliwka zaśmiała się ze mną i też nalała sobie napoju. Kiedy patrzyłam jak go nalewa, do stołu podszedł przystojny mężczyzna.
-Zagubiony gość? -zapytał Oliwki, śmiejąc się.
-Tak. I to w dodatku ten najlepszy. -Oliwka odpowiedziała, patrząc na mnie z uśmiechem.
-Daruj sobie, dużo mi brakuje do bycia najlepszą w jakiejkolwiek dziedzinie. -wtrąciłam się i spojrzałam na mężczyznę. Niczego mu nie brakowało, miał w sobie to coś. Był wysoki, miał zielono-piwne oczy, ciemne włosy, cudowny uśmiech, a na sobie miał garnitur. Próbowałam się nie gapić, żeby ani grupa moich zjebów nic nie podejrzewała, ani on.
-Mm, podoba Ci się? -powiedziała Anan wyrywając mnie z myśli.
-Co? -odpowiedziałam nie wiedząc co innego mam powiedzieć. -Czekaj, co. NIE. -dodałam, kiedy w końcu doszły do mnie jej słowa.
-Mhmm, przecież widzę jak się patrzysz. -powiedziała, wiedząc prawdopodobnie, że ma rację, chociaż bardziej stawiałabym na szczęśliwy traf, lub mówienie tego, żeby mi dokuczyć.
-Patrzę, bo go analizuje. -odpowiedziałam wzdychając. Odwróciłam się, żeby znowu popatrzeć na mężczyznę, który teraz stał na drugim końcu stołu, rozmawiając z Oliwką i Adamem. Kiedy się spojrzałam, po sekundzie odwrócił od nich wzrok i popatrzył na mnie, uśmiechając się i mrugając do mnie.
-Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa.. Ja pierdolę... -powiedziałam odrywając wzrok od niego.
-A tobie co? -zapytała Anan, patrząc na mnie ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.
-Chciałam na niego spojrzeć i spojrzał na mnie i mrugnął. Kurwa. -odpowiedziałam jej, mówiąc szybko, zestresowana.
-Ha! Wiedziałam. Podoba Ci się. -spojrzała na mnie uśmiechając się do siebie. -Rozmawia z Oliwką i Adamem, więc nie masz się aktualnie o co martwić. A teraz mów, podoba Ci się? -zapytała znowu z uśmiechem na twarzy. Westchnęłam i spojrzałam na nią.
-No, jest przystojny, ma ładny uśmiech... -mówiłam nalewając sobie kolejną szklankę whiskey.
-Ale musiałabym poznać jego charakter, zależy jaki jest, bo co z tego, że jest przystojny jeśli okazałby się zjebem? -powiedziałam zwracając wzrok na Anan, która patrzyła na mnie jakby miała wytrzeszcz.
-A tobie co?... -zapytałam zdziwiona.
-Idź się z nim poznaj. -powiedziała potrząsając mną, akurat jak miałam szklankę w ręce.
-Jezu, weź... nie ma mowy, nawet się jeszcze nie zdążyłam upić, a ty mi każesz do kogoś zagadywać. -odpowiedziałam śmiejąc się. Po chwili Anan też zaczęła się śmiać, tylko akurat po tym jak znowu spojrzała na Oliwkę i Adama, co było dość dziwne. Uniosłam brew i spojrzałam w ich stronę. Cała trójka debili patrzyła na mnie, jak gdybym przed chwilą jęczała w schowku. Zauważyłam jednak jedną istotną rzecz, nie było przy nich tego przystojnego mężczyzny. Spojrzałam znowu na Anan.
-Gdzie on jest. -zapytałam wyższym tonem, a Anan zaczęła się śmiać.
-Huhu.. nasz chłodny kokos chce wiedzieć gdzie jest mężczyzna, którego uważała za przystojnego? No coś mi się nie wydaje, że ci się nie podoba. -powiedziała patrząc na mnie z ironicznym uśmiechem.
-Okej, daruj sobie. Tak, jest przystojny... w chuj. Ale gdzie on-... -nie zdążyłam nawet dokończyć zdania, bo poczułam, że ktoś siada na stole, tuż obok gdzie ja stałam. Nie odwróciłam się, bo widziałam jak Anan na mnie patrzy. Po sekundzie poczułam, że osoba która siedziała wstaje i tak było. Wstał i podszedł, stając obok mnie i spoglądając na mnie.
-Brakujący gość z wcześniej... Ah, warto było czekać. -powiedział patrząc na mnie z góry i uśmiechając się. Serce zaczęło mi wariować, z bliska był jeszcze piękniejszy. Patrzyłam po prostu na niego i jego zadziwiającą urodę i po chwili zdołałam wydusić z siebie mały śmiech, uśmiechając się.
-Hugh. -przedstawił się, wystawiając rękę.
-Aster. -powiedziałam podając mu rękę, którą po chwili wziął w swoją i pocałował, uśmiechając się przy tym i zostawiając mnie zahipnotyzowaną jego urodą.
YOU ARE READING
brutus le cactus
Randomopowiesc o grupie moich przyjaciol z dodatkiem ludzi ktorych uwazam za atrakcyjnych, lub do ktorych simpie.