Rozdział drugi
Enzo
Po gabinecie rozległ się dźwięk strzelających kostek, ale nie zwróciłem na to uwagi skupiony na swoim laptopie. Po przeciwnej stronie biurka siedział Alesso i Salvatore. Ten pierwszy sprawiał wrażenie wyraźnie znudzonego, drugi wręcz był nadto pobudzony. Ja zaś wpatrywałem się w zdjęcie przedstawiające młodą kobietę ubraną w luźne spodnie i elegancką bluzkę. Przechodziła przez ulicę, a zamaszyste kroki sprawiły, że neonowo różowy materiał otuliły jej nogi odsłaniając białe tenisówki. Włosy w bliżej nieokreślonym kolorze miała związane w niedbałego koka. Zmrużyłem oczy próbując dostrzec wyraźniej jej rysy twarzy, ale obraz był zbytnio zamazany.
- Kurwa – mruknąłem w końcu rezygnując z prób i spojrzałem na mężczyzn. – Jakim cudem te zdjęcie wyglądają jakby zrobił je dziesięciolatek i to w dodatku kalkulatorem?
- Moi ludzie bali się podejść za blisko – stwierdził Tore rozsiadając się wygodnie i obracając wykałaczkę między wargami.
Czasami miałem ochotę ją wyjąć i wbić mu prosto w oczy, ale powstrzymywałem się od tego wiedząc, że mimo wkurzającej natury jest jednym z moich sojuszników. Teraz jednak ta myśl znów pojawiła się w mojej głowie, bo niby czego mieli się bać, co? Tego, że ich wzrok już nigdy nie wróci do normalności? Znów spojrzałem na inne zdjęcia na których panna Visconti była ubrana w kolejne kolorowe, ostentacyjne stroje.
Bo na pewno ja się bałem właśnie tego. Clara Visconti musiała mieć jakieś problemy z oczami lub rozróżnianiem kolorów, nie było innego wyjścia. Każda jej stylizacja była naszpikowana czymś jaskrawym, jakby nie potrafiła wyjść z domu bez kolorowego akcentu. Na samą myśl, że będę musiał przebywać w jej towarzystwie cierpła mi skórą. Odruchowo wygładziłem materiał czarnej koszuli na piersi, bo sama myśl o tym nie przerażała.
- Przecież wiesz, jak wygląda - powiedział obronnie. -Od tygodni pewnie oglądasz jej wszystkie konta, gdzie wstawia swoje zdjęcia.
Owszem oglądałem, ale w ścisłe zawodowym celu. Odkąd ojciec oświecił mnie swoim planem bacznie obserwowałem pannę Visconti. Godzinami przesuwałem palcem po jej profilu na jakiejś idiotycznej aplikacji ze zdjęciami i za każdym razem uderzało mnie coś nowego. Pomijając fakt, że była kolorowa aż bolały oczy, to była również słodka. Tak bardzo, że aż mdliło człowieka. I naiwna, jeśli mogę tak sądzić po jej motywacyjnych hasłach. Zmuszałem się jednak do tego poświęcenia, bo trzeba znać swojego przeciwnika, a w tym momencie była nim ona. Miałem jednak zamiar uczynić z niej sojusznika w tym starciu, a to oznaczało, że musiałem z nią współpracować. Gdyby nie chciała zrobić tego po dobroci, a nie ukrywajmy, ta dobroć wylewająca się z jej kont w mediach społecznościowych zapewne nijak się miała do prawdziwego charakteru, potrzebowałem czegoś czym mógłbym ją skłonić do uległości. Jeśli przeżyła na tym świecie dwadzieścia osiem lat nie mogła być tak idiotycznie urocza na jaką się kreowała.
- Dobra, czego się dowiedzieli? – Zapytałem ponownie zwracając uwagę na moich gości.
- W tym tygodniu miała jedną sesję zdjęciową dla jakiegoś niszowego butiku – mówiąc to Tore rozsiadł się wygodniej, a ja przymknąłem powieki zastanawiając się jaka marka może ubierać ją w te paskudne kolory. - Była też na kolejnej przymiarce w salonie sukien ślubnych.
To zwróciło moją uwagę, a Tore widząc moją mine roześmiał się głośno. Nawet Alesso na sekundę zrzucił swoją kamienną minę czym wkurzył mnie tylko bardziej.
- Spokojnie, nie na wasz ślub. Wydaje się nie być jeszcze tego świadoma - powiedział Tore zbyt ubawiony jak na mój gust. - Jej kuzynka za dwa miesiące wychodzi za mąż za Thomasa Kindleya.
CZYTASZ
Demand. Seria New Order.
RomanceLorenzo Miałem w życiu jeden cel. Taki, który dyktował każde moje posunięcie, każdą decyzję od dwudziestu lat. Byłem drapieżnikiem, a nie głupcem dlatego czekałem cierpliwie na moment kiedy będę mógł wykonać swój ruch w najdogodniejszym momencie. W...